Była funkcjonariuszka warszawskiej delegatury ABW już w pierwszym kwartale 2012 roku wskazywała, że spółka OLT Express była "nakierowana na szybką upadłość". Nie wykluczała możliwości, że linie te służą do prania brudnych pieniędzy.
Komisja ds. Amber Gold przesłuchiwała w poniedziałek byłą pracownicę stołecznej ABW, która od pierwszego kwartału 2012 roku zajmowała się lotniczym wątkiem działalności Marcina P., właściciela Amber Gold i OLT Express. Nie była w stanie sprecyzować, kiedy dokładnie dostała polecenie zajęcia się tą sprawą, ale - jak zeznała - był to na pewno któryś z trzech pierwszych miesięcy 2012 roku.
Powiedziała też, że swoimi ustaleniami dzieliła się z przełożonymi. Na ich podstawie została sporządzana notatka, która pod koniec maja trafiła do najważniejszych osób w państwie. W notatce ABW wskazywała, że w jej ocenie Amber Gold to piramida finansowa, z której pieniądze wyprowadzane są do OLT Express.
- Informacje przeze mnie uzyskiwane wskazywały, że linie te, proponując te ceny biletów, nie mają szansy istnienia na rynku - powiedziała przesłuchiwana przez komisję była funkcjonariuszka, cytowana przez PAP. Dodała, że linie należące do Marcina P. stosowały ceny dumpingowe i pogarszały działalność polskiego przewoźnika, PLL LOT. Z jej ustaleń wynikało, że Amber Gold chce "przeprać" w OLT Express pieniądze.
Zeznała też, że nie wiedziała o tym, że dla spółki pracuje syn premiera Donalda Tuska, dopóki nie poinformowały o tym media.
Jak wyjaśniła, jej praca od momentu wszczęcia sprawy operacyjnej przez gdańską ABW miała jedynie charakter wspomagający.
Nie były to jedyne poruszane w poniedziałek wątki. Jednak druga część przesłuchania byłej funkcjonariuszki stołecznej delegatury ABW była niejawna.