Komisja weryfikacyjna do spraw reprywatyzacji we wtorek o godzinie 10 rozpoczęła prace. Zbada sprawę działki przy Pałacu Kultury i Nauki na pl. Defilad, znanej dawniej pod adresem Sienna 29.
aktualizacja 13:26
Przewodniczący Patryk Jaki od początku posiedzenia, które transmituje na swoim profilu na Facebooku, daje popis. Podważa kompetencje innych prawników, ogranicza swobodę wypowiedzi. "Niepotrzebnie podgrzewa pan atmosferę" - usłyszał od jednego z uczestników rozprawy. "Może się to państwu nie podobać, trudno" - odparł Jaki.
Na rozprawę wezwano - jako świadków - Bartosza Dominiaka (byłego radnego z Warszawy), Jacka Wojciechowicza (byłego wiceprezydenta stolicy) i Michała Sz. (rzeczoznawcę). W charakterze stron wezwano: spadkobierców dawnych właścicieli; firmę Echo Projekt Sienna Sp. z o.o; beneficjenta decyzji handlarza roszczeń Macieja M. oraz prezydent stolicy Hannę Gronkiewicz-Waltz.
200 metrów zamiast 30
Sprawa Siennej 29 jest podobna do tej dotyczącej nieodległej działki spod PKiN pod dawnym adresem Chmielna 70, którą komisja badała 13 lipca. Miasto przyznało prawo użytkowania wieczystego działki Sienna 29 Maciejowi M., który planował wybudowanie tam 60-piętrowego wieżowca. Jak podawało stowarzyszenie Miasto Jest Nasze, wiceprezydent Wojciechowicz miał doprowadzić do zmiany przez Radę Miasta planu zagospodarowania przestrzennego - tak, by można na działkach przy PKiN wznosić budynki o wysokości już nie tylko 30 m, ale ponad 200 m.
- Nad planem zagospodarowania przestrzennego, odnoszącym się do Siennej 29, Rada Miasta powinna była procedować inaczej. Ten plan zasługiwał, by mieć oddzielną sesję - zeznał we wtorek przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji b. stołeczny radny Bartosz Dominiak.
- Ja mam wrażenie, że chodziło o pokazanie tego, iż ten miejscowy plan jest uchwalony. To był środek kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi w 2010 r., trzy, cztery tygodnie później były wybory. Jako radny odbierałem to tak, że to był element kampanii wyborczej - zeznał Dominiak.
- Uważam, że jeśli ktoś chciał zmieniać ten plan, uznał, że poprzedni jest zły, to tempo prac było tak naprawdę za wolne. Zresztą w Warszawie wszystkie miejscowe plany, duża część z nich, jest bardzo wolno procedowana. Są takie miejscowe plany, które po osiem lat są przygotowywane - ocenił świadek.
Jak jednak podkreślił, "można było procedować nad tym planem szybciej, ale na pewno inaczej". - Wydaje mi się, że miejscowy plan, chyba najważniejszy w Polsce - zaryzykuję takie stwierdzenie - zasługiwał na to, żeby mieć oddzielną sesję. - Nie powinien być punktem 11. czy 12. sesji składającej się z kilkudziesięciu punktów i bodaj 25. na posiedzeniu komisji składającym się z 30 punktów.
- Na tej ostatniej sesji niewątpliwie było ciśnienie była wola jego uchwalenia i tak też się stało - ocenił Dominiak.
230 poprawek do planu
W 2010 r. złożyłem 230 poprawek do planu zagospodarowania przestrzennego wokół pl. Defilad, w tym merytoryczne; nie zostały one rozpatrzone - mówił przed komisją weryfikacyjną b. stołeczny radny Bartosz Dominiak.
Komisja bada we wtorek sprawę działki przy Pałacu Kultury i Nauki na pl. Defilad (dawny adres - Sienna 29). Po raz czwarty nie stawiła się prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
W 2012 r. miasto przyznało prawo użytkowania wieczystego tej działki Maciejowi M., który planował wybudowanie tam 60-piętrowego wieżowca. W 2010 r. zaś - jak podawało stowarzyszenie Miasto Jest Nasze - wiceprezydent Jacek Wojciechowicz przygotował, przyjęty wtedy błyskawicznie przez Radę Miasta, plan zagospodarowania przestrzennego, który pozwalał wznieść tam budynki o wysokości już nie tylko 30 m., ale ponad 200 m. Na zapoznanie się z projektem radni mieli bardzo mało czasu.
