Narodowy przewoźnik w Niemczech ratuje swojego konkurenta - Air Berlin, dzierżawiąc od niego 38 samolotów i załóg. A planuje jeszcze więcej. Pojawiają się jednak obawy, że to próba przejęcia drugiej co do wielkości linii lotniczej w Niemczech.
- Lufthansa nie widzi żadnych ograniczeń co do liczby samolotów i załóg, które może wydzierżawić od Air Berlin - powiedział Carsten Spohr, szef Lufthansy niemieckiej gazecie "Bild am Sonntag".
- Wspieramy już Air Berlin, wynajmując 38 samolotów i ustawiamy je na naszych trasach. Wyobrażam sobie jednak, że poszerzymy tę współpracę i wynajmujemy kolejne samoloty oraz załogę Air Berlin - powiedział Spohr.
Szef Lufthansy skrytykował jednocześnie tych, którzy twierdzą, że dzierżawa samolotów od konkurencji to podstęp i próba przejęcia Air Berlin.
Takie podejrzenia nie są jednak bezzasadne. Wcześnie Spohr wyrażał już zainteresowanie konkurentem, pod warunkiem, że zostanie zmniejszone jego zadłużenie oraz koszty, jak przypomina "NY Times".
Takiego scenariusza obawiają się agencje turystyczne, niemiecki regulator, który czuwa nad tworzeniem się monopoli, i Ryanair - brytyjska linia niskokosztowa. Lufthansa jest bowiem flagową linią lotniczą w Niemczech, jednak Air Berlin też wcale nie jest małym podmiotem, to druga największa linia lotnicza w Niemczech.
Air Berlin ma kłopoty nie od dziś. W 2016 roku na swojej działalności osiągnął rekordową stratę netto w wysokości 782 mln euro. Rok wcześniej starta wynosiła 446 mln euro.
Te ogromne problemy finansowe wymusiły plan restrukturyzacji. Firma zamknęła swoją bazę operacyjną w Hamburgu i pięciu innych miastach w Niemczech. Przeprowadzono zwolnienia i zmniejszono liczbę połączeń.
Dzierżawa samolotów dla Lufthansy to próba ratowania miejsc pracy, linia zatrudnia obecnie ok. 8 tys. osób.
29 proc. udziałów Air Berlin należy do Etihad - przewoźnika z siedzibą w Abu Zabi.