Bez zastanowienia przyjmuję 1/4 wynagrodzenia, które rzekomo dostaję – mówi Andrzej Ritmann, komornik z Łodzi. Powszechnie komornik kojarzy się z bogaczem, który fortuny dorobił się małym nakładem pracy. Ile w tym prawdy?
Martyna Kośka, money.pl: Nie narobi się, a zarobi. W dodatku na nieszczęściu ludzkim. Tak się powszechnie myśli o zawodzie komornika.
*Andrzej Ritmann, komornik z Łodzi: *Wydaje mi się, że cały problem z naszym wizerunkiem polega na tym, że w świadomości społecznej nie ma czegoś takiego, jak wierzyciel. Jest tylko biedny dłużnik i wstrętny komornik.
W 2017 r. do egzaminu na aplikację komorniczą przystąpiło rekordowo mało kandydatów, zaledwie 230. Młodzi prawnicy nie chcą być w zawodzie?
A dziwi to panią?
Pewnie. W końcu tyle zarabiacie!
Schodzimy tym samym na mój ulubiony temat. W ciemno biorę 1/4 wynagrodzenia, które rzekomo dostajemy.
W rzeczywistości jest różnie. W ostatnim półroczu mieliśmy w Izbie Komorniczej w Łodzi ok. 10 rezygnacji. Domyśla się pani przyczyny? Rezygnują doświadczeni komornicy z wieloletnim stażem, Ktoś powie – to nic, bo przecież w każdym roku powoływani są nowi. Tylko że nie wychodzimy na to samo, bo komornicy, którzy odchodzą, prowadzili kancelarie, zatrudniali pracowników, czasem nawet po kilkunastu. Często pracownicy zajmują się konkretnymi zadaniami, np. obsługą wyłącznie spraw alimentacyjnych, dzięki czemu klienci byli sprawnie i szybko obsługiwani. Tymczasem nowe kancelarie nie zatrudniają, bo komorników na to nie stać.
Nowe kancelarie to z reguły jednoosobowe działalności. My nazywamy tych komorników „komornikami Drzymała”, bo ich cała kancelaria składa się z jakiegoś pokoiku z godłem i tablicą, do tego jest jakiś regał na dokumenty. Nierzadko nie ma nawet poczekalni, w której oczekują klienci.
Czy są przepisy, które regulują, ilu komorników może działać w jednym okręgu?
W ustawie o komornikach są przesłanki, które Minister Sprawiedliwości powinien brać pod uwagę, tworząc nowe kancelarie, takie jak liczba przedsiębiorców czy ludności. Specjalnie powiedziałem, że powinien, bo minister od jakiegoś czasu powołuje wszystkich, którzy składają wniosek w miejscu, w którym chcieliby prowadzić kancelarię – niezależnie od opinii samorządu. Od dłuższego czasu w naszej izbie opiniujemy negatywnie wszystkie wnioski o powołanie.
Dlaczego? Nie chcecie konkurencji ze strony młodych?
Nie mamy nic przeciwko młodym ludziom, którzy chcą wykonywać zawód, ale składają wnioski o powołanie w takich rewirach (czyli obszarze działania sądu rejonowego), gdzie naszym zdaniem jest już przesyt komorników.
Kiedyś było nas 49 w apelacji. Dziś jest 170. W takim 57-tysięcznym Zgierzu było dwóch komorników, a jest dziewięciu. Rewir się nie zwiększył, nigdy nie było tak jakiegoś wielkiego wpływu spraw. Przez całe lata te dwie kancelarie dawały sobie radę.
Może to zwiększy konkurencyjność?
Konkurencyjność wprowadził ustawodawca już kilka lat temu, znosząc rejonizację. Z jednej strony to było konieczne, by uniknąć sytuacji, którą mieliśmy wcześniej, gdy wierzyciel był przypisany do konkretnego komornika, ale z drugiej strony doprowadziło to do powstania ogromnych kancelarii, które obsługiwały nawet milion spraw rocznie (tyle prowadziła kancelaria-rekordzista). Ci komornicy-hurtownicy prowadzili postępowania z wniosków wierzycieli masowych, przede wszystkim firm windykacyjnych. Skuteczność egzekucji przez nie prowadzonych nie była jednak specjalnie wysoka.
