Zarabiaj 4050 zł – plakaty o tej treści pojawiły się na budynkach sieci marketów. Już wcześniej, na początku marca, dyskont podwyższył pensje o 9 proc.
Oprócz 4050 zł pensji Lidl dorzuca umowę na min. 12 miesięcy, brak okresu próbnego, bezpłatną prywatną opiekę medyczną nie tylko dla pracownika ale też jego rodziny, ubezpieczenie na życie i kartę MultiSport. Gdzie jest więc haczyk?
Oferowane pieniądze to nie kwota netto, tylko brutto. Oznacza to, że na rękę pracownikom zostanie ok. 2,9 tys. zł. Ponadto nie od razu pracownicy dostaną takie wypłaty. Na początek będzie to od ok. 2800 zł brutto (czyli. 2020 na rękę) do 3550 zł (czyli 2540 netto).
Dopiero po roku pracy pensja pójdzie w górę, ale jest to podwyżka gwarantowana. Pracownik z takim stażem zarobi w Lidlu od 2950 do 3750 brutto. A po następnych 12 miesiącach – 3150-4050 zł.
Należy też pamiętać, że płace w Lidlu dopiero co poszły w górę. Z początkiem marca pracownicy sieci dostali podwyżki w wysokości niemal 10 proc. I była to pierwszy tego typu krok od roku. Spółka nie zrobiła tego oczywiście bezinteresownie. Była to odpowiedź na podobny krok ze strony Biedronki.
Wcześniej sieci handlowe nie były skore do podwyżek. Ale z danych firmy Work Service wynika, że już połowa polskich firm ma kłopoty z zatrudnieniem. Walka o klienta zeszła więc na dalszy plan. Zaczęła się walka o pracownika.