Jak mówiła świadek, obecnie dyrektor Departamentu Ofert Publicznych i Informacji Finansowej UKNF, ze sprawą Amber Gold zetknęła się po raz pierwszy w październiku 2009 r., a w Departamencie Postępowań pracowała do maja 2010 r.
- Było to pospolite przestępstwo, bo na końcu okazało się, że było to przestępstwo oszustwa. Problemem było, aby rozpoznać na początku symptomy, które doprowadzą do takiego zakończenia całej sprawy - powiedziała Pieczyńska-Czerny.
Podczas przesłuchania Andżelika Możdżanowska (PSL) oraz Krzysztof Brejza (PO) pytali ją, od którego momentu była świadoma, że Amber Gold to piramida finansowa. - W momencie, kiedy kierowane było pismo (do prokuratury Gdańsk-Wrzeszcz w grudniu 2009 r.) nie było wiadomo, że to piramida finansowa. Wówczas nie byłam przekonana, że w ogóle mam rację - stwierdziła.
Dodała, że takie przekonanie zyskała dopiero w drugiej połowie 2010 r.
Odnosząc się do umorzenia sprawy Amber Gold przez gdańską prokuraturę, zaznaczyła, że sprawy wnoszone przez KNF nie należały do łatwych. - Stykaliśmy się bardzo często z odmową - może nie z odmową, ale z postanowieniami o umorzeniu. Około 20 proc. spraw tylko, z tego co pamiętam, przybierało formę aktu oskarżenia - mówiła. - Stąd też nasza współpraca z prokuraturą nigdy nie była łatwa - dodała.
Oceniła jednocześnie, że współpraca ta nie była zła, ale trudna. - Ta współpraca z prokuraturą polegała na tym, że bardzo często musieliśmy bronić swoich racji. W związku z tym musieliśmy składać zażalenia na decyzje prokuratora - powiedziała.
Witold Zembaczyński z Nowoczesnej dopytywał z kolei świadka o porozumienie zawarte pomiędzy KNF a ABW, w kontekście sprawy Amber Gold. - W sprawie Amber Gold decyzji, aby angażować w to ABW na tym etapie nie podjęłam, gdyż uznałam, że nie ma do tego podstaw - relacjonowała. Dodała przy tym, że decyzję taką podjęła na podstawie dowodów, jakimi wówczas dysponowała. - Uważałam, że muszę to przekazać instytucji, która ma możliwości dochodzeniowo-śledcze i takie działania przeprowadzi - mówiła, wskazując na prokuraturę.
Dodała, że nie zawiadomiła ABW również dlatego, że nie miała przekonania, że naruszane są podstawowe interesy państwa. - Myślę, że w całej sprawie zawiedli ludzie, ale nie system - podkreśliła.
Marek Suski (PiS) zwracał natomiast uwagę, że choć były w UKNF informacje o tym, że Amber Gold nie ma złota w skrytkach bankowych, to nie zamieszczał o tym publicznych informacji. - Jeśli macie wiedzę i o tym nie informujecie, to znaczy, że nie wywiązujecie się ze swojego zadania - powiedział poseł. Dodał, że lista ostrzeżeń to za mało, bo o tym, że jest na niej Amber Gold, nie wiedzieli nawet profesorowie ekonomii.
Pieczyńska-Czerny przekonywała jednak, że działalność Amber Gold "była bardzo szeroko opisywana w prasie". - Te osoby, które mogły przeczytać te informacje w prasie, podejmowały racjonalne decyzje, natomiast nie można wykluczyć, że część społeczeństwa nie zapoznała się z tym i podjęła złe decyzje - mówiła.
- Nie wydaje mi się, aby dodatkowe informacje przekazywane przez KNF opinii publicznej wpłynęłyby na decyzje klientów - dodała.
Wskazała też, że "piramidy finansowe obserwowane są na różnych rynkach".
We wtorek na pytania komisji śledczej odpowiadał też Paweł Sawicki, dyrektor Departamentu Inspekcji Ubezpieczeniowych i Emerytalnych UKNF. Podczas przesłuchania Sawicki nawiązywał do umowy zawartej przez Amber Gold z towarzystwem ubezpieczeniowym Concordia. Jego zdaniem KNF powinna była nałożyć karę na ubezpieczyciela współpracującego z Amber Gold (więcej o tym tutaj)
.
Amber Gold - firma powstała na początku 2009 r. - miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. 13 sierpnia 2012 r. ogłosiła likwidację; tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej oszukano w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.