Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Sebastian Ogórek
Sebastian Ogórek
|

Konkurs na prezesa TVP. Na razie tylko jeden kandydat, za to niemal pewny wygranej

0
Podziel się:

Juliusz Braun może być niemal pewny wyboru na kolejną kadencję prezesa TVP. Konkurs tak zorganizowano, że premiuje obecny układ.

Konkurs na prezesa TVP. Na razie tylko jeden kandydat, za to niemal pewny wygranej
(Andrzej Hulimka/REPORTER)

Zasady konkursu na członków zarządu TVP są tak rozpisane, że premiują obecny skład z prezesem Juliuszem Braunem na czele. To dlatego jego jedyna na razie ujawniona kontrkandydatka Agnieszka Odorowicz mówi Money.pl, że zastanawia się, czy w ogóle składać dokumenty. - Politycy mogą mieć jeszcze kogoś w zanadrzu - twierdzą jednak nasi rozmówcy.

Dwa piętra, cztery pokoje, przedpokój, osobne wejście, prywatna toaleta, winda, którą przywożone są obiady i widok na centrum Warszawy z wieżowca przy ulicy Woronicza. To wszystko już czeka na przyszłego szefa TVP. Na razie w tych warunkach urzęduje prezes Braun, który projekt gabinetu odziedziczył po jednym ze swoich poprzedników - Robercie Kwiatkowskim.

Mimo rozmachu w biurze prezes nie może liczyć na oszałamiające wynagrodzenie - niecałe 25 tys. zł miesięcznie brutto, czyli maksymalną kwotę wynikającą z tzw. ustawy kominowej. W mediach to tyle co nic. Dla porównania prezes TVN-u Markus Tellenbach dostaje 670 tys. zł, czyli w miesiąc zarabia więcej niż szef telewizji publicznej w dwa lata.

Jednak stanowisko prezesa TVP i tak przyciąga jak magnes, bo daje wpływ na największą telewizję w kraju. W uproszczeniu jedna trzecia czasu spędzonego przez polskiego telewidza przypada właśnie na publicznego nadawcę.

Rada nadzorcza TVP, która ma przeprowadzić konkurs, kilka dni temu zadecydowała, że chce mieć trzyosobowy zarząd. To wyraźny sygnał o zachowaniu dotychczasowego status quo.

Obecnie zarząd Telewizji to - obok kojarzonego z PO Brauna - były polityk PSL Marian Zalewski i mający poparcie SLD Bogusław Piwowar. Nawet jeśli obecny prezes nie zostanie powołany na następną kadencję, to za plecami jego następcy kolejny raz mogą wylądować wiceprezesi z politycznego nadania.

- Jestem bardzo zaskoczona decyzją o pozostawieniu trzyosobowego zarządu. Muszę poważnie przemyśleć, czy startować w konkursie - mówi Money.pl Agnieszka Odorowicz.

Szefowa Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej jeszcze w zeszłym roku zaczęła być wymieniana jako osoba, która mogłaby zająć miejsce Brauna. To za jej sprawą Polacy znowu zaczęli chodzić na rodzime produkcje do kina. Jednocześnie potrafiła pogodzić komercję ze sztuką, czego najlepszym dowodem był tegoroczny Oskar dla filmu "Ida". Wiele osób liczyło, że będzie potrafiła reanimować coraz bardziej stabloidyzowaną telewizję publiczną.

- Widza trzeba przekonać do tego, żeby płacił abonament. Moja wizja polega na odkomercjalizowaniu TVP. Szczególnie w obliczu zmian na rynku po przejęciu TVN-u przez amerykański koncern. Wiem, że zabrzmi to górnolotnie, ale Telewizja Publiczna musi wyznaczać standardy. A ja muszę mieć pewność, że będąc jej szefową, będę mogła robić to, co sobie założę, a nie tylko "być prezesem". Trzyosobowy zarząd, w którym ważne decyzje muszą być zatwierdzane przez drugiego wiceprezesa, mocno to komplikuje - mówi nam szefowa PISF.

Zwolennikiem jednoosobowego zarządu jest też członek rady nadzorczej TVP prof. Tadeusz Kowalski. Nie udało mu się jednak przekonać pozostałych członków komisji konkursowej i ostatecznie - jak mówi - będzie walczył o jak najlepszy wybór w obecnym układzie.

- Chciałem, żeby w konkursie znalazł się zapis premiujący osoby związane z szeroko rozumianą kulturą. Bo kogoś takiego potrzebuje dziś TVP. Rzeczywiście procedury premiują w pewien sposób osoby powiązane ze spółkami Skarbu Państwa. Wolałbym jednak, by wybrano menedżera z rynku, który niekoniecznie jest mocno osadzony w systemie firm państwowych. Nie chciałbym na tym stanowisku urzędnika - mówi Money.pl prof. Kowalski.

