Solidny materiał dowodowy, zgromadzony przez FBI, zignorowano, podpisując umowę, która dała Rosjanom szeroki dostęp do amerykańskiego rynku - pisze na swym portalu we wtorek "The Hill".
Z dokumentacji FBI wynikało niezbicie, że przedstawiciele rosyjskiego przemysłu nuklearnego byli zaangażowani w łapówkarstwo, wymuszenia i pranie brudnych pieniędzy na terytorium Stanów Zjednoczonych. "W raporcie sporządzonym przez jednego z agentów FBI w 2010 r. stwierdzono m.in., że schemat, zgodnie z którym dokonywane są matactwa, zyskał pełną aprobatę wysokich rangą urzędników rosyjskich, którzy są również pośrednio jego beneficjentami" - zaznacza "The Hill".
Resort sprawiedliwości, a także departament stanu, na którego czele stała wówczas Hillary Clinton, postanowił jednak przymknąć na to wszystko oczy. Dochodzenie ministerstwa sprawiedliwości ciągnęło się przez następne cztery lata, "co pozbawiło obywateli USA i Kongres dostępu do wiedzy o skali korupcyjnych procederów zainicjowanych przez Rosję w USA" - czytamy w komentarzu redakcyjnym.
W rezultacie w 2010 r. podpisano kontrakt na sumę 1 mld dolarów między rosyjską firmą Techsnabexport i amerykańską grupą Fuelco. Dotyczył on usług wzbogacania uranu na potrzeby cywilnych amerykańskich elektrowni jądrowych. Porozumienie zostało rozłożone na lata 2014-2020.
Rosja sprzedawała wcześniej Stanom Zjednoczonym uran pozyskiwany z broni jądrowej, który przerabiała na nisko wzbogacony, przeznaczony do wykorzystania w charakterze paliwa dla elektrowni atomowych. Dostawy te odbywały się w ramach porozumienia z 1993 roku, zwanego potocznie "Megatony na megawaty". Wygasało ono w 2013 roku.
W lutym 2008 roku Rosja i Stany Zjednoczone podpisały porozumienie o liberalizacji importu rosyjskiego uranu jako paliwa dla amerykańskich elektrowni nuklearnych. Mówiło ono, między innymi, o zniesieniu limitów eksportu rosyjskiego uranu.
Zgodnie z informacjami ujawnionymi przez "The Hill" agenci FBI pracujący pod przykryciem w rosyjskim przemyśle nuklearnym przeprowadzili w 2009 r. tajną operację, dzięki której udało im zebrać informacje finansowe, nagrać rozmowy i przechwycić maile dot. korupcji. To właśnie dzięki tej operacji Federalne Biuro Śledcze ustaliło, że amerykańska firma importująca uran z Rosji została przekupiona.
Materiał dowodowy obejmował też zeznania naocznego świadka, który ujawnił, że Rosjanie przekazali miliony dolarów do USA, by zasilić fundusze organizacji charytatywnej b. prezydenta Billa Clintona. Jego żona Hillary była wtedy szefową dyplomacji i należała do wąskiego grona osób, które podjęło przychylną dla Moskwy decyzję o podpisaniu kontraktu.
Wśród decydentów był m.in. ówczesny prokurator generalny i minister sprawiedliwości Eric Holder. Zasiadał on wraz z Hillary Clinton w komisji ds. inwestycji zagranicznych w USA, gdy umowa sprzedaży Uranium One została zaaprobowana.
Wielu byłych i aktualnych pracowników administracji rządzącej powiedziało portalowi, że nic im nie wiadomo o tym, by FBI bądź ministerstwo sprawiedliwości kiedykolwiek powiadomiło członków komisji ds. inwestycji zagranicznych o działaniach przestępczych, które odkryli.
Śledztwo zakończyło się w 2014 roku aresztowaniem i postawieniem zarzutów Wadimowi Mikerinowi, b. dyrektorowi w Rosatomie, nadzorującemu współpracę nuklearną między USA a Moskwą w ramach programu "Megatons to Megwatts", który od 2010 r. stał na czele amerykańskiej filii Rosatomu - spółki Tenam.
Jedyne publiczne oświadczenie w tej sprawie zostało wydane w sierpniu 2015 roku w formie notatki prasowej, która informowała o tym, że "różni oskarżeni przyznali się do stawianych im zarzutów". W grudniu 2015 roku Rosjanin został skazany tylko za pranie brudnych pieniędzy na dwa lata więzienia i przepadek 2,1 mln dolarów - wskazuje The Hill.
Ówczesna sekretarz stanu Clinton była jednym z dziewięciu głosujących członków komisji, która decydowała o wydaniu zgody na nabycie amerykańskiego Uranium One przez kontrolowany przez Rosję Rosatom. Prezydent Obama miał także możliwość weta.
Prezydent Donald Trump wielokrotnie w trakcie swojej kampanii prezydenckiej mówił, że Hillary Clinton oddała 20 proc. amerykańskich zasobów uranu Rosji. Powtórzył to także podczas konferencji w Białym Domu 16 lutego.
Z Waszyngtonu Joanna Korycińska