Chińskie banki zapewnią 85 proc. funduszy potrzebnych na budowę dzielnicy drapaczy chmur w tworzonej od podstaw nowej stolicy Egiptu - donosi Bloomberg. Pozostałe 15 proc. z około 3 mld dol. wyłoży egipskie Ministerstwo Budownictwa. Rola Chińczyków nie ograniczy się jednak do finansowania. To także oni zrealizują inwestycję. W ten sposób zapewnią sobie dostęp do rynku afrykańskiego państwa, a pożyczone Egipcjanom pieniądze wesprą ich firmy.
Egipcjanie na spłatę pożyczki będą mieli 10 lat, choć zaczną płacić dopiero, gdy prace budowlane zostaną zakończone. Wykonawca - największa na świecie firma budowlana CSCE (kontrolowana przez chiński rząd - red.) - twierdzi, że potrzebuje na to od 36 do 42 miesięcy. Kair w zamian za wybór tego dewelopera może liczyć na atrakcyjne oprocentowanie - nie powinno przekroczyć 3 proc.
Zhao Wiang, zastępca dyrektora generalnego CSCE w Egipcie, poinformował, że koncern rozpoczął negocjacje z egipskimi podwykonawcami. Trudno jednak wyobrazić sobie, by Chińczycy zgodzili się oddać najdroższe zamówienia lokalnym firmom.
Budowa dzielnicy biznesowej, w której ma znaleźć się 21 drapaczy, w tym najwyższy budynek w Afryce - 385-metrowa wieża - to tylko część gigantycznego projektu prezydenta Abdela-Fataha El Sisiego. To z jego inicjatywy na wschód od obecnej stolicy , pośrodku niczego powstaje miasto, które będzie mogło pochwalić się 21 dzielnicami i mieszkaniami dla 5 mln osób. Prezydent chce, by w mieście posadzono największy na świecie park, w którym znajdzie się centrum kongresowe na 5000 osób, kilkaset szpitali i ponad 1000 meczetów oraz kościołów.