Komisja Europejska chce, by już od połowy 2017 r. internauci mogli bez ograniczeń korzystać z wykupionych treści cyfrowych na terenie całej Unii. Przedsiębiorcy - choć generalnie popierają pomysł zniesienia geoblokingu - to ostrzegają przed nadużyciami.
Zniesienie nieuzasadnionego geoblokingu i modernizacja systemu praw autorskich należą do celów unijnej Strategii Jednolitego Rynku Cyfrowego. W grudniu ub. roku Komisja Europejska przedstawiła pierwsze propozycje przepisów w tej sprawie
Dotychczas użytkownicy platform internetowych, takich jak Ipla czy Netflix, umożliwiających oglądanie filmów, seriali i programów telewizyjnych online, podczas podróży za granicę o dostępie do wykupionych przez siebie treści mogli jedynie pomarzyć. Na przeszkodzie stał tzw. geobloking, czyli mechanizm ograniczający dostęp do treści lub usług cyfrowych, nakładany przez usługodawców na użytkowników ze względu na ich położenie geograficzne.
Praktyka, wykorzystywana zwykle pod pretekstem ochrony terytorialności prawa autorskiego, służy także interesom producentów i dystrybutorów, bo często cena produktów jest niższa lub wyższa w zależności od lokalizacji kupującego. System wykrywa zagraniczne IP i automatycznie odcina możliwość korzystania z usługi. I tak użytkownik VOD może bez ograniczeń oglądać ulubiony serial na terenie Polski, ale już na wakacjach w Hiszpanii takiej możliwości nie ma.
- Konsumenci dowiadują się, że nie mogą wyświetlać zakupionych treści, jeśli znajdują się w innym kraju - mówi Katarzyna Słupek z Europejskiego Centrum Konsumenckiego. - Często nie mogą nawet dokonać zakupu treści, bo ze względu na prawa autorskie produkt nie jest dostępny w państwie, w którym się obecnie znajdują. Zdarza się, że ktoś opłacił abonament, żeby oglądać filmy, wyjechał na kilka miesięcy na Erasmusa i okazało się, że usługa nie działa. Albo ktoś gra online i nie może wykupić danej funkcji, bo nie jest ona dostępna w Polsce. (...) Coraz więcej spraw załatwiamy przez internet, więcej podróżujemy, więc te bariery są coraz większym problemem.
To ma się wkrótce zmienić. Komisja Europejska uznała, że geobloking jest sprzeczny z ideą wspólnego rynku wewnętrznego UE oraz ideą transgranicznego internetu, ponieważ ogranicza dostęp do treści cyfrowych i uniemożliwia konsumentom korzystanie z legalnie zakupionych treści, kiedy znajdują się poza terytorium swojego kraju.
- Jeśli chcę kupić tabliczkę czekolady w Holandii, to bez problemu mogę ją zabrać ze sobą do Belgii i nikt nie będzie mi z tego powodu robił przeszkód - mówił 28 stycznia na nieformalnym posiedzeniu ministrów ds. konkurencyjności w Amsterdamie wiceprzewodniczący KE ds. wspólnego rynku cyfrowego Andrus Ansip. - Dlaczego ta sama zasada nie miałaby dotyczyć treści cyfrowych?
Jeszcze we wrześniu ruszyły konsultacje społeczne w tej sprawie. Trwały przez 12 tygodni, od 24 września do 28 grudnia 2015 r.
Dokładny raport z konsultacji zostanie opublikowany pod koniec marca lub na początku kwietnia. Już teraz wiadomo jednak, że 90 proc. internautów zgodziło się z tym, że dostęp do treści i usług cyfrowych powinien być nieograniczony na terenie całej UE. 80 proc. respondentów przyznało, że spotkało się z geoblokingiem i poparło ideę jego zniesienia. Biorące udział w badaniu firmy zgodziły się, że geobloking może być uznawany za nieuzasadnioną dyskryminację i że konsumenci powinni mieć w sieci taki sam dostęp do usług i produktów jak w realnym świecie. Przedsiębiorcy podkreślili jednak, że powinni mieć prawo do swobody kontraktowej i że nie powinni być zmuszani do sprzedaży i dostarczania produktów poza obszarem, gdzie prowadzą interesy.
