Prokuratorzy z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku zrobili wiele, by "wyprostować" śledztwo w sprawie Amber Gold - mówił były szef Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku Ireneusz Tomaszewski we wtorek przed komisją śledczą.
W ten sposób opisywał sytuację po przejęciu śledztwa przez Prokuraturę Okręgową w Gdańsku od Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
- Założyłem, że to postępowanie będzie u nas się toczyło do momentu, gdy zabezpieczymy właściwe dowody - mówił.
Przyznał zarazem, że gdy "sprawa nabrzmiała", a pracę prokuratury utrudniały publikacje medialne, po konsultacji z prokuratorem generalnym złożył wniosek o przeniesienie sprawy do prokuratury w Łodzi. - Nie pamiętam, czy to prokurator generalny zasugerował czy ja, ale ustaliliśmy, że moment jest już odpowiedni - powiedział. Dodał, że wniosek ten był na piśmie, ale nie pamięta jego daty.
Pytany, zaprzeczał, że miał kontakty z przedstawicielami władz samorządowych Gdańska, poza spotkaniami okazjonalnymi. Podobnie było w przypadku parlamentarzystów.
Fragment przesłuchania prokuratora Tomaszewskiego dotyczył zarzutów dyscyplinarnych wobec prowadzącej śledztwo w sprawie Amber Gold Barbary Kijanko z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz.
Szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała, dlaczego zarzut dyscyplinarny był tak sformułowany przez rzecznika dyscyplinarnego, że przyczynił się do uniewinnienia prok. Kijanko przez sąd, bo dotyczył decyzji o umorzeniu postępowania, do czego każdy prokurator ma prawo.
- Czy według pana postawienie zarzutu, że prokurator rażąco naruszył przepisy, bowiem dwukrotnie niesłusznie umorzył postępowanie, w obliczu tego, jak to postępowanie było prowadzone, to był prawidłowo postawiony zarzut? - pytała. - Pan miał zasadniczy wpływ na kształt zarzutu - dodała.
- Może zarzut był mało precyzyjny, ale obejmował stan faktyczny taki, jaki był w tej sprawie - odpowiedział świadek.
Na to Wassermann wymieniała nieprawidłowości w postępowaniu prokurator Kijanko. M.in. umorzenie postępowania bez wykonania czynności, dwukrotne przesłuchanie świadka, który mógłby wystąpić jako podejrzany, wydanie mu kserokopii akt, zlekceważenie trzech kolejnych zawiadomień KNF, nie zweryfikowanie stanu faktycznego w sprawie, brak wydania postanowienia o zabezpieczeniu dokumentów i o wydaniu złota przez bank.
W tym kontekście szefowa komisji zapytała, dlaczego prok. Kijanko nie został postawiony zarzut uchybienia godności zawodu prokuratora. Jednak zdaniem Tomaszewskiego zarzut dyscyplinarny "był tak sformułowany, że mieściły się w nim wszystkie te rzeczy". - Zarzut musi być zwięzły - przekonywał.