Największa firma ochroniarska w Polsce – Konsalnet – miała zostać przejęta przez inwestorów z Chin. Wszystko było już pewne, zgodę wydał UOKiK. Niespodziewanie Chińczycy wycofali się z zakupu polskiej firmy. To stawia Konsalnet w jednym rzędzie ze studiami filmowymi z Hollywood czy najlepszymi klubami piłkarskimi z Europy.
Wiadomość o tym, że Chińczycy zdecydowali się przejąć spółkę Konsalnet – lidera na polskim rynku usług ochroniarskich – obiegła media już w marcu br.
W maju Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wydał zgodę na te transakcję. Była ona potrzebna, bo urząd antymonopolowy musi zezwolić na każdą taką transakcję, kiedy obroty spółki przekraczają 50 mln euro.
Przejęcie Konsalnetu przez chiński kapitał było już właściwie pewne. Kupującym miała być chińska spółka China Security & Fire. Wartość transakcji to 110 mln euro.
Nagle jednak okazało się, że do transakcji nie dojdzie.
Z informacji "Pulsu Biznesu" wynika, że transakcja została zablokowana przez chiński rząd. Dlaczego? Częściowo zapewne dlatego, że chińska spółka ma problemy finansowe. W ubiegłym roku jej zyski spadły o 20 proc., mimo że przychody w tym czasie były wyższe aż o 63 proc.
Ale najważniejszy powód jest inny: Konsalnet prawdopodobnie trafił na listę "irracjonalnych inwestycji" chińskiego rządu. Taka nieoficjalna lista została stworzona po to, żeby zatrzymać wypływ chińskich rezerw walutowych za granicę.
Chiny zakręcają kurek z pieniędzmi
Chiny w ostatnich latach były jak bogaty kapryśny szejk, który kupuje wszystko to, co znajdzie się akurat na linii jego wzroku: wytwórnie filmowe w Hollywood, legendy europejskiego futbolu, gigantów przemysłu.
W ostatnich latach chiński kapitał przejął choćby AMC Entertainment – drugą największą sieć kin w Stanach Zjednoczonych, Legendary Entertainment – wytwórnię, z której wyszły takie filmy jak trylogia o Batmanie, "Jurassic World", nowa wersja "Godzilli" czy "Incepcja", klub piłkarski AC Milan czy koncern Pirelli.
Ale koniec z tym. Komunistyczne władze powiedziały niedawno dość. Dlaczego? Bo gigantyczne rezerwy walutowe zaczęły się kurczyć w szybkim tempie i spadły już poniżej 3 bln dol.
Dlatego Chiny chcą zahamować zagraniczne inwestycje. A te rosły w ostatnio w błyskawicznym tempie.
Wartość chińskich inwestycji wychodzących w 2012 roku wyniosła 77,22 mld dol. i w kolejnych latach rosła o kolejne 14-16 proc. r/r.
Ale to, co wydarzyło się w 2016 roku to już prawdziwy boom. Na inwestycje za granicą chińskie firmy wydały 170 mld. dol. – o 44 proc. więcej niż rok wcześniej.
Co więcej, często nie chodziło o to, żeby inwestycje miały ekonomiczny sens, a jedynie o to, żeby wytransferować kapitał za granicę.
Zobacz również: rewolucja na rynku pracy. Zatrudnienie straci nawet 45 tys. osób
[Sport](https://sportowefakty.wp.pl/), rozrywka i nieruchomości na cenzurowanym
Narzędziem, które ma powstrzymać odpływ kapitału z Chin jest dokument wydany wiosną przez Ministerstwo Handlu i Narodową Komisję ds. Rozwoju i Reform. Rozporządzenie określa m.in. obszary do inwestycji, na których rządowi szczególnie zależy oraz te, które są zabronione. Nowe przepisy dotyczą wszystkich transakcji powyżej 10 mld dol., a w przypadku nieruchomości – powyżej 1 mld dol.
Więcej, jeśli chińska firma zainwestuje za granicą więcej niż 1 mld dol. w podmiot, który nie ma związku z jej główną działalnością, musi liczyć się z karą.
Jakie branże przede wszystkim zostały wzięte na smycz? Po pierwsze nieruchomości – te komercyjne jak hotele czy biurowce, ograniczenia nie będą dotyczyły chińskich obywateli, którzy nadal mogą kupować za granicą mieszkania.
To dlatego, że właśnie nieruchomości stały się ostatnio jednym z głównych kanałów, przez który wypływały chińskie juany. W 2016 roku Państwo Środka stało się największym inwestorem na tym rynku, wyprzedzając USA. Chińczycy szli na zakupy głównie do Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Australii i Hongkongu i wkrótce zapewne te rynki solidnie odczują restrykcje wprowadzone przez Pekin.
Na drugim miejscu na czarnej liście "irracjonalnych inwestycji" jest rozrywka, co odbije się na Hollywood, a na trzecim sport, co może oznaczać koniec eldorado dla piłkarzy.
Pierwsze efekty już widać. W ciągu dwóch pierwszych miesięcy 2017 roku z Chin wyszło o 53 proc. kapitału mniej niż w tym samym okresie rok wcześniej. Rynek nieruchomości został wręcz niemal całkowicie zablokowany – tam spadek sięgnął 80 proc.
Prawdopodobnie na tej samej liście irracjonalnych inwestycji mógł wylądować polski Konsalnet. Komunistyczne władze uznały, że nie ma sensu wydawać pieniędzy na polską spółkę.
W tej sytuacji jest też pewien plus. Branża ochroniarska wskazywała, że chińska spółka mająca kontakty z rządem (nie należącym do NATO)
przejmie kontrolę nad spółką, która ochrania polskie obiekty wojskowe.
Teraz już nie przejmie.