Nie wiedział jednak o tym Jan Wiergowski, bo w żadnych dokumentach nie było wpisu, że auto jest zastawione.
Jan Wiergowski powiedział, że nie wiedział o istnieniu tego zastawu. Podkreślił, że pytał się w powiatowym Wydziale Komunikacji czy ten samochód był sprawdzony, wówczas urzędnik odpowiedział, że był, i że Wydział Komunikacji również sprawdzał, dlatego nowemu właścicielowi wydano tak zwany twardy dowód.
Przez 4 lata Jan Wiergowski nie wiedział że poprzedni właściciel kupił samochód na kredyt, którego nie spłacił. Dowiedział się o tym dopiero gdy dostał z banku wezwanie do spłaty ponad 16-tu tysięcy złotych kredytu lub oddania samochodu. Bank założył sprawę sądową i ją wygrał.
Zdaniem sędzi Joanny Dąbrowskiej-Żegalskiej - o takim wyroku zdecydowały przepisy ustawy o zastawie rejestrowym. Ustawa z 96-go roku wprowadziła instytucję rejestru zastawów, które są jawne i ogólnie dostępne. Dla ważności istnienia zastawu nie ma znaczenia czy on jest ujawniony w dowodzie rejestracyjnym czy nie. Sędzia podkreśliła, że po to by mieć pewność czy samochód nie jest objęty zastawem, należy sprawdzić wpis w rejestrze zastawów. Pan, który przegrał sprawę nie zwrócił się w ogóle do rejestru, o którego istnieniu nic nie wiedział. Sędzia powiedziała, że przepisy są dla Jana Wiergowskiego niekorzystne, bo maksyma, że "nieznajomość prawa szkodzi" obowiązuje i powinna być znana wszystkim.