Sobota może być sądnym dzień dla wielu prominentnych polityków PiS. Od kilku tygodni w kuluarach krążą plotki o tym, że podczas kongresu rządzącej partii 1 lipca dojdzie do rekonstrukcji rządu.
- Nie spodziewam się żadnych zmian ani na szczeblu ministrów, ani na szczeblu wiceministrów - powiedział dzień przed kongresem PiS wicepremier Jarosław Gowin w Polskim Radiu24. Skąd ta pewność? Rekonstrukcja rządu wymagałaby uzgodnień z partiami koalicyjnymi, a więc również Polską Razem. A jak powiedział wicepremier Gowin, takie rozmowy się nie odbyły.
Takich zmian spodziewają się jednak inni. Najdalej idące, to nawet odwołanie premier Beaty Szydło, której miejsce miałby zająć Mateusz Morawiecki. To byłaby prawdziwa rewolucja.
Zdaniem Gowina jednak niemożliwa. Dlaczego? Bo Beata Szydło "należy do ścisłej czołówki polityków, cieszących się największym zaufaniem, a nasze notowania w sondażach zbliżają się do 40 proc." – powiedział wicepremier.
I być może ma rację. Choć... Za przygotowanie zmian, właściwie korekt w programie PiS, które będą przedstawione podczas kongresu, odpowiadali Joachim Brudziński, Mariusz Błaszczak i Mateusz Morawiecki. W tym gronie nie było Beaty Szydło, jak wynika z informacji "Dziennika". To może być znamienne.
[Giełda](https://www.money.pl/gielda/) nazwisk. Kto do wymiany?
W rządzie nie brakuje polityków, którzy nie cieszą się poparciem społecznym. Pierwszy na liście jest Antoni Macierewicz. Jednak mało prawdopodobne, żeby został odwołany. Dlaczego? Wielu polityków twierdzi, że Jarosław Kaczyński osiągnął teraz w partii poziom równowagi pomiędzy działającymi w niej siłami.
Odwołanie i upokorzenie Macierewicza mogłoby tylko Kaczyńskiemu zaszkodzić, bo zyskałby silnego wroga. A wojna mu teraz niepotrzebna. Powoli zbliża się czas, żeby łagodzić konflikty i ocieplać wizerunek, przygotowując się już do kolejnych wyborów.
Jest jeszcze druga teoria: Macierewicz to "pożyteczny wariat", który się przydaje. Potrafi odciągnąć uwagę od innych spraw, jeśli trzeba.
Lista ministrów, którzy mają słabe notowania, nie tylko w społeczeństwie, ale też w samej partii, jest znacznie dłuższa. Są na niej przede wszystkim minister środowiska Jan Szyszko, minister spraw zagranicznym Witold Waszczykowski, minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel oraz minister zdrowia Konstanty Radziwiłł.
Skupmy się jednak na tych zmianach, które mogą mieć wpływ na gospodarkę.
Konstanty Radziwiłł ma słabą pozycję w rządzie. Ale jest w dobry momencie. Właśnie przeprowadza poważną reformę likwidacji NFZ i wdrażania sieci szpitali. Wymiana szefa resortu w takim momencie byłaby dość ryzykowna.
Scenariuszy zmian jest więcej. Chodzi bowiem nie tylko o zmiany personalne. Może bowiem dojść do zmian w strukturze resortów.
Już od maja krążą spekulacje, że Ministerstwo Zdrowia może zostać połączone z resortem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Połączonym resortem miałaby kierować Elżbieta Rafalska.
Był podobno jeszcze inny pomysł: połączenie Ministerstwa Energii i Środowiska. Kto miałby nim pokierować? Pewnie nie minister Szyszko, który zalicza sporo wpadek.
Zresztą nawet, jeśli do połączenia nie dojdzie, minister energii Krzysztof Tchórzewski powinien być spokojny o swoje stanowisko. Jest jeszcze z zakonu Porozumienia Centrum, jest więc z Jarosławem Kaczyńskim "od zawsze". Mało prawdopodobne, żeby prezes chciał go wymienić. Bo co do tego, że to prezes partii, a nie premier, przestawia pionki na szachownicy, nikt chyba nie ma wątpliwości.
Kilka miesięcy temu za kulisami plotkowało się również o tym, żeby podzielić resort ministra Andrzeja Adamczyka. Zostać mu miało budownictwo i program "Mieszkanie+", natomiast część infrastrukturalną miałaby przejść w ręce Mateusza Morawieckiego.
Kto jest bezpieczny?
Na gorącym krześle nie siedzą Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej, Anna Zalewska, minister edukacji narodowej, Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości, Piotr Gliński, wicepremier i minister kultury oraz Jarosław Gowin, wicepremier i minister szkolnictwa wyższego.
Bezpieczny jest też Mateusz Morawiecki. Ale tylko częściowo. Bo choć od dłuższego czasu krążą plotki, że mógłby zamienić Beatę Szydło na stanowisku premiera – a to awans – to krążą też takie, że może stracić resort finansów.
Zobacz również: Prezes PiS premierem? "On jest niewybieralny"
Kowalczyk ministrem finansów?
Według zakulisowych spekulacji podczas sobotniego kongresu PiS na stanowisko ministra finansów mógłby zostać powołany Henryk Kowalczyk – przewodniczący komitetu Stałego Rady Ministrów. Bo Kowalczyk to też matematyk PiS-u, twarz finansowych reform.
Kowalczyk to człowiek Beaty Szydło. Morawiecki z pewnością nim nie jest. Zresztą pomiędzy Morawieckim a Szydło odbywa się walka o podział wpływów.
Niedawno premier Szydło przejęła od Morawieckiego kontrolę nad PZU, a w konsekwencji również Pekao. Morawieckiemu został już tylko PKO BP jako bank, który może realizować Strategię na Rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju. Widzieliśmy to zresztą niedawno, kiedy Polski Fundusz Rozwoju (a właściwie jego organ - KUKE) wspólnie z PKO BP odhaczył kolejny punkt na liście do wykonania – pchnięcie polskich firm, szczególnie tych małych i średnich, które są siłą polskiej gospodarki – za granicę. PKO BP we współpracy z PFR zaproponowało od 1 czerwca nowy produkt "Polisa na świat", żeby zabezpieczyć polskie firmy stawiające na eksport, o czym pisaliśmy w money.pl.
Wracając do rzeczy. Morawiecki nie dość, że jest wicepremierem, to ma w rękach dwa resorty – rozwoju i finansów. Henryk Kowalczyk, choć bardzo ważny w tym rządzie, nie ma żadnego. Przekazanie resortu finansów Kowalczykowi zrównoważyłoby podział wpływów.
Dlaczego teraz?
Dlaczego do zmian w rządzie miałoby dojść właśnie w sobotę podczas kongresu PiS? To idealny moment – początek wakacji to czas, kiedy ludzie mniej interesują się polityką, odrywają się od bieżących spraw. To gwarantuje, że szum będzie mniejszy.
Jest jeszcze drugi powód: podczas wakacji mniej dzieje się również w resortach. To najlepszy moment na to, by nowi ludzie przejęli w nich stery, zapoznali się z nowymi obowiązkami i od jesieni mogli działać już pełną parą.
Ale jest jeszcze jeden scenariusz: żadnych zmian personalnych nie będzie. PiS-owi mogłoby zaszkodzić zamieszanie towarzyszące takiej rekonstrukcji. A Jarosław Kaczyński, jako główny strateg, może już myśleć o kolejnych wyborach i uspokajaniu nastojów.