Strajkujący pracownicy PLL LOT decyzją prezesa spółki nadal nie mogą wchodzić do budynku spółki. Wyjątkiem są chwile, gdy na miejscu są media. Przedstawiciele związków zawodowych domagają się powołania mediatora.
Dzień po tym, jak prezes PLL LOT Rafał Milczarski klękał przed szefową Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego Moniką Żelazik, a strajkujących odwiedzali posłowie Platformy Obywatelskiej, protest pracowników państwowego przewoźnika nieco stracił temperaturę. Demonstrujący nie zamierzają jednak odpuszczać. - Będziemy tutaj do skutku - powiedział naszemu reporterowi Leszek Grzeszczyk, kapitan Embreara 170-190, który znalazł się w gronie 67 zwolnionych w trakcie strajku.
Grzeszczyk, podobnie jak liderka strajku, zapewniał, że są gotowi do rozmów i kompromisu po spełnieniu "warunków brzegowych". To przede wszystkim przywrócenie do pracy Moniki Żelazik oraz wszystkich 67 osób wyrzuconych podczas strajku, choć według ich relacji, nie wiadomo, kto naprawdę został zwolniony.
- Sam zarząd nie bardzo orientuje się, czy pracownicy są zwolnieni, czy nie. Do jednych "zwolnionych" dzwonią, do drugich wysyłają nowe plany (pracy - red.). Wyrzucono nawet osoby, które nie brały udziału w strajku - dodała szefowa Międzyzwiązkowego Komitetu Strajkowego Monika Żelazik.
Innym z problemów stojących na drodze do porozumienia jest zdaniem protestujących, chroniczny brak woli do rozmowy ze strony Rafała Milczarskiego. To zdanie podzielają związkowcy. Marek Mnich, wiceprzewodniczący Forum Związków Zawodowych, zaapelował do rządu o wyznaczenie mediatora, który poprowadzi negocjacje w Radzie Dialogu Społecznego między strajkującymi a zarządem. - Chodzi o godność - dodał.
O godności mówiła także Monika Żelazik, która zdradziła, że demonstrujący, niezależnie od warunków pogodowych, do głównego budynku spółki mogą wchodzić jedynie, gdy na miejscu pojawiają się media.
Wsparcia pracownikom PLL LOT udzielił także poseł kukiz'15 Łukasz Rzepecki, który promowane przez Milczarskiego wypychanie personelu pokładowego i pilotów na samozatrudnienie, nazwał "skandaliczną" praktyką.
- Miał być szacunek dla pracowników, a jest pycha i pogarda - dodał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl