- Mam podobny problem, ale tym razem chodzi o obywatela Egiptu, który chciał leczyć dziecko w Polsce - napisała czytelniczka money.pl po lekturze naszego tekstu na temat przedsiębiorcy z Pakistanu, któremu polska konsul odmówiła wizy. - Jest mi po prostu wstyd. Przed kim oni nas chronią, przed dziećmi? - pyta.
Aktualizacja 17:12
Polka, która poprosiła money.pl o nieujawnianie swojego nazwiska, zaprosiła do Polski obywatela Egiptu Omara Abdelkadera Ebrahima, który na 3 sierpnia ma umówioną wizytę w klinice chirurgii plastycznej w Polanicy-Zdroju. Pilną operację usunięcia blizn twarzy ma przejść jego dziecko.
Kim jest Omar Abdelkader Ebrahim? Jak wyjaśnia nam kobieta, Egipcjanin pracuje w sieci hoteli Tricorners Sunny Beach jako menedżer i jest głównym szefem kuchni. - Dwa lata temu chciał przylecieć do Polski i dowiedzieć się, jak to jest z leczeniem w naszym kraju - wyjaśnia. Poza tym chce poznać nasz kraj, od wielu lat ma do czynienia z turystami z Polski i Europy.
Przyjeżdżając z 11-letnim synem na operację do Polski, Ebrahim zostawiłby w Egipcie pozostałą część swojej rodziny - żonę z dwójką dzieci.
Choć Egipcjanin złożył wszystkie wymagane dokumenty, a prof. Kazimierz Kobus pisemnie potwierdził termin operacji chłopca, Ambasada Polski w Egipcie odmówiła wydania cudzoziemcowi wizy.
Jako powody odmowy wskazano "niewiarygodne informacje" zawarte w złożonych przez Ebrahima dokumentach, a także brak wystarczających gwarancji, że Egipcjanin zamierza opuścić terytorium Polski przed wygaśnięciem wizy.
- To absurd, bo wiza jest wystawiana czasowo, a ja jako osoba zapraszająca, ubiegając się o zaproszenie, muszę mieć zagwarantowane środki na utrzymanie osoby zapraszanej oraz jej deportację - wyjaśnia Polka.
W rozmowie z money.pl wyjaśnia, że na żądanie polskich służb musiała nawet przedstawić tytuł prawny do swojego mieszkania, a jednocześnie od Egipcjanina wymagano potwierdzenia rezerwacji w hotelu. Ebrahim zapłacił też zaliczkę za operację. Potwierdzenie przelewu przedstawił w ambasadzie, ale także to nie pomogło.
- Proszę sobie wyobrazić rozczarowanie tego dziecka, kiedy dowiedziało się, że nie może przylecieć na operację do Polski. Jednym z pytań do mnie było, czy nie dostał wizy dlatego, że jest Egipcjaninem - pisze Polka. - To dziecko zapytało, dlaczego Polacy przylatują do Egiptu i dlaczego jest polska ambasada, jeśli ambasador nie lubi Egipcjan - dodaje Polka.
- Jeśli tak ambasadorzy mają nas reprezentować, to jest mi po prostu wstyd. Przed kim oni nas chronią, przed dziećmi? - pyta retorycznie. Jak mówi, Egipcjanin spotkał się z bardzo nieprzyjemnym zachowaniem pracowników polskiej placówki dyplomatycznej.
Nasza rodaczka wyjaśnia, że sprawą odmowy wydania wizy próbowała zainteresować najwyższe władze państwowe, ale jak dotąd bez skutku. - Napisałam e-mail w powyższej sprawie do Kancelarii Prezydenta i do pani premier, ale zapewne to tylko pusta wiadomość, nic dla nich nie znacząca - stwierdza.
- Myślę, że takich osób jest więcej, a tak w ogóle to niejednokrotnie słyszałam w Egipcie, że wizę do Polski to się kupuje - mówi Polka.
Money.pl zwrócił się do MSZ i Ambasady w Kairze o przedstawienie stanowiska w opisywanej sprawie i wyjaśnienie, dlaczego Egipcjaninowi odmówiono przyjazdu na operację syna. Ambasadorem Polski w Egipcie od stycznia 2014 roku jest Michał Murkociński. Ten jednak milczy. Odpowiedziało jedynie biuro prasowe MSZ, jednak odsyła ono do konsula. Jak czytamy w nadesłanej odpowiedzi, tylko on decyduje o przyznaniu wizy i MSZ nie ma możliwości wpływania na jego decyzje.
W poniedziałek pisaliśmy o podobnej sprawie, dotyczącej pakistańskiego przedsiębiorcy, któremu odmówiono przyjazdu do Polski. Do Krakowa miał przylecieć na rozmowy biznesowe z lokalnym startupem, który stworzył solarne ławki o nazwie SEEDiA.
- Nasz partner robi interesy na całym świecie, podróżuje bez przeszkód. Przedsiębiorca, z bogatej rodziny, ukończone studia informatyczne. Nigdy nie podpisywał umowy zdalnie - powiedział money.pl Artur Racicki, współzałożyciel krakowskiego startupu.
- Czuję się zażenowany. Od trzech miesięcy nie możemy go ściągnąć do Polski, żeby pokazać na żywo nasze ławki solarne i podpisać umowę dystrybucyjną. Konsul się nie zgadza - mówił Racicki.
Money.pl wciąż nie otrzymał odpowiedzi od polskiej konsul w Islamabadzie Moniki Śnietki. Od poniedziałku milczy także Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ministerstwu Rozwoju zadaliśmy z kolei pytanie, czy tak restrykcyjna polityka służb konsularnych nie uderza w promowaną przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego ideę "innowacyjnej gospodarki" i wspierania startupów. Wciąż nie mamy żadnej odpowiedzi.