- Nie jestem kolejnym prokuratorem, który ma amnezję. Mam prawo nie pamiętać różnych spraw, które wpływały w tamtym czasie - powiedział przed komisją śledczą prokurator Dariusz Różycki. Dodał, że pierwszy zapamiętany kontakt ze sprawą Amber Gold miał w maju lub czerwcu 2012.
Różycki był szefem Prokuratury Okręgowej w Gdańsku od 2008 r. do wiosny 2016 r.
- Pierwszy kontakt ze sprawą Amber Gold utkwił mi w pamięci około maja lub czerwca 2012 r., kiedy odwiedził mnie dyrektor ABW wraz z zastępcą i poinformował mnie o tej sprawie - powiedział prokurator. Dodał, że później dowiedział się, iż ze sprawą miał już wcześniej kontakt - dekretował pismo, które wpłynęło z KNF do gdańskiej prokuratury okręgowej. - Ale tego faktu nie pamiętam - zaznaczył.
Przewodnicząca komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała: Panie prokuratorze, czy ma pan problem z pamięcią? - Moja pamięć zależy od informacji, które docierają do mnie, nie jestem w stanie zapamiętać wszystkiego - odpowiedział świadek.
- Nie wiem, czy komisja wie, jak wygląda praca prokuratora okręgowego. To są największe prokuratury w Polsce wówczas prokuratorowi okręgowemu na biurko dziennie wpływało 250 dokumentów. To były dokumenty cienkie i grube, z którymi prokurator musi się zapoznać. Siłą rzeczy robiłem to w sposób niedokładny, bo nie starczyłoby na to czasu. Jeszcze dodatkowo nadzorowałem wydział budżetowo-administracyjny, jedno z ważniejszych ogniw w prokuraturze. Podpisywałem około 300-400 rachunków dziennie - mówił świadek.
Wassermann odpowiedziała, że komisja wie, jak pracuje prokuratura, ale nie wyobraża sobie sytuacji, że szef prokuratury rejonowej otrzymuje pytanie od mediów o daną sprawę i nie informuje przełożonego z okręgu, że będzie udzielał mediom o tej sprawie informacji. - Albo pan nie panował nad swoją jednostką, albo pan nie chce tego komisji powiedzieć - oceniła.
Przewodnicząca komisji w tym kontekście wskazywała na medialne wypowiedzi o sprawie Amber Gold ze strony Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Wrzeszcz udzielane w prasie jeszcze w styczniu 2010 r. Różycki odpowiadał, że jeśli chodzi o informacje medialne, to w 2010 r. nie było jeszcze uregulowane przekazywanie tych informacji w prokuraturze i nie wiedział o wszystkich sprawach, o których informowali w mediach prokuratorzy rejonowi.