- Ciężko nam odpowiadać za działania prokuratury, moim zdaniem zrobiliśmy wszystko, co było możliwe - powiedział zastępca dyrektora Departamentu Prawnego Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego Marcin Pachucki we wtorek przed komisją śledczą ds. Amber Gold.
Małgorzata Wassermann (PiS) zapytała świadka m.in. o to, czy przypomina sobie, aby wobec ignorowania pism UKNF przez organy ścigania, rozmawiano w Urzędzie o tym, że w tej sprawie trzeba zrobić coś więcej. - Nie przypominam sobie takiego zdarzenia, nie wykluczam, że ono miało miejsce - odpowiedział.
Dodał, że w listopadzie 2011 roku, czyli przed skierowaniem pisma do Prokuratora Generalnego, został poproszony przez przełożonego o przygotowanie dla przewodniczącego albo zastępcy przewodniczącego chronologii zdarzeń, i taki dokument został przygotowany.
Pachucki przyznał, że w jego Urzędzie dostrzegano, że postępowanie jest prowadzone "z trudnościami", i że należy działać "na innych forach". Dodał, że powołany został jednak biegły i wtedy "wydawało się, że postępowanie weszło na dobre tory". Jak podkreślił, działania Urzędu przynosiły efekty, czego dowodem jest uchylenie postanowienia prokuratora.
Jak podkreślał, Urząd KNF nie prowadzi postępowań karnych. - Zawiadamia i ewentualnie przekazuje informacje, a postępowanie karne prowadzi prokuratura. Działaliśmy w takim zakresie, w jakim mieliśmy informacje - powiedział.
Wassermann pytała też świadka o jego ocenę rosnącego ryzyka związanego z Amber Gold. - Gdy wzrastała liczba punktów obsługi klienta i coraz większa była kampania reklamowa, to trudno było nie uznać, że zakres działalności się zwiększa, co może oznacza, że więcej pieniędzy ewentualnie zostanie ukradzionych - mówił. Dodał, że w przypadku OLT nie pamięta, jak oceniał tę kwestię.
Wcześniej przed komisją ds. Amber Gold zeznawał były rzecznik oraz dyrektor departamentu komunikacji społecznej Urzędu KNF Łukasz Dajnowicz.Stwierdził on, że każdy mógł dotrzeć do informacji o ostrzeżeniu KNF ws. Amber Gold (więcej o tym tutaj)
.