Antena telewizyjna przekształca się w pas transmisyjny jednej strony sporu - taki zarzut wobec relacji w TVN24 pada w słynnym już raporcie Hanny Karp, z którego KRRiT korzystała, decydując o nałożeniu gigantycznej kary na nadawcę TVN. Analiza ujrzała wreszcie światło dzienne.
Hanna Karp jest wykładowcą Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, uczelni firmowanej przez Tadeusza Rydzyka. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zapewniała, że przygotowany przez nią raport miał charakter sprawozdawczy i nie stanowił podstawy wydania decyzji o ukaraniu nadawcy TVN.
KRRiT zdecydowała o ukaraniu nadawcy w związku ze sposobem relacjonowania wydarzeń w Sejmie 16 grudnia 2016 r. Awantura sejmowa przekształciła się w blokowanie mównicy i głośny protest opozycji, natomiast przed gmachem Parlamentu gromadzili się demonstranci, którzy domagali się przestrzegania procedur demokratycznych.
Rada uznała, że stacja naruszyła ustawę o radiofonii i telewizji poprzez propagowanie działań sprzecznych z prawem i sprzyjanie zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu i nałożyła na TVN gigantyczną karę 1,48 mln zł.
Raport Hanny Karp już jawny
Szybko wyszło na jaw, że Rada posiłkowała się przy decyzji właśnie analizą Hanny Karp. Sama Karp zasłynęła m.in. jako pogromczyni New Age i publicystka miesięcznika "Egzorcysta".Nic dziwnego, że dziennikarze i politycy zaczęli się domagać upublicznienia raportu. O tym jednak nie było mowy. Rada argumentowała, że sprawa jest w toku, więc analiza nie może być jawna.
Jednocześnie z KRRiT płynął przekaz, że raport nie stanowił podstawy do nałożenia kary, ale jedynie pomoc dla członków Rady. "Raport zawiera monitoring programów informacyjnych trzech nadawców ogólnopolskich. Charakter tego raportu jest opisowy, miał ułatwić dotarcie do konkretnych fragmentów, co stanowiło pomoc dla KRRiT" - argumentowała Rada.
W styczniu KRRiT cofnęła swoją decyzję o karze dla nadawcy TVN. Ale na opublikowanie raportu Hanny Karp trzeba było czekać kolejny miesiąc.
Co jest w raporcie Hanny Karp
Samo opracowanie jest dość obszerne. To ponad 140 stron analizy programów nadawanych przez TVN, Polsat i telewizję publiczną w trakcie trzech dni: 16,17 i 18 grudnia 2016 r. Łącznie 470 godzin programu.
Sformułowania w raporcie bardzo przypominają te, które padły w uzasadnieniu kary dla TVN. Można więc w nim przeczytać, że w przekazach TVN24 "są liczne treści pośrednio lub bezpośrednio nawołujące do buntu, tzw. nieposłuszeństwa obywatelskiego. Prowadzący mieli stosować "narrację dyktatury" i stwarzać wrażenie, że w Polsce są rządy autokratyczne.
Autorka miała też uwagi, to technicznej strony relacji z wydarzeń pod gmachem Sejmu. "Kamery nieruchomo ustawione eksponują gmach Sejmu i tłum pod nim stojący, komentatorzy i reporterzy nie informują, na co faktycznie czekają, z czym związany jest nastrój wyczekiwania" - zauważa autorka wytłuszczonym drukiem.
Ma też uwagi do komentarzy gości w studiu oraz cytatów zamieszczanych na paskach informacyjnych. TVN24 został nazwany "pasem transmisyjnym jednej strony sporu".
Nie ma za to zastrzeżeń do sposobu relacjonowania wydarzeń w "Wiadomościach" TVP. "Wydarzenia polityczne relacjonowane są w kontekście, bez zbędnej sensacji, podparte merytoryczną informacją" - zauważa. "Wydarzenia i informacje mają charakter komplementarny, całościowy z dopracowanym kontekstem" - dodaje.
"Wiadomości" tego dnia powiązały blokadę mównicy i wykluczenie z obrad posła opozycji z aferą taśmową, która miała miejsce dwa lata wcześniej i mocno obciążała rządy PO.
Ekspertka szkoły Rydzyka doceniła w "Wiadomościach" "dobry model dziennikarstwa anglosaskiego" i "element dziennikarstwa dociekliwego".