W zasadach konkursu słowo o wiedzy z zakresu kultury jest, ale schowane wśród uwag o wymaganiach proceduralnych. Rada nadzorcza TVP chce w zarządzie osób, które już pracowały w spółkach Skarbu Państwa ("wiedza w dziedzinie zarządzania ze szczególnym uwzględnieniem spółek z udzielam SP"), mają doświadczenie zdobyte u publicznego nadawcy ("realizacja interesu publicznego w mediach") i posiadają bogate CV w zarządzaniu dużymi firmami. Wypisz, wymaluj obecny prezes TVP.

Juliusz Braun w dniu opublikowania zasad konkursu zorganizował konferencję prasową i pochwalił się ostatnimi sukcesami: wyprowadził TVP na finansową prostą, uzyskując w 2014 r. zysk netto w wysokości 6,3 mln zł, zmniejszył koszty działania nadawcy o jedną czwartą, zwiększył za to udziały w rynku do 31 proc. oglądalności, z sukcesem niemal zakończył proces cyfryzacji. Dlatego zakomunikował, że zamierza starać się o reelekcję.

- Nie spodziewam się zainteresowania konkursem menedżerów z najwyższej półki. Myślę, że oferta finansowa telewizji publicznej nie jest konkurencyjna - mówił Braun. - Teraz często mówi się o sukcesie PISF. Trzeba pamiętać, że my też się do niego dołożyliśmy, wpłacając do budżetu Instytutu 13,5 mln zł - dodał, chcąc niejako podłączyć się pod sukces PISF (na budżet instytucji składają się także m.in. komercyjni nadawcy oraz operatorzy sieci kablowych i platform satelitarnych).

Braun nie chciał zdradzić swojej wizji TVP na ewentualną przyszłą kadencję. De facto nie musi robić tego ani przed dziennikarzami, ani przed komisją rekrutacyjną. W regulaminie konkursu jest informacja o tym, że to "motywacja kandydata do ubiegania się na członka zarządu" będzie jedną z decydujących rzeczy. Nie ma tam słowa o tym, że trzeba przedstawić swój pomysł na TVP na najbliższe kilka lat. Dodatkowo obecni członkowie zostaną ocenieni za dotychczasową pracę.

- To była stagnacja. Prezes Braun był jak Donald Tusk, który starał się trwać i robić wszystko oprócz ważnych zmian, ale dzięki temu godził interesy wielu grup i ze wszystkim żył dobrze. Tymczasem TVP potrzebuje teraz wizjonera - mówi Money.pl medioznawca prof. Wiesław Godzic.

On sam kibicuje więc Agnieszce Odorowicz, bo jak mówi "to szalenie sprawna osoba, która choć z wykształcenia jest ekonomistką, to czuje kulturę". Jego zdaniem do konkursu powinien też stanąć Robert Kozak, który nieskutecznie ubiegał się o fotel szefa TVP cztery lata temu. To były dziennikarz, naczelny polskiego oddziału BBC, a od kilku lat wykładowca, coach i działacz społeczny.

- Zna się na biznesie, ma dużo kontaktów i doświadczenie. To także bardzo ciekawy kandydat - mówi prof. Godzic.

Próbowaliśmy z Robertem Kozakiem się skontaktować, niestety nie odpowiadał na nasze telefony. Kto jeszcze może się starać o posadę przy Woronicza? Mówiło się o Edwardzie Miszczaku, czyli dyrektorze programowym TVN. Ten jednak temu stanowczo zaprzeczył. Na razie w grze na pewno jest więc tylko jedna osoba – obecny prezes.

- To dopiero początek. Może pojawić się jeszcze kandydat z mocnym politycznym zapleczem, który dotąd był ukrywany po to, żeby nikt mu nie zaszkodził – mówi nam osoba z kręgów telewizji publicznej.

Konkurs może zakończyć się także w jeszcze jeden sposób – brakiem jakiegokolwiek nowego prezesa TVP. Tego ostatecznie mianuje bowiem nie rada nadzorcza, ale Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. A ona od dawna chce jednoosobowego zarządu. Możliwe, że KRRiT zablokuje wyniki konkursu. Już kilka lat temu zresztą tak zrobiła.

- Nie zajmujemy się przewidywaniem przyszłości - usłyszeliśmy od rzeczniczki prasowej Krajowej Rady Katarzyny Twardowskiej. - Teraz trwa konkurs. Czekamy na jego rozstrzygnięcie w postaci uchwały rady nadzorczej - dodaje.

Na razie wiadomo jedynie, że do 24 kwietnia poznamy wszystkich kandydatów na członków zarządu. Do drugiego etapu przejdą wszyscy, którzy spełnią wymogi formalne. A do trzeciego czołowa piętnastka – o ile tyle osób w ogóle się zgłosi. Z nimi rada nadzorcza TVP rozmawiać będzie pod koniec maja. Ostateczne decyzje zapadną więc po wyborach prezydenckich.

wiadomości
wiadmomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)