- W pełni popieramy działania, które prowadzą do zlikwidowania nieuzasadnionej dyskryminacji opartej jedynie na narodowości albo miejscu zamieszkania odbiorców. Jednak zwracamy się z prośbą, by Komisja sprecyzowała, kiedy mechanizm geoblokingu będzie uznawany za bezzasadny, a kiedy za uzasadniony - zaznaczyła w swoim stanowisku Konfederacja Europejskiego Biznesu, BusinessEurope.
- Ten mechanizm nie zawsze jest zły - mówi Magdalena Piech z Konfederacji Lewiatan. - Czasem ma podstawy lub bywa wymagany prawem. Bardzo często nie wynika ze złej woli przedsiębiorców, ale z wymagań dotyczących towaru, wysokości podatków czy kosztów ubezpieczenia. Uważamy, że sam projekt jest zgodny z ideą Jednolitego Rynku Cyfrowego, trzeba go jednak dopracować i uszczelnić, aby nie dopuścić do nadużyć.
O jakie nadużycia chodzi? Przedsiębiorcy obawiają się, że unijne przepisy okażą się fikcją prawną, szczególnie jeśli KE nie zdefiniuje dokładnie przedziału czasowego, na jaki prawa do treści cyfrowych miałyby być przenoszone za granicę. Chodzi o to, aby nie doszło do sytuacji, że Polak mieszkający np. w W.Brytanii wykupuje subskrypcję u polskiego usługodawcy, dzięki czemu płaci mniej. Eksperci KE uspokajają co prawda, że dostawcy usług będą sprawdzać, czy użytkownik rzeczywiście mieszka w kraju, w którym wykupił usługę, nie precyzują jednak, jak taka kontrola miałaby przebiegać.
- Trzeba określić, czy czasowy pobyt za granicą, to 3 dni czy może 8 miesięcy - mówi Magdalena Piech.
Usługodawcy przypominają też, że stawki za usługi często różnią się w zależności od kraju, inna bywa też oferta. Istnieje więc ryzyko, że użytkownik z Polski, wykupując usługę belgijską, będzie w lepszej sytuacji niż jego sąsiedzi. Ponadto jeśli przedsiębiorcy będą udostępniać swoje usługi za granicą, to zakres ich licencji faktycznie się rozszerzy, może dojść do sytuacji, że będą chcieli za swoje treści więcej pieniędzy. Pojawia się więc pytanie, czy ceny usług nie wzrosną i czy nie odbije się to negatywnie na treściach.
Lokalni dostawcy boją się jeszcze czegoś: że zostaną stłamszeni przez międzynarodowych potentatów, których będzie stać na wykup licencji i opłatę praw autorskich. - KE robi wielki ukłon w stronę konsumentów, powinna jednak także rozwiać wątpliwości przedsiębiorców - mówi Piech. - Idea na pewno jest szczytna, ale trzeba ją dopracować, a system uszczelnić.
Projekt trafił do Parlamentu Europejskiego oraz Rady UE (rządów państw członkowskich). Ansip zapowiedział, że regulacje mogą wejść w życie już w 15 czerwca 2017 r. W tym samym terminie w Unii zniknąć mają opłaty roamingowe, dzięki czemu mieszkańcy chętniej będą korzystać z internetu za granicą.
W grudniu Komisja przyjęła też projekty: o dostarczaniu umów cyfrowych i o internetowej sprzedaży towarów. Komisarz UE ds. gospodarki i społeczeństwa cyfrowego Guenther Oettinger zapowiedział ponadto, że w 2016 r. KE przedstawi kolejne propozycje przepisów, zmierzające do modernizacji prawa autorskiego w Unii.
Z danych KE wynika, że co drugi internauta w UE używa internetu do słuchania muzyki, oglądania filmów i korzystania z gier online.