Komisja, jako organ administracji, ma badać zgodność z prawem decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Sprawa dotyczy tzw. dekretu Bieruta z 1945 r., którego skutkiem było przejęcie wszystkich gruntów przez miasto stołeczne Warszawę, a w 1950 r. - po zniesieniu samorządu terytorialnego - przez Skarb Państwa. Objęto nim ok. 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości. Właściciele zabranych nieruchomości mieli pół roku na złożenie wniosku o przyznanie im prawa wieczystej dzierżawy z czynszem symbolicznym, ale w praktyce większość wniosków nie była rozpatrywana lub rozpatrywano je odmownie. Po zmianie ustrojowej w 1989 r. właściciele i spadkobiercy przejętych nieruchomości zaczęli zabiegać o zwrot własności.
W ubiegły czwartek Sejm wybrał siedmiu członków komisji. Są to: komornik Łukasz Kondratko, poseł Jan Mosiński, poseł Paweł Lisiecki i prawnik Sebastian Kaleta (zgłoszeni przez PiS), poseł Robert Kropiwnicki (zgłoszony przez PO) prawnik Adam Zieliński (zgłoszony przez Kukiz'15) i radca prawny Bartłomiej Opaliński (zgłoszony przez PSL). Potrzebnej większości nie uzyskał kandydat N poseł Jerzy Meysztowicz, któremu sejmowa komisja odmówiła pozytywnej rekomendacji gdy się okazało, że członek rodziny posła ubiega się o zwrot nieruchomości w stolicy. Procedura wyboru na wakat w komisji będzie powtórzona.
- Musimy poczekać jeszcze dwa tygodnie do tego, aż parlament powoła ostatniego członka komisji i wtedy będzie pierwsze posiedzenie - mówił w piątek przewodniczący komisji, wiceszef MS Patryk Jaki.
W związku z tym w poniedziałek odbędzie się tylko robocze spotkanie komisji (przed czwartkowymi głosowaniami planowano tego dnia pierwsze posiedzenie komisji). Podczas spotkania ma się odbyć dyskusja, jakimi nieruchomościami komisja zajmie się w pierwszej kolejności. Które to będą, będzie wiadomo po pierwszym posiedzeniu komisji w pełnym składzie. - I od razu będziemy ogłaszali listę stron i świadków - dodał Jaki.
Szybko, ale starannie
Chciałby on, aby komisja pracowała "w miarę szybko, ale starannie", a nad jedną sprawą - "plus minus od miesiąca do półtora". Choć zależy to m.in. od sprawności przesłuchań stron i świadków oraz gromadzenia dokumentów. - Może to trwać przynajmniej na początku trochę dłużej, ponieważ mamy pełną świadomość, że cenzurą naszej pracy będą decyzje sądów; zapewne będą odwołania stron od decyzji komisji - zaznaczył Jaki.
Jaki chciałby też, by rozprawy przed komisją odbywały się co najmniej raz w tygodniu - prace własne członków komisji mają się odbywać codziennie. Rozprawy komisji - która będzie obradować w największej sali gmachu MS - będą jawne dla mediów. Będzie można też je śledzić w internecie.
W piątek powołano 9-osobową Radę Społeczną - organ opiniodawczy komisji. Rada będzie brała udział w rozprawach komisji. Będzie opiniowała projekt każdej jej decyzji. Weszli do niej działacze ruchów lokatorskich, które walczyły z "dziką reprywatyzacją".
Komisję powołano na podstawie ustawy o "szczególnych zasadach usuwania skutków prawnych decyzji reprywatyzacyjnych dotyczących nieruchomości warszawskich wydanych z naruszeniem prawa". Nie zakreśla ona ram czasowych badanych decyzji ani terminu zakończenia jej prac.
Sprawa Chmielnej przelała czarę goryczy
Powołanie komisji to pokłosie afery reprywatyzacyjnej w stolicy, która głośna stała się latem 2016 r. po ujawnieniu przez "Gazetę Wyborczą" szczegółów sprawy wartej ok. 160 mln zł działki przy Pałacu Kultury i Nauki, pod dawnym adresem Chmielna 70. Na mocy decyzji ratusza z 2012 r. została ona przejęta przez trzy osoby, które nabyły roszczenia od spadkobierców - mimo że odszkodowanie za nią dostał wcześniej jej ostatni przedwojenny właściciel, obywatel Danii. Prokuratorskie zarzuty mają już osoby zaangażowane w zwrot działki, m.in. były urzędnik ratusza Jakub R. i znany adwokat Robert N. (przebywają w areszcie).
