- To układ dobry zarówno dla naszego kraju, jak i partnerów z Unii Europejskiej. Szanuje głosy naszych obywateli i oddaje kontrolę nad prawem, granicami i pieniędzmi. Równocześnie zapewnia miejsca pracy, bezpieczeństwa i jedność naszego Zjednoczonego Królestwa - rozpoczęła swoje wystąpienie w Pałacu Westminsterskim Theresa May.
Polityk poinformowała także, że jeśli wynegocjowana umowa wejdzie w życie, a porozumienie o przyszłych relacjach zostanie zaakceptowane, będzie to oznaczać koniec swobodnego przepływu osób. W jego miejsce pojawią się przepisy imigracyjne oparte o umiejętności. - Nie kraj pochodzenia będzie istotny, ale to, co ci ludzie mogą zaoferować naszemu państwu - wyjaśniła.
Zdaniem Theresy May jednym z największych sukcesów negocjacji z Brukselą jest uzgodnienie "nowej strefy wolnego handlu bez taryf, barier celnych czy kontyngentów". - To pierwsze takie porozumienie pomiędzy Unią Europejską a jakąkolwiek rozwiniętą gospodarką na świecie - wskazywała i przypomniała, że opuszczenie szeregów wspólnoty na wynegocjowanych warunkach pozwoli rządowi z Londynu zawierać dowolne umowy handlowe z partnerami na całym świecie.
Choć w tej narracji wszystko wydaje się być uzgodnione, to na brexit w zaplanowanym terminie (marzec 2019 r.) pada cień niepewności. Układ bowiem musi zostać zatwierdzony przez liderów 27 unijnych państw, którzy spotkają się 25 listopada na specjalnym szczycie. Nie wiadomo, czy tak się stanie, ponieważ niektóre z europejskich państw przypomniały sobie o nierozwiązanych problemach. I tak np. premier Hiszpanii Pedro Sanchez podniósł w dwustronnych rozmowach kwestię Gibraltaru.
- Negocjacje są obecnie w krytycznym punkcie - przyznała May przed parlamentem i dodała, że pełna brytyjska kontrola nad tym skrawkiem lądu na Półwyspie Iberyjskim nie jest zagrożona. W kontekście "krytycznego punktu" negocjacji premier Wielkiej Brytanii dodała, że kluczowe okażą się 3 doby poprzedzające unijny szczyt.
Te słowa traktować można nie tylko w kontekście relacji z europejskimi partnerami. Nie jest bowiem tajemnicą, że nawet partyjni koledzy Theresy May krytykują wynegocjowany układ. Podczas wspomnianej debaty były minister spraw zagranicznych w jej rządzie Boris Johnson stwierdził, że 26 stron politycznej deklaracji o przyszłych relacjach, "zmienia brexit w nonsens".
Premier w trakcie debaty odpierała także formułowane pod jej adresem za pośrednictwem mediów przez premier Szkocji Nicolę Sturgeon. Zapewniała w tym kontekście, że rybołówstwo nie będzie stanowiło karty przetargowej w rozmowach z partnerami z UE, a Zjednoczone Królestwo stanie się niezależnym państwem przybrzeżnym ze wszystkimi przynależnymi z tego tytułu swobodami.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl