Kolejne zamieszanie wokół Polskich Kolei Linowych. Starosta tatrzański nie chce przedłużyć umowy na podnajem pokoju dla pracowników Tatrzańskiego Parku Narodowego na Stacji Górnej na Kasprowym Wierchu – twierdzą władze PKL. Starosta twierdzi, że jest wręcz odwrotnie. Wojna o kolejkę linową weszła w nową fazę, a cierpi na niej park narodowy.
Ponieważ cała kolejka mieści się na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego, to PKL zwyczajowo podnajmuje w Stacji Górnej lokal pracownikom parku. Jak twierdzi kolej, opłata jest symboliczna. Kwoty jednak nie podaje.
„Współpraca układała się dobrze i PKL miał nadzieję na jej kontynuowanie. W związku ze zbliżającym się terminem wygaśnięcia dotychczasowej umowy najmu, który przypadał na 31 lipca , TPN zwrócił się do PKL w czerwcu o przedłużenie umowy do 2020 r. Wniosek spotkał się z pozytywną reakcją ze strony PKL” – głosi stanowisko kolei.
Problem w tym, że aby park mógł wynająć pomieszczenia, musi zgodzić się na to nie tylko PKL, ale także właściciel Górnej Stacji. W tym wypadku Skarb Państwa - PKL ma z nim długoletnią umowę dzierżawy budynku - reprezentowany przez starostę tatrzańskiego oraz PTTK. I tu zaczynają się schody.
Jak twierdzi PKL, starosta bowiem nie wyraził zgody, by park narodowy wynajął pomieszczenia. Powód? Tego nie podano. W związku z wygaśnięciem umowy najmu PKL miało zażądać usunięcia wszystkich rzeczy pracowników parku z pomieszczenia.
Wojna toczy się o niewielki pokoik z kilkoma łóżkami piętrowymi, z którego pracownicy TPN korzystają, gdy muszą pracować w górach.
Kilka dni temu „Gazeta Wyborcza” opisywała jednak całą sprawę zupełnie odwrotnie niż wynika to ze stanowiska PKL. Starosta tatrzański miał sam wynająć pokój TPN, a więc pomijając Polskie Koleje Linowe. Tym miało się to nie spodobać, więc poprosili pracowników parku o usunięcie swoich rzeczy.
Spór kompetencyjny szkodzi więc dziś przyrodzie i parkowi. Kto na nim zyska? Na pewno prawnicy, bo PKL w swoim stanowisku już obiecuje podjęcie kroków prawnych.
Kłótnia o jeden malutki pokoik w Stacji Górnej to element większej układanki. I to na wysokim, bo rządowym poziomie.
* Cudowne austriackie góry *
Obecnie właścicielem PKL jest fundusz inwestycyjny, który kontroluje firmę przez spółkę z Luksemburga. To efekt prywatyzacji przeprowadzonej kilka lat temu. Dzięki niej najważniejsze w polskich górach koleje, miały się rozwijać i inwestować.
Pomysł od początku był jednak krytykowany przez PiS. Ten jeszcze w kampanii wyborczej zaznaczał, że zrobi wszystko, by koleje odzyskać. I właśnie obietnicę zaczyna spełniać. Kilka dni temu starosta tatrzański oznajmił,że złożył ofertę odkupu PKL.
- Złożyliśmy ofertę luksemburskiej spółce Altura (obecnemu właścicielowi akcji PKL - przyp. red. ) kupna 99,78 proc. akcji Polskich Kolei Linowych. Nie ujawniamy zaproponowanej kwoty, ponieważ negocjacje są poufne. To jest oferta wstępna - mówił starosta Piotr Bąk.
Wyceny spółki dokonać miała „jedna z czołowych polskich firm audytorskich z Warszawy”. Po wynegocjowaniu kwoty, zarząd powiatu tatrzańskiego chce, aby nabywcą akcji była spółka składająca się z powiatu oraz wszystkich gmin tegoż powiatu, czyli: Zakopane, Poronin, Kościelisko, Bukowina Tatrzańska i Biały Dunajec. Pienniądze wyłożyć miały polskie banki, a wspomóc finansowo całą transakcje miał też Tatrzański Park Narodowy.
Co na to PKL? Szybko oznajmiły, że nic na temat jakichkolwiek negocjacji nie wie.
"Zarząd PKL informuje, że nie są obecnie prowadzone żadne rozmowy w tej sprawie. Oferta złożona przez starostę tatrzańskiego została odrzucona przez właściciela Spółki" – czytamy w komunikacie.
Jednocześnie PKL poinformował, że zamierza sprzedać część akcji na giełdzie w ramach IPO. Kiedy to się stanie? Tego nie ujawniono. Ewentualnie więc powiat będzie mógł kupić udziały w kolejce, ale dopiero wtedy, gdy ta będzie debiutować na giełdzie.