Dominiak powiedział, że w 2010 r. podjął decyzję, iż "warto wykorzystać ostatnią sesję Rady Miasta do zwrócenia uwagi na tryb procedowania miejscowych planów". - Złożyłem ponad 200 poprawek z premedytacją, bo uwagi odrzucone przez panią prezydent nie są rozpatrywane ani przez komisję, ani na sesji - powiedział. - Rada Miasta tak naprawdę wyzbywa się swoich kompetencji dialogu z mieszkańcami, bo te uwagi powinny być rozpatrywane przez komisję - dodał.
Zaznaczył, że tymi poprawkami chciał zwrócić uwagę na tę kwestię i nie zwracał uwagi na ich meritum, gdyż zgłosił je na zasadzie prowokacji.
- Po kilku godzinach wycofałem się z większości poprawek, zostawiłem tylko te, na których osobiście jako radnemu mi zależało, np. większą ilość przejść dla pieszych - dodał. Część tych poprawek zgłosiły środowiska lokatorskie. - Zastrzegłem, że nie mam do końca znajomości tych poprawek - dodał Dominiak. Przyznał, że niektóre poprawki były sprzeczne ze sobą.
Na pytanie Roberta Kropiwnickiego (PO), świadek przyznał, że w 2010 r. ubiegał się o reelekcję z ramienia Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej. - Czy to był trochę element pana autopromocji? - dopytywał poseł PO. - Nie startowałem w okręgu Śródmieście - padła odpowiedź. - A czy sprawę planu odbieraliście jako element kampanii wyborczej pani Hanny Gronkiewicz-Waltz?- dopytywał Kropiwnicki. - Myślę, że większość osób tak to traktowała - odparł świadek.
Zeznał on też, że ówczesny radny PiS Tomasz Zdzikot (dziś wiceszef MSWiA), w imieniu swojego klubu, zwracał uwagę na pośpiech, że ten plan był procedowany dzień przed sesją na komisji i nie było szansy się wypowiedzieć. - To były głosy opozycji, ze strony koalicji była wola uchwalenia tego planu - podkreślił świadek.
Według niego, dyskusja na sesji Rady sprowadzała się do krytyki trybu procedowania planu - "że ma być na poziomie Rady Miasta w tydzień uchwalony". - Ja zwracałem uwagę na ten pośpiech, na to, co określiłem gdzieś jako "jazdę bez trzymanki" - oświadczył Dominiak.
Pytany, czy były jakieś sugestie Ratusza aby ten plan został koniecznie w tej kadencji uchwalony - skoro przez kilka lat nad nim pracowano we władzach miasta, a mimo to plan zostawiono na koniec kadencji - świadek odparł: - Nic mi o tym nie wiadom".
Dominiak dodał, że uchwalanie planów zagospodarowania trwa w Warszawie bardzo długo, np. jeden z planów, nad którym pracował jako ówczesny radny, do dziś nie jest uchwalony. - Dlaczego tak długo to trwa? Być może odpowiedź jest taka, że Warszawa jest duża, ale ma też dużo urzędników i więcej pieniędzy na sporządzanie tych planów, więc być może mogłaby przyspieszyć ich procedowanie - powiedział.
Świadek poinformował, że w 2010 r. składał kilka interpelacji do władz miasta ws. reprywatyzacji; na jedną z nich odpowiedziała Gronkiewicz-Waltz. - Tak że wydaje mi się, że jakaś wiedza była - dodał.
Nie było omawianych konkretnych przypadków
Na posiedzeniach działającego w stołecznym Ratuszu zespołu koordynującego nie były rozpatrywane konkretne przypadki reprywatyzacji - mówił przed komisją weryfikacyjną b. wiceprezydent stolicy Jacek Wojciechowicz. Podkreślił, że on sam nigdy nie zajmował się reprywatyzacją.
Jak stwierdził Wojciechowicz, zarówno on, jak jego "koledzy z zespołu koordynującego" nie czuli się kompetentni do rozpatrywania konkretnych spraw reprywatyzacyjnych. - Do nas przychodziły sprawy już, że tak powiem, po obróbce prawnej, z jakimiś wnioskami. I myśmy nad tymi wnioskami rozmawiali, natomiast nie nad samymi sprawami - dodał.
Wojciechowicz podkreślał, że podczas swojej wiceprezydentury, "ani jednego dnia" nie zajmował się reprywatyzacją. Jak mówił b. wiceprezydent, wśród jego obowiązków było m.in. przygotowanie Warszawy do turnieju Euro 2012.
- To, co zrobiliśmy przez te 10 lat z moim zespołem jest zauważalne i przez warszawiaków, i przez turystów, i nawet przez tych, którzy w wyniku brudnej gry politycznej postanowili usunąć mnie z zajmowanej funkcji pierwszego zastępcy prezydenta miasta - oświadczył Wojciechowicz.
