W całej Unii Europejskiej do czasu zimowego wraca się w ostatnią niedzielę października, a na czas letni przechodzi się w ostatnią niedzielę marca. Mówi o tym obowiązująca bezterminowo dyrektywa UE ze stycznia 2001 r.: "Począwszy od 2002 r. okres czasu letniego kończy się w każdym państwie członkowskim o godz. 1.00 czasu uniwersalnego (GMT), w ostatnią niedzielę października".
W Polsce zmianę czasu reguluje rozporządzenie prezesa Rady Ministrów. Kolejne takie rozporządzenie rząd wydał na początku listopada 2016 roku. Przedłuża ono stosowanie czasu letniego i zimowego do 2021 roku.
Może się to jednak zmienić, bo w październiku sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych poparła jednogłośnie projekt ustawy autorstwa posłów Polskiego Stronnictwa Ludowego, który zakłada brak zmiany czasu na letni i zimowy. Według propozycji PSL czas letni miałby obowiązywać cały rok, ale dopiero od 1 października 2018 r. Dlatego, nawet gdyby projekt PSL zyskał poparcie Sejmu, Senatu i prezydenta, to czas zmienialibyśmy jeszcze w marcu 2018 roku.
Odbywająca się dwa razy w roku zmiana czasu ma się przyczynić do efektywniejszego wykorzystania światła dziennego i oszczędności energii, choć opinie co do tych korzyści są podzielone.
Jak tłumaczył szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz, propozycja PSL jest umotywowana m.in. względami ekonomicznymi, zdrowotnymi i społecznymi. Kosiniak-Kamysz przekonywał, że zmiana czasu powoduje - poza stratami ekonomicznymi - m.in. więcej wypadków samochodowych, incydentów sercowo-naczyniowych, w tym zawałów.
Ile kosztuje nas zmiana czasu?
"Zmiana czasu co pół roku jest niemieckim wynalazkiem z pierwszej wojny światowej, a jej jedynym celem było zaoszczędzenie energii. Od dziesięcioleci taka korzyść jest kompletnie nieaktualna" - piała w zeszłym roku Fundacja Republikańska w komentarzu do raportu "Zła zmiana. Negatywne konsekwencje zmiany czasu".
Jej ekspert Radosław Żydok twierdzi, że zmiana czasu nie ma dziś ekonomicznego uzasadnienia. Przesunięcie wskazówek zegara miało dawniej pozwolić na oszczędności w przemyśle, ale obecnie większość fabryk i tak pracuje w trybie 24-godzinnymi i przy sztucznym oświetleniu.
Problemów ze zmianą jest - jego zdaniem - natomiast mnóstwo. Kolejarze, linie lotnicze czy autobusowe przy przechodzeniu na czas letni (gdy przestawiamy zegarki o godzinę do przodu) mają godzinne opóźnienie. Z kolei przy przechodzeniu na zimowy (cofnięcie zegara o godzinę) cały niemal ruch pasażerski musi na godzinę zostać wstrzymany. Wielu przewoźników wprowadza wtedy specjalne rozkłady jazdy.
Kłopoty mają też banki. Jak podaje Fundacja, większość z nich musi wyłączyć nawet na kilka godzin swoje system bankowości elektronicznej. W części nie można płacić wtedy też kartą czy wyjmować pieniędzy z bankomatów.
Na zmianie czasu tracą też firmy. Te muszą bowiem inaczej zorganizować pracę swoim pracownikom. A w przypadku cofania zegarów dopłacić za godzinę nadliczbową. FR przedstawia wyliczenia amerykańskich naukowców, którzy twierdzą, że zmiana czasu zmniejsza efektywność pracowników. Dodatkowo skrócenie snu o godzinę prowadzi do większej liczby wypadków w pracy oraz na drogach. Ma mieć też negatywny wpływ na m.in. choroby układu krążenia i ogólne samopoczucie.
Według dyrektor departamentu doskonalenia regulacji gospodarczych w Ministerstwie Rozwoju, Joanny Sauter-Kunach, nie ma dokładnych badań na temat kosztów zmiany czasu. Sauter-Kunach mówi, że brakuje całościowych badań, które pomogłyby oszacować, czy przestawianie wskazówek zegara się opłaca.
Ludzie cierpią przez zmianę czasu?
Z badań specjalistów University of Alabama w Birmingham (USA) wynika np., że cofnięcie wskazówek o jedną godzinę jesienią zmniejsza ryzyko zawału serca o 10 proc. Główny autor badań, kardiolog prof. Martin Young twierdzi, że odwrotne działanie wykazuje jednak przesunięcie wiosną wskazówek zegara o godzinę do przodu. Może ono zwiększać ryzyko zawału serca o 10 proc.
Dr n. med. Dorota Wołyńczyk-Gmaj, psychiatra, specjalista ds. zaburzeń snu podkreśla jednak, że nauka nie jest jednoznaczna ws. wpływu zmiany czasu na zdrowie.
- Wyniki badań są sprzeczne lub wykluczające się. Wynika to z faktu, że badania są prowadzone na różnych grupach, w różnych krajach leżących na różnych szerokościach geograficznych, i różne są metodologie tych badań. Trudno zatem jednoznacznie stwierdzić, jak zmiana wpływa na stan zdrowia człowieka - podkreśla.
Jednak zdaniem prof. Elżbiety Pyzy z Instytutu Zoologii i Badań Biomedycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego lepiej by było, gdybyśmy nie musieli na wiosnę i zimą przestawiać zegarków, tylko przez cały czas funkcjonować w zgodności ze wskazaniami zegara wewnętrznego, zsynchronizowanego z dobowymi zmianami warunków, które panują środowisku zewnętrznym.
- To, w jakim stopniu co pół roku odczuwamy konsekwencje zmiany czasu, wynika przede wszystkim ze stopnia naszej wrażliwości na takie zmiany - stwierdza prof. Pyza. - Jedni ludzie odczuwają to jako dużą dolegliwość, inni jako mniejszą. Teoretycznie jeden dzień powinien wystarczyć, żeby zegar wewnętrzny mógł się przystosować do jednogodzinnej zmiany czasu. Ale nie wszyscy reagują w ten sposób; niektórzy do nowych warunków przyzwyczajają się nie przez jedną dobę, ale np. przez cały tydzień- mówi.
Rozróżnienie na czas zimowy i letni stosuje się w blisko 70 krajach na całym świecie. W 2014 r. na stałe na czas zimowy przeszła Rosja. W Polsce zmiana czasu została wprowadzona w okresie międzywojennym, następnie w latach 1946-1949 i 1957-1964; obecnie obowiązuje nieprzerwanie od 1977 r.