Pomysł komisji rząd ogłosił jesienią 2016 r. Jak w październiku 2016 r. oceniała premier Beata Szydło, przez ostatnie lata rządów PO-PSL w Warszawie dochodziło do "skandalicznych sytuacji". Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro mówił, że władze Warszawy "w rzeczywistości sankcjonowały działania różnych maści oszustów i biernie przyglądały się procesowi, który prowadził do krzywdy tysięcy mieszkańców Warszawy wyrzucanych często na bruk". - Co więcej, władze miasta Warszawy sowicie wypłacały odszkodowania liczone w dziesiątkach czy setkach milionów złotych ludziom, którzy nigdy nie powinni dostać ani grosza, bo nie mieli żadnego tytułu do nieruchomości - dodawał.
MS przygotowało projekt ustawy, którą Sejm uchwalił 9 marca br., a 31 marca podpisał prezydent Andrzej Duda. Opozycja podkreślała, że komisja będzie wkraczała w kompetencje władzy sądowniczej, ale nie będzie niezawisła jako swoisty "trybunał ludowy". Przedstawiciele rządu mówili o przywróceniu elementarnego poczucia sprawiedliwości i naprawieniu krzywd, oraz że komisja jest gwarancją, iż państwo "dorwie grupę cwaniaków", którzy brali udział w aferze reprywatyzacyjnej.
Co może komisja
Komisja może utrzymać w mocy decyzję reprywatyzacyjną (uznać słuszność zwrotu nieruchomości), albo uchylić ją i podjąć decyzję merytoryczną, która pozwoli odebrać bezprawnie pozyskaną nieruchomość. Będzie też mogła uchylić decyzję reprywatyzacyjną i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia organowi, który ją wydał, wraz z wiążącymi wskazaniami co do dalszego postępowania.
Unieważnić decyzję reprywatyzacyjną komisja może m.in., jeżeli ktoś uzyskał nieruchomość po zakupie roszczeń o cenie "niewspółmiernej do wartości nieruchomości"; gdy po jej przejęciu doszło od utrudniania korzystania z lokalu, groźby bezprawnej czy przemocy; gdy nieruchomość zwrócono niezgodnie z prawem reaktywowanej spółce sprzed 1939 r. lub też gdy już wcześniej za daną nieruchomość wypłacono odszkodowanie.
Komisja może stwierdzać wydanie decyzji reprywatyzacyjnej z naruszeniem prawa, jeśli wywołała nieodwracalne skutki prawne. Wtedy komisja może nałożyć na osobę, która skorzystała na wydaniu decyzji, obowiązek zwrotu nienależnego świadczenia w wysokości odpowiadającej wartości bezprawnie przejętej nieruchomości. Można od tego odstąpić w zależności od "stopnia przyczynienia się przez osobę, na rzecz której decyzja reprywatyzacyjna została wydana (...) do wydania tej decyzji".
Komisja może wstrzymywać postępowania innych organów, np. sądów oraz wpisywać w księgach wieczystych ostrzeżeń o toczącym się jej postępowaniu. Może też przyznawać od miasta Warszawy odszkodowania lub zadośćuczynienia lokatorom, jeśli nieprawidłowości reprywatyzacyjne spowodowały pogorszenie ich sytuacji materialnej.
Decyzje i postanowienia komisja wydaje większością głosów, w głosowaniu jawnym, w obecności co najmniej 5 członków, w tym przewodniczącego. Od decyzji komisji przysługuje skarga do sądu administracyjnego
Według ustawy osoba wezwana na świadka lub biegłego ma obowiązek stawić się i złożyć zeznania - pod rygorem grzywny do 10 tys. zł.
Trwa 175 postępowań prokuratorskich ws. stołecznej reprywatyzacji. Oprócz prowadzenia śledztw, prokuratorzy wnoszą tzw. sprzeciwy wobec reprywatyzacji działek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Warszawie. Występują też na drogę cywilną do sądów by unieważniać niezgodne z prawem umowy sprzedaży roszczeń. Wnoszą ponadto o wykreślanie z Krajowego Rejestru Sądowego "reaktywowanych" przedwojennych spółek, których członkowie "nowych władz" występowali z roszczeniami o zwrot dawnych nieruchomości tych firm.
Polska - jako jedyny kraj postkomunistyczny - nie ma ustawy reprywatyzacyjnej, która całościowo rozwiązałaby kwestię mienia odebranego po wojnie przez komunistów.
Łukasz Starzewski