Zasada "co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone", domniemanie niewinności przedsiębiorcy i przyjaznej interpretacji przepisów prawa czy brak obowiązku rejestracji drobnej działalności. Tego typu zmiany wprowadza przygotowana przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego Konstytucja biznesu, którą już okrzyknięto nową "ustawą Wilczka". Przedstawiciele biznesu chwalą założenia ustawy, ale podkreślają, że kluczowa będzie zmiana mentalności urzędników.
Aktualizacja 12:37
Najważniejsze założenia Konstytucji biznesu przedstawił "Puls Biznesu". Oprócz ogólnych zasad współpracy aparatu państwa z przedsiębiorcami, ustawa wprowadza szereg konkretnych rozwiązań, takich jak likwidacja numeru REGON, zwolnienie ze składek ZUS przez pierwsze pół roku, zniesienie obowiązku posiadania pieczątki firmowej czy likwidacja pozwoleń i licencji jako form reglamentacji.
Urzędnicy już nie udławią się ze śmiechu
Bardzo dobrze Konstytucję biznesu ocenia prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Cezary Kaźmierczak, który już zapoznał się z pełnym tekstem projektu ustawy. Jak zaznacza w rozmowie z money.pl, trudno tę ustawę porównywać do "ustawy Wilczka”, bo powstaje w zupełnie innych realiach.
- Najważniejszą nowością jest przeniesienie szeregu praw konstytucyjnych do ustawy - podkreśla Kaźmierczak. - W Polsce Konstytucja nie przyjęła się w urzędach skarbowych, a próba odwołania się do ustawy zasadniczej grozi oskarżeniem o próbę zabójstwa, bo urzędnicy mogliby się udławić ze śmiechu. Teraz będzie można odwoływać się wprost do ustawy - podkreśla.
Szef ZPP jest zadowolony, że wraca zasada "co nie jest prawem zabronione, jest dozwolone”. - Taka zasada wydaje się oczywista, ale teraz jest często taka praktyka, że jak przedsiębiorca coś robi, spotyka się z pytaniem "a gdzie jest przepis, który na to pozwala?” - mówi Kaźmierczak.
- Dzięki tej ustawie firmy będą na dużo lepszej pozycji w stosunku do aparatu skarbowego, ale mam nadzieję, że dojdzie do przełomu, jeśli chodzi o podejście urzędników skarbowych, żeby przestali działać w sposób opresyjny, zachowywać się wobec przedsiębiorców i obywateli jak państwo okupacyjne - mówi Cezary Kaźmierczak. - Jeżeli jednak będzie wyraźny sygnał od wicepremiera Morawieckiego, to jest szansa, że urzędnicy zmienią swoje podejście do przedsiębiorców - stwierdza.
Postrzeganie przedsiębiorców jako partnerów
Na kluczową rolę samych urzędników we wprowadzeniu nowej jakości działania aparatu państwa wskazuje także Arkadiusz Pączka, ekspert Pracodawców RP. - Kluczowa jest kwestia, której z pewnością nie da się ująć w ramy prawne ustawy, a z którą przedsiębiorcy spotykają się na co dzień. To nieprzyjazne, nierzadko obcesowe traktowanie przez urzędników - zwraca uwagę. - Konstytucja dla biznesu powinna podjąć próbę uregulowania na nowo relacji pomiędzy urzędnikami a przedsiębiorcami - dodaje.
Ekspert Pracodawców RP podkreśla, że polscy przedsiębiorcy od wielu lat czekają na profesjonalną administrację publiczną i skarżą się na dotkliwe bariery w prowadzeniu biznesu, takie jak przygniatająca biurokracja, przewlekłość w załatwianiu najprostszych spraw, niespójne przepisy czy opresyjność aparatu skarbowego.
- Kluczem do sukcesu jest postrzeganie przedsiębiorców przez urzędników jako partnerów - mówi Pączka. - Szanowanie ich i traktowanie tak, jak na to zasługują ci, którzy wypracowują ogromną część PKB - dodaje.
Nie wystarczy krok w dobrą stronę
- Jeżeli ta ustawa nie okaże się konkurencyjna wobec rozwiązań, z których korzystają polscy przedsiębiorcy w Irlandii, Wielkiej Brytanii, Czechach czy w Niemczech, to nie będzie zasługiwała na miano kolejnej "ustawy Wilczka” - stwierdza w rozmowie z money.pl Andrzej Sadowski, założyciel i prezydent Centrum im. Adama Smitha.
- Skoro wicepremier Morawiecki chce przyciągnąć przedsiębiorców z Wielkiej Brytanii, to chyba chce zaproponować lepsze rozwiązania niż w tym kraju - mówi Sadowski. - Tylko w ten sposób, a nie łapówką w postaci kolejnych ulg można przyciągnąć inwestorów. Przede wszystkim chodzi jednak o polskich przedsiębiorców, którzy muszą mieć w Polsce lepsze warunki niż choćby w Czechach - zaznacza.
Jak mówi szef CAS, jeśli rząd chce zrealizować swoje dalekosiężne plany, "nie wystarczy już zrobienie kroku w dobrą stronę". - Konieczna jest zmiana całego systemu państwa, który jest wrogiem nr 1 polskiej przedsiębiorczości - podkreśla.
Ustawa na pięciu stronach
23 grudnia 1988 roku Sejm PRL IX kadencji przegłosował ustawę o działalności gospodarczej przygotowaną przez świeżo powołanego ministra przemysłu Mieczysława Wilczka w rządzie premiera Mieczysława Rakowskiego.
"Ustawa Wilczka", bo tak szybko zaczęto ją nazywać, rewolucjonizowała rzeczywistość gospodarczą Polski, umożliwiając każdemu obywatelowi podejmowanie i prowadzenie działalności gospodarczej na równych prawach. Tekst ustawy liczył zaledwie pięć stron, a jej treść w największym skrócie sprowadzała się do rewolucyjnej jak na realia PRL zasady, że dozwolone jest wszystko to, co nie jest zakazane.
Ustawa Wilczka przewidywała jedynie 8 koncesji na prowadzenie niektórych rodzajów działalności gospodarczej. Potem liczba różnego rodzaju koncesji, pozwoleń i ograniczeń rosła lawinowo.
Nieżyjący już Mieczysław Wilczek po latach bardzo krytycznie wypowiadał się na temat stosunku urzędników do przedsiębiorców. - Urzędnicy uwielbiają kontrolować ludzi. Nie lubią, gdy ci są wolni i niezależni. Dlatego ograniczają wolność. Mając władzę nad gospodarką i przedsiębiorcami, mogą też brać łapówki - mówił.