Później prawodawca próbował to odkręcić, ograniczając przyjmowanie spraw spoza rejonu.
Wprowadzenie konkurencji do organów stosujących przymus państwowy nigdy się dobrze nie kończy.
Czy w Polsce są kancelarie, które, gdy chodzi o dochody, są ledwo ponad kreską?
Jest całkiem sporo takich, które są pod kreską.
Skąd ta niewypłacalność?
Państwo nie dopłaca do egzekucji, więc komornicy zarabiają wyłącznie na opłatach, które są pobierane, gdy egzekucja okaże się skuteczna.
Pamiętajmy, że opłata w sprawie, którą wyegzekwuję należność, musi w praktyce pokryć pięć innych spraw, w których nic nie odzyskam, bo nie ma z czego egzekwować. Kiedyś należności na rzecz Funduszu Alimentacyjnego ściągały urzędy skarbowe. Ich skuteczność była bliska zeru, bo pensja urzędników nijak nie zależała od tego, ile wyegzekwują. Komornikowi zależy, bo to jedyna podstawa jego wynagrodzenia.
Bardzo często wierzyciele masowi po wielokroć składają wnioski przeciw tym samym dłużnikom do e-sądu. W sprawie nic nie ugrał żaden z pięciu innych komorników, do których wcześniej trafiła, ale z punktu widzenia masowego wierzyciela warto co jakiś czas sprawdzać, czy nic się nie zmieniło w sytuacji majątkowej dłużnika. A nuż za piątym razem da się coś wyegzekwować? Przecież za wszczęcie egzekucji nic się nie płaci (wierzyciel płaci jedynie kilkadziesiąt złotych na znaczki i zapytania do urzędów).
Tyle że w efekcie pracownicy kancelarii poświęcają czas na prowadzenie spraw, do których de facto dopłacamy.
To się nieprędko zmieni, bo ilekroć w środowisku pojawia się głos za wprowadzeniem opłaty wstępnej, to słyszymy, że chcemy „zablokować dostęp do egzekucji”. Tymczasem taka opłata jest obowiązkowa przy wnoszeniu powództwa do sądu i nikt nie mówi, że to ograniczenia prawa do sądu. Za usługi adwokata też się płaci i nie ma w tym nic niekonstytucyjnego.
Andrzej Ritmann - Rzecznik Prasowy Łódzkiej Izby Komorniczej. Archiwum prywatne
Ludzie nie mają za grosz zaufania do komorników.
W ogóle nie ufają funkcjonariuszom publicznym. Przed dokonaniem każdej czynności komornik musi się kilka razy zastanowić, czy aby na pewno nie narusza ustawy i ducha prawa.
Trzeba też pamiętać, by dążąc do zabezpieczenia dłużników (i potencjalnych dłużników), nie wylać dziecka z kąpielą. Przykładem są rolnicy. Po tej historii o zajętym ciągniku ustawodawca doszedł do wniosku, że trzeba zabezpieczyć rolnika przed odebraniem mu narzędzi pracy. Weszła zmiana przepisów, w efekcie której właściwie niczego rolnikowi zająć nie wolno. Tak więc „obroniliśmy” rolników przed zajęciami, ale z drugiej strony nie dostana teraz kredytu, bo bank nie ma żadnego zabezpieczenia. Żadna instytucja finansowa nie pożyczy dziś pieniędzy na dobrych warunkach. Czy to znaczy, że nie będzie pożyczek na wsi? Będą, ale na scenę wejdą firmy pożyczkowe, które ogłaszają się na słupach. Firmy, nad którymi nie ma żadnej kontroli.
Tak zabezpieczono interes rolników, że odcięto ich od usług finansowych.
Inny przykład – podniesienie kwoty emerytury wolnej od zajęcia, w efekcie której najbiedniejsi emeryci stracili zdolność kredytową albo samotni rodzice z dziećmi, którzy mają ogromne problemy z wynajęciem mieszkania, bo właściciele wiedzą, że eksmisja rodziny z dziećmi to droga przez mękę. Każdy kij ma dwa końce. Z jednej strony są więc chronieni, z drugiej – ich sytuacja jest utrudniona.