Nie wiadomo tylko, co na to Bruksela.
- Nie da się prowadzić potężnej firmy, która ma 13,5 tysiąca ludzi i trzy czwarte miesiąca myśleć o tym, jak zabezpieczyć środki na wypłaty. Nie da się, bo w tym momencie zaczynamy być bardzo śmieszni - mówi prezes Katowickiego Holdingu Węglowego Tomasz Cudny.
Prezes przyznaje, że na styczeń i luty firma jeszcze znajdzie pieniądze. - Wypłaty na marzec są już poważnie zagrożone - dodaje. Pensje to nie jedyny problem górniczego holdingu. Firma nie jest w stanie spłacać zobowiązań bankowych i właściwie tylko porozumieniu z instytucjami finansowymi zawdzięcza, że jeszcze nie padła. Zaległe podatki chce spłacać ze sprzedaży nieruchomości. Łączne długi przekraczają 2,5 mln zł.
Na kłopoty - konsolidacja
Kłopoty KHW to kolejny pożar w górnictwie, który rząd musi na gwałt gasić. W grudniu działalność zakończyła ostatnia czynna kopalnia w słynącym niegdyś z górnictwa Zabrzu. Kopalnia Makoszowy działała przez 110 lat i zdaniem związkowców mogłaby pracować dalej. Ale gdy próbowano ją sprzedać, zgłosił się tylko jeden zainteresowany inwestor. Nie spełnił jednak warunków przetargu. Tylko w tym roku kopalnia otrzymała 130 mln zł budżetowych dopłat do strat w produkcji. W pierwszym kwartale tego roku ma zakończyć wydobycie kolejna kopalnia - należący do JSW "Krupiński". Starta kopalni w ciągu 10 lat sięgnęła 1 mld zł.
Od maja do końca września 2016 r. Grupa zanotowała 364 mln zł straty netto, ale rząd uspokajał wówczas, że nie ma powodu do niepokoju. Rzeczywiście, od października PGG zaczęła notować dodatnie wyniki. Nie zasypało to strat z pierwszego kwartału działalności, jednak wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski, zajmujący się w rządzie górnictwem, widzi "światełko w tunelu". PGG ma być rentowna na koniec tego roku.
- Obiektywnie to był dla górnictwa dobry rok (2016r. - przyp. red.). Ale zaczynaliśmy go na dnie. To tak jakbyśmy się ścigali w Formule 1 maluchem. Powinniśmy się cieszyć, że w ogóle dojechaliśmy do mety. Gdybyśmy jechali Ferrari, to można byłoby mieć do nas pretensje, że nie wygraliśmy - mówił Tobiszowski w poniedziałek podczas posiedzenia sejmowej komisji poświęconej sytuacji w KHW.
Połączenie KHW i PGG
Już wiadomo, że fuzja obu podmiotów nie będzie łatwym zadaniem. Weźmy pod uwagę choćby ich wielkość. KHW to ponad 13 tysięcy pracowników, PGG - ponad 30 tysięcy. Ponadto cała administracja i zobowiązania obu podmiotów. W PGG zawieszono wypłatę czternastek, a w KHW nie. W KHW obowiązuje także układ zbiorowy, którego nie ma w KHW.
Nie wiadomo, co na ten plan powie Bruksela, która bardzo uważnie przygląda się pomysłom dotyczącym górnictwa. Nie jest też tajemnicą, że Unia Europejska przychylniej odnosi się do inicjatyw dotyczących energii odnawialnej niż z węgla. Rząd czekają też rozmowy ze związkami zawodowymi. Te - jak informował wiceminister Tobiszowski - jeszcze się nie rozpoczęły. Do połowy stycznia resort energii chce mieć plan połączenia obu górniczych grup, a rozmowy zacząć w lutym. Jak już wspominaliśmy, pieniądze na wypłaty skończą się w marcu, więc harmonogram jest napięty.
Pozostaje jeszcze problem pieniędzy. O to właśnie rozbiły się pomysły na górnictwo rządu Ewy Kopacz - rząd nie był w stanie zmontować finansowania dla Polskiej Grupy Górniczej. Rząd Beaty Szydło to finansowanie dopiął, choć też trwało to miesiącami.
Pieniądze są potrzebne i tym razem. Wiceminister Tobiszowski nie ukrywa, że PGG, choć ma szansę wyjść na prostą, nie udźwignie jeszcze dodatkowo problemów katowickiego holdingu.
Rząd zdaje sobie sprawę, że KHW nie jest atrakcyjnym kąskiem dla inwestorów. To kolejny argument za fuzją. Jak wskazuje Tobiszowski, 700 mln zł, które do KHW mieli wnieść trzej inwestorzy: Enea, Węglokoks i Towarzystwo Finansowe Silesia podwyższą kapitał PGG. Dodatkowo potrzeba jeszcze 400 mln zł na niezbędne inwestycje w kopalniach holdingu: Murcki-Staszic i Mysłowice-Wesoła.