- Przyszedłem do programu "Jaka to piosenka?", a biorę udział w "Miliard w rozumie" - mówił Wojciechowicz. - To Miliard oddanych w naturze nieruchomości Skarbu Państwa, na pewno - odparł szef komisji Patryk Jaki.
Podczas przesłuchania Wojciechowicza Jaki zadawał mu wiele pytań, na które świadek odpowiadał, że nie zajmował się sprawami reprywatyzacji.
W maju bieżącego roku Prokuratura Regionalna we Wrocławiu postawiła zarzuty w sprawie "dzikiej reprywatyzacji" m.in. Siennej 29 Maciejowi M. i Michałowi Sz. Zdaniem prokuratury prawa i roszczenia do nieruchomości przejęto za rażąco zaniżoną cenę - jej wartość rynkową oszacowano na 14,4 mln zł, a wartość praw i roszczeń - na 345 tys. zł. Maciej M. jest w areszcie. Michał Sz. wyszedł z aresztu po wpłacie 60 tys. zł kaucji.
Zobacz też: Miller: upewniam się, że głównym celem tej komisji jest pogrążenie Gronkiewicz-Waltz
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie stawiła się wcześniej trzy razy na rozprawach komisji - za co ukarano ją w sumie 9 tys. zł grzywny. W połowie lipca zapowiedziała, że w pracach komisji będą uczestniczyli pełnomocnicy miasta, "by nieprawdy nie pozostały bez odpowiedzi".
Komisja uchyliła już decyzje wydane w 2014 r. z upoważnienia prezydent Warszawy o przyznaniu Maciejowi M. prawa użytkowania wieczystego dwóch nieruchomości przy ul. Twardej (skąd Rada Miasta przeniosła gimnazjum) i odmówiła mu przyznania tego prawa. Stwierdziła też rażące naruszenie interesu społecznego przez Gronkiewicz-Waltz i jej bierność. Strony mogą się odwołać do sądu administracyjnego.
Co może komisja
Dziewięcioosobowa komisja - pod przewodnictwem wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego - jako organ administracji od początku czerwca bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych ws. reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Komisja może utrzymać w mocy decyzję reprywatyzacyjną albo uchylić ją i podjąć decyzję merytoryczną, która pozwoli odebrać bezprawnie przyznaną nieruchomość. Może też uchylić decyzję reprywatyzacyjną i przekazać sprawę do ponownego rozpatrzenia organowi, który ją wydał, wraz z wiążącymi wskazaniami co do dalszego postępowania. Od decyzji komisji przysługuje skarga do sądu administracyjnego
Komisja może też stwierdzić wydanie decyzji reprywatyzacyjnej z naruszeniem prawa, jeśli wywołała ona nieodwracalne skutki prawne. Wtedy komisja może nałożyć na osobę, która skorzystała na wydaniu decyzji, obowiązek zwrotu nienależnego świadczenia w wysokości odpowiadającej wartości bezprawnie przejętej nieruchomości. Komisja może wstrzymywać postępowania innych organów, np. sądów, oraz wpisywać w księgach wieczystych ostrzeżenia o toczącym się postępowaniu. Może też przyznawać od miasta Warszawy odszkodowania lub zadośćuczynienia lokatorom, jeśli nieprawidłowości reprywatyzacyjne spowodowały pogorszenie ich sytuacji materialnej.
Działalność komisji wiąże się z tzw. dekretem Bieruta z 1945 r., którego skutkiem było przejęcie wszystkich gruntów przez miasto stołeczne Warszawę, a w 1950 r. - po zniesieniu samorządu terytorialnego - przez Skarb Państwa. Objęto nim ok. 12 tys. ha gruntów, w tym ok. 20-24 tys. nieruchomości. Właściciele zabranych nieruchomości mieli pół roku na złożenie wniosku o przyznanie im prawa wieczystej dzierżawy z czynszem symbolicznym, ale w praktyce większość wniosków nie była rozpatrywana lub rozpatrywano je odmownie. Po zmianie ustrojowej w 1989 r. właściciele i spadkobiercy przejętych nieruchomości zaczęli zabiegać o zwrot własności.
Trwa 150 postępowań prokuratorskich ws. stołecznej reprywatyzacji. Prokuratorzy wnoszą też tzw. sprzeciwy wobec reprywatyzacji działek do Samorządowego Kolegium Odwoławczego; wstępują również na drogę cywilną do sądów by unieważniać niezgodne z prawem umowy sprzedaży roszczeń.