Problemy firmy Fritz Exchange przybierają na sile. Już w lipcu na money.pl pisaliśmy o tym, że wiele osób nie może odzyskać pieniędzy.Okazuje się, że skala problemów jest znacznie większa. Kontaktują się z nami kolejni czytelnicy, którzy opisują swoje historie. Poszkodowani łączą siły. Założyli grupę w mediach społecznościowych. Jest w niej ok. 350 osób. Jak obliczyli, ich straty mogą wynosić już ponad 2 mln zł.
Poszkodowani walczą o pieniądze
- Mój syn przelał z zagranicy na własne konto prawie 200 tys. zł. Pieniędzy do dziś nie ma. Pomimo wielokrotnych e-maili i telefonów jest zbywany każdego dnia. Dziecko jest u kresu wytrzymałości psychicznej, bo ma zobowiązania, zaległe transakcje finansowe – powiedziała money.pl pani Maria z Kluczborka.
OGLĄDAJ: * *Statistica: Polacy coraz chętniej wymieniają waluty online
Kobieta twierdzi, że przyjechała kilka dni temu do siedziby firmy w Warszawie. Pracownicy odmówili udzielenia informacji, a potem się rozeszli. Doszło do kłótni, na miejsce przyjechała policja. Pani Maria tłumaczy, że powoli traci nadzieję na to, że jej syn odzyska swoje pieniądze. Jak dodaje: - Dłużej już nie można czekać, a tak dobrze funkcjonowali przez ładnych parę lat.
Niezadowoleni klienci interweniowali także pod siedzibą spółki w Krakowie. Niektórym udało się więcej wskórać.
- Ja byłam jedną z ostatnich osób, które odzyskały pieniądze. Nie odpuściłam – tłumaczy money.pl pani Ewelina: - Pisałam reklamacje na miejscu w biurze, że w trybie natychmiastowych chce zwrotu pieniędzy. I po długiej konwersacji jedną kwotę otrzymałam z powrotem na platformę, drugą przelano mi na konto zagraniczne. Jak dodała, w biurze był prezes: - Przyjechała policja, ale powiedziała że nie może go zatrzymać. Po chwili prezes wyszedł spokojnie z biura z walizeczką w ręku.
Cześć poszkodowanych spotkała się z prawnikami. Szykuje wezwania do zapłaty i wnioski do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
- 13 sierpnia kupiłem 1 tys. 311 franków szwajcarskich za ok. 5 tys. zł. Niestety, kantor mi tych pieniędzy nie przelał, mimo informacji, że transakcja została zrealizowana. Po ponagleniu dostałem odpowiedź, że zmienił się regulamin - czego nie wiedziałem, bo nie dostałem takiej informacji – że czas realizacji takich przelewów wynosi do 7 dni roboczych. Czas minął, a ja wciąż nie wiem, kiedy będę miał środki - powiedział nam pan Jakub.
Problemy nie od dziś
Osoby, z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że zawiodła ich czujność. Na początku wszystko działało dobrze. Z usług kantoru korzystali zarówno kredytowicze, jak i przedsiębiorcy. Fritz Exchange kusił atrakcyjnymi kursami i wygodnymi transakcjami. Problemy z kantorem zaczęły się ok. 4 miesięcy temu. Przelewy trafiały na konto z dwu, trzydniowym opóźnieniem. Wtedy wystarczył szybki kontakt z infolinią, aby pieniądze znalazły u właściciela.
Fala problemów Fritz Exchange wylała się na przełomie lipca i sierpnia. Pojawiali się kolejni poszkodowani, którzy skarżyli się na opóźnienia wynoszące po kilka tygodni. Sprawą zajęła się w końcu Komisja Nadzoru Finansowego, która zapowiedziała „czynności weryfikacyjne”. Głos zabrali także przedstawiciele kantoru. Tłumaczyli, że opóźnienia są wynikiem nieprawidłowości w działaniu systemu informatycznego. Klienci nie dają już wiary tym słowom.
CZYTAJ:KNF chce na siłę uszczęśliwić klientów banków. Ci nie wyciągnęli wniosków z problemu frankowiczów* *
"Dziwi mnie, że kantor z którym współpracowaliśmy ponad 5 lat zrobił taki numer. Ja czekałam 29 dni na przelew i poświeciłam bardzo dużo nerwów. Myślałam, że już nie odzyskamy pieniędzy. Atakowałam ich wielokrotnie mailami. Nie było z ich strony normalnego dialogu i chęci rozwiązania problemu. Jeżeli firma miałaby chwilowe problemy informatyczne, to inaczej by z nami rozmawiała, zwłaszcza, że byliśmy stałymi klientami" – napisała w mediach społecznościowych pani Ada.
Wiele pytań
Poszkodowani zwracają uwagę na wiele niejasności. Przede wszystkim, co mogło się stać że firma znalazła się nagle w tak poważnych tarapatach? W 2015 roku miała 5 mld 680 mln zł przychodu. Blisko pięć razy więcej niż rok wcześniej. Klienci kantoru przypominają, że odpowiednie organy musiały być świadome, że z firmą dzieje się coś niedobrego.
Tymczasem Komisja Nadzoru Finansowego wyjaśniła, że spółka Fritz Exchange jest „hybrydową instytucję płatniczą”. To znaczy, że ma ona zezwolenie na przyjmowanie wpłat gotówki i realizację przelewów. Jednocześnie nie podlega ona przepisom ustawy o usługach płatniczych i nadzorowi Komisji.
- KNF nie ma prawnych możliwości wpływu na sposób wykonywania tej działalności (w tym na zasady obsługi klientów) lub jej zakazania. Organ nadzoru, zgodnie z właściwością, podejmuje działania wobec spółki związane z nadzorowaną działalnością Fritz Group SA – przeczytaliśmy w komunikacie przesłanym do money.pl
Interesujący jest również fakt, że w radzie nadzorczej firmy do której należy kantor zasiada prezes spółki Europol Gaz – Piotr Tutak.
W piątek spóła złożyła wniosek do sądu o podjęcie działań restrukturyzacyjnych w celu poprawy sytuacji finansowej i zaspokojenia roszczeń klientów.
Jest śledztwo
Do prokuratur w całym kraju wpływają kolejne zawiadomienia. Oddział w Krakowie-Krowodrzy wszczął śledztwo po rozpatrzeniu wniosków od kilkunastu osób i firm, które łącznie straciły 690 tys. zł. Prokurator zdecydował o zablokowaniu środków na rachunkach bankowych Fritz Exchange, a także strony internetowej firmy.
Jak sprawdziliśmy, kantor działa dalej.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl