Z najnowszego raportu Boston Consulting Group wynika, że od czasu wybuchu światowego kryzysu finansowego w 2008 roku największe banki świata zapłaciły w sumie 321 mld dol. kar. Powód? Działania niezgodne z regulacjami i manipulacje rynkowe. Ogromny udział w tej kwocie mają odszkodowania na rzecz poszkodowanych klientów. Rzecz w Polsce nie do pomyślenia, biorąc pod uwagę, że banki bezkarnie posunęły się do szantażowania rządu, a sądy nagminnie anulują i obniżają kary nakładane na nie przez UOKiK.
- Ewolucja regulacji bankowych spowodowała, że wszelkie kary i grzywny, a także koszty prawne i sądowe, stały się kosztami prowadzenia biznesu – komentuje cytowany przez Bloomberga Gerold Grasshoff, szef analityków Boston Consulting Group (BCG). - Obsługa tych kosztów staje się głównym wyzwaniem dla banków – stwierdza.
- Nie emocjonuję się takimi kwotami, choć z pewnością robią wrażenie – komentuje Krzysztof Oppenheim, prowadzący Kancelarię Finansową, związany z bankowością od 1993 roku. - Kara jest odczuwalna wtedy, gdy uderza w człowieka, a nie w instytucję. Ludzie, którzy stoją za tym przekrętami pozostają wciąż bezkarni - wskazuje.
Jak podkreśla, słabym punktem nakładania kar finansowych na instytucje jest to, że ewentualne straty ponieść mogą akcjonariusze lub klienci, jeśli dana instytucja zbankrutuje. - Prawdziwi winowajcy tymczasem z każdej transakcji wyciągają ogromne zyski i zdążą je przelać na własne konto, zanim ktoś uzna, że był to przekręt i departament Sprawiedliwości US nałoży na tę instytucję odpowiednio wysoką karę – argumentuje Oppenheim.
Banki stoją ponad prawem
Najczęściej karane są banki amerykańskie z rekordzistą Bank of America na czele. W ostatnim czasie kary sypią się na Deutsche Bank. Niemcy muszą zapłacić kolejne 7,2 mld dol. za współudział w wywołaniu kryzysu. Wcześniej w karach i ugodach dotyczących wydarzeń z 2008 roku DB zapłacił 9 mld dol. Teraz wyłoży 3,1 mld dol. na grzywny i 4,1 mld dol. jako odszkodowanie dla klientów. Zdaniem amerykańskiego nadzoru ucierpieli oni na decyzjach niemieckiego banku, który w niedozwolony sposób zmieniał warunki spłat kredytów hipotecznych. W Polsce podobny wyrok wydaje się nie do pomyślenia. Porządek z poszkodowanymi przez nonszalancję banków frankowiczami próbowały zrobić i rząd PO, i PiS. Bezskutecznie.
- W Polsce banki stoją ponad prawem – stwierdza krótko Krzysztof Oppenheim, który na potwierdzanie tej tezy wskazuje bankowy tytuł egzekucyjny, który został zdelegalizowany dopiero pod koniec 2015 roku.
Argumentu w tej sprawie może dostarczać również choćby głośna sprawa ultimatum, jakie w sierpniu 2015 roku niemiecki Commerzbank, właściciel mBanku, austriacki Raiffeisen i grupa General Electric, do której należy BPH, wystosowały do polskiego rządu. Banki zażądały wówczas zmian w przyjętej przez Sejm ustawie o frankowiczach. Zagroziły procesami i odszkodowaniami rzędu nawet 20 mld zł.
Ostateczne efekt był taki, że żadna z propozycji pomocy dla frankowiczów szumnie zapowiadanych przez obie partie nie została zrealizowana. Swojej obietnicy nie zrealizował też prezydent Duda, który podczas kampanii wyborczej obiecywał kredytobiorcom pomoc. Szacuje się, że hipoteczne kredyty walutowe spłaca 400-700 tys. gospodarstw domowych, z tego można wysnuć wniosek, że sprawa dotyczy 1,5-2 mln Polaków.
Po wystąpieniu Jarosława Kaczyńskiego, który stwierdził, że osoby mające kredyty w szwajcarskiej walucie same "powinny wziąć sprawy we własne ręce i zacząć walczyć w sądach", wynika, że frankowicze raczej nie mogą już liczyć na pomoc PiS. - Prezydent i rząd są w sytuacji, która jest zdeterminowana w wielkiej mierze uwarunkowaniami ekonomicznymi – wyjaśnił prezes PiS w wywiadzie dla PR I Polskiego Radia. Jak stwierdził, rząd nie może podejmować działań, które doprowadzą do zachwiania systemu bankowego.
- Sprawa jest prosta: kto ma kasę, ten ma władzę. Żaden rząd nie może funkcjonować bez pomocy instytucji finansowych – zaznacza Krzysztof Oppenheim. W jego opinii prezes Kaczyński przedstawił sprawę jasno i honorowo. - Negatywnie oceniam działania prezydenta Dudy, który piastuje swój urząd właśnie dzięki głosom pechowych kredytobiorców. Próba wykręcenia się z obietnic przedwyborczych ustawą spreadową, licząc, że fankowicze to kupią, była nie na miejscu. Powinien szczerze powiedzieć: "Chciałem Wam pomóc, ale nie miałem wiedzy, że w naszym kraju lobby bankowe jest tak silne. I zmienić tego nie mogę. Przepraszam" – podsumowuje Oppenheim.
Regulacji będzie więcej. Banki na cenzurowanym?
Choć od upadku banku Lehman Brothers i początku kryzysu finansowego niebawem minie dekada, a międzynarodowy nadzór nad bankami wyewoluował, to kontrolerzy nie zamierzają puszczać ręki trzymanej na pulsie światowej finansjery, a wręcz zwiększać środki kontroli.
Jak wskazuje BCG, skutki kryzysu odczuwamy do dziś. Wciąż świat nie zbilansował strat. Pomimo zysku w wysokości prawie 170 mld dol. wygenerowanego przez instytucje finansowe w 2015 roku wciąż o brakuje kilkadziesiąt miliardów do pokrycia strat z lat 2009-2015.
Eksperci Boston Consulting Group podkreślają w raporcie, że liczba zmian regulacji, które banki muszą na bieżąco monitorować, powiększyła się aż trzykrotnie od 2011 roku i obecnie wynosi średnio 200 dziennie.
- Szybkość zmian powoduje czasem, że banki nie nadążają z ich wprowadzeniem, co skutkuje niekiedy sporami sądowymi albo nakładaniem kar. To dlatego czasem postulujemy o wydłużenie vacatio legis, aby zyskać na czasie do skutecznego wdrożenia nowych regulacji. Przypominam, że nasz system bankowy to około 40 mln kont i z 30 mln kart. Tak ogromny system wymaga czasu i rozwagi w regulowaniu – zaznacza dr Przemysław Barbrich ze Związku Banków Polskich.
Głosy o potrzebie złagodzenia sankcji i kontroli sektora pojawiają się coraz częściej. Przykładem mogą być działania włoskiego premiera Matteo Renziego czy zapowiedź zniesienia ustawy Dodda-Franka przez Donalda Trumpa.
Mimo to instytucje kontrolne łączą siły w celu jeszcze bardziej ścisłego kontrolowania. Jak przypominają eksperci BCG, do organów ścigania i regulatorów z USA niebawem dołączyć mają ich odpowiedniki z Europy oraz Azji, a kwota nakładanych kar w kolejnym roku będzie zapewne wyższa.
Polskie sądy obniżają kary
Choć światowy trend zmierza ku zaostrzaniu prawa i kontroli banków, w Polsce pojawiają głosy o coraz częstszym uchylaniu czy obniżaniu wymiaru kar nałożonych choćby przez UOKiK na polskie banki. Zaledwie przed miesiącem polski sąd uchylił karę 1,8 mln zł nałożoną przez UOKiK na Pekao, wcześniej obniżył grzywnę dla PKO BPz 14,5 mln zł do 4 mln zł i uchylił karę 3 mln zł.
- Oczywiście może zdarzyć się, że banki - zwykle nieświadomie - naruszają czasami interesy klienta. Dlatego z szacunkiem podchodzimy do regulacji czy uwag takich instytucji, jak UOKiK. Nasza współpraca ma dobry charakter, nawet jeśli czasem wchodzimy na drogę sądową. Zdarza się również, że sądy przyznają rację bankom, obniżając lub całkowicie anulując wymierzone kary – twierdzi dr Przemysław Barbrich.