Nord Stream II nie zostanie wybudowany – stwierdziła premier Ewa Kopacz podczas wtorkowej debaty telewizyjnej. Najwyraźniej pani premier wie coś, czego nikt inny nie wie. Europejskie koncerny energetyczne podpisały z Gazpromem szereg umów w tej sprawie. A Komisja Europejska, która w praktyce jako jedyna mogłaby zablokować gazociąg, nie zajęła dotąd stanowczego stanowiska.
- Pani (czyli Beata Szydło)
mówi o bezpieczeństwie energetycznym, mówi pani, że żeście podjęli uchwały, i co z tego? Nord Stream I został wybudowany, a dzięki temu, że dzisiaj jest unia energetyczna, w której Polska jest bardzo mocna, Nord Stream II nie będzie wybudowany – powiedziała Ewa Kopacz.
Te słowa urzędującej premier to nowość. Przypomnijmy: na początku września, podczas Wschodniego Forum Ekonomicznego we Władywostoku, szef Gazpromu Aleksiej Miller spotkał się z władzami niemieckich spółek BASF i E.ON, francuskiej ENGIE, austriackiej OMV oraz Royal Dutch Shell (Wielka Brytania/Holandia). Efektem było podpisanie porozumienia właśnie w sprawie budowy dwóch gazociągów morskich z roczną przepustowością 55 mld metrów sześciennych prowadzących z Rosji do Niemiec przez Morze Bałtyckie. Innymi słowy: Nord Stream II.
Projekt dla Polski i przede wszystkim Ukrainy nie jest dobrą wiadomością - bo omija nasz region. Faktem jest, że w przypadku projektu Gazpromu mamy polityczną zgodę ponad podziałami. Przestrzega przed nim i rządząca koalicja i opozycyjny PiS, również prezydent Andrzej Duda.
Nie wiadomo jednak, skąd wynika taki optymizm o unii energetycznej i stanowcza deklaracja premier Kopacz, że gazociągu nie będzie. Jedna z głównych rozgrywających w Unii, czyli kanclerz Niemiec Angela Merkel twierdzi na przykład - wbrew krytykom - że Nord Stream II nie ma nic wspólnego z polityką, to "czysto komercyjne przedsięwzięcie i najważniejsze, że gaz do Europy będzie płynął".
A przedstawiciele naszego regionu wciąż nie mówią jednym głosem. Gazociąg był co prawda jednym z głównych tematów omawianych podczas październikowego spotkania liderów Grupy Wyszehradzkiej. Ale z tej grupy tylko Polska i Słowacja otwarcie protestuje przeciw planom Gazpromu, a Czechy i Węgry nie zajęły dotąd zdecydowanego stanowiska.
- Jeśli chodzi o istotę sprawy: o to, czy możemy budować nasze plany energetyczne we współpracy między krajami Europy Środkowej czy przez siły zewnętrzne, Węgrzy są po naszej stronie - przekonywał po spotkaniu w węgierskim Balatonfured Krzysztof Szczerski, doradca prezydenta Andrzeja Dudy ds. międzynarodowych.
Tyle że szczyt w Wyszehradzie nie zakończył się żadnym formalnym stanowiskiem w tej sprawie.
Plany Gazpromu może pokrzyżować w praktyce jedynie Komisja Europejska. Przed laty, z obaw o zagrożenie monopolem gazowym, Bruksela zablokowała budowę gazociągu South Stream, który również miał ominąć kraje naszego regionu.
W przypadku północnego gazociągu władze unijne nie mają jednak formalnie - mimo obaw - twardego stanowiska negocjacyjnego.
- Komisja Europejska dokona rygorystycznej oceny planów rozbudowy gazociągu Nord Stream 2, który będzie musiał być w stu procentach zgodny z unijnymi przepisami - zapewniał komisarz UE ds. polityki klimatycznej i energii Miguel Arias Canete, cytowany przez PAP.
Dodał, że projekt ten "wiąże się z licznymi obawami jeśli chodzi o zgodność z polityką energetyczną UE", tym bardziej że - jak powiedział - możliwości przesyłu rosyjskiego gazu do Unii nie są wykorzystywane w dużym stopniu. To jednak zapowiedzi, które można traktować jako ostrzeżenie strony rosyjskiej. Ale trudno z nich wyczytać, że projekt już został pogrzebany.
Cios w interesy Polski i Ukrainy
Eksperci ocenili projekt rozbudowy gazociągu jednoznacznie: to cios w europejską solidarność energetyczną i bezpośrednie interesy Polski i Ukrainy. - Nie ma szans na zablokowanie przez UE rozbudowy gazociągu. Ewentualnie może dojść do opóźniania realizacji projektu – komentował tuż po podpisaniu umów z Gazpromem Piotr Maciążek, ekspert do spraw bezpieczeństwa energetycznego. Więcej na ten temat tutaj.
Inny ekspert Andrzej Szczęśniak dodawał na swoim blogu, że Polska została wykluczona z niemiecko-rosyjskich planów gazowych niejako na własne życzenie, ponieważ zaprzepaściliśmy tę szansę już w 2001 r., odmawiając udziału w projekcie Jamał II.
- Moim zdaniem będziemy skazani na kupowanie gazu z Niemiec. Poprzez błędne decyzje w przeszłości doprowadziliśmy do sytuacji, która nigdy nie powinna być brana pod uwagę – dodał.
Zapytaliśmy rzecznika rządu oraz resorty spraw zagranicznych i gospodarki, na jakiej podstawie premier wypowiedziała słowa, że Nord Stream II nie powstanie, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Gazprom szacuje, że planowana rozbudowa Gazociągu Północnego między Rosją a Niemcami będzie kosztowała ok. 9,9 mld euro. Morski odcinek Nord Stream, liczący 1224 km, zaczyna się od tłoczni Portowaja koło Wyborga, a kończy w okolicach Greifswaldu. Przebiega przez wody terytorialne bądź wyłączne strefy ekonomiczne Rosji, Finlandii, Szwecji, Danii i Niemiec. Po stronie rosyjskiej nowe nitki mają się zaczynać w rejonie Ust-Ługi w obwodzie leningradzkim. Tranzyt gazu z pominięciem Ukrainy ma być możliwy już w 2020 r.
Zobacz także: * *Gaz będzie taniał. Szanse na zmianę cen coraz większe