Technologiczne spółki z USA nie miały tak złego dnia na giełdzie od 2011 roku. Spadki notowań na przestrzeni niecałego miesiąca wymazały wzrosty z poprzednich 5 miesięcy. Indeksy z Wall Street są o krok od poziomów sugerujących nadejście bessy. Ta z kolei będzie zapowiedzią problemów gospodarczych.
Panika. Tak krótko można opisać to, co działo się w środę na amerykańskiej giełdzie. Główne indeksy z Wall Street w kilka godzin straciły na wartości od 2,4 do 4,4 proc. Inwestorzy uciekali przede wszystkim od spółek technologicznych. Cios wymierzony w indeks Nasdaq okazał się najmocniejszym od ponad 7 lat. Wartość biznesów takich spółek jak Netflix, NVidia czy Discovery w jeden dzień spadła o miliardy dolarów.
Spadki na amerykańskiej giełdzie przybierają na sile. Już coraz mniej ekspertów ma wątpliwości, że sytuacja jest bardzo poważna, a nawet zaczyna się wymykać spod kontroli. Od początku tego miesiąca ceny akcji technologicznych spółek z USA potaniały średnio o 12 proc.
O skali wyprzedaży akcji przez inwestorów dobrze świadczy fakt, że w niecały miesiąc giełda zwróciła całe zyski wypracowane przez poprzednie 5 miesięcy. Zarówno Nasdaq jak inny popularny indeks S&P500 są obecnie na najniższym poziomie od początku maja.
Tegoroczne notowania indeksu Nasdaq
Według Damiana Rosińskiego, analityka Domu Maklerskiego AFS, bezpośrednim impulsem do największej od lat wyprzedaży akcji w USA były zaskakująco słabe dane płynące z amerykańskiego rynku nieruchomości. A przypomnijmy, że pęknięcie bańki właśnie na tym rynku było dekadę temu przyczyną wybuchu światowego kryzysu.
- Sprzedaż nowych domów spadła we wrześniu o 5,5 proc. miesiąc do miesiąca, po spadku o 3 proc. w sierpniu. Wynik ten został silnie skorygowany w dół. Pierwotnie prognozowano wzrost o 3,5 proc. - zauważa ekspert DM AFS.
Rosiński sugeruje, że pogłębienie spadków na giełdzie może skutkować nieuwzględnioną na razie w cenach dolara reakcją amerykańskiego banku centralnego (odpowiednika naszego NBP) w postaci złagodzenia stanowiska w polityce pieniężnej, a nawet wstrzymania podwyżki stóp procentowych w grudniu.
Niedawno do wstrzymania podwyżek stóp procentowych nawoływał prezydent Donald Trump. Zaprzeczał tezom wielu ekonomistów, że do ucieczki inwestorów z giełd przyczynił się on sam, prowadząc wojnę handlową z Chinami. Wskazywał, że to właśnie coraz wyższe oprocentowanie w bankach negatywnie wpływa na nastroje na rynkach finansowych.
Niebezpieczne poziomy. Indeksy na krawędzi
Po każdym tego typu tąpnięciu na giełdzie pojawia się pytanie: czy to już definitywny koniec hossy i początek głębszego kryzysu?
- Ostatnie spadki to tylko i aż ostrzeżenie. Proroków krachu było i jest wielu, bo przecież po agresywnej hossie zawsze jest bessa. Biorąc pod uwagę ograniczone możliwości obrony banków centralnych, nie można się dziwić, że pesymiści wieszczą krach podobny do tego z 1929 roku. W końcu komuś uda się trafić i przepowiedzieć szczyt. Sugeruję jednak spokojne śledzenie poziomów i odpowiedzialne reagowanie na sytuację - komentuje Łukasz Wardyn, ekspert CMC Markets.
Obecnie indeks Nasdaq przyjmuje wartość 7108 pkt. Według Wardyna, trwały spadek poniżej 6800-7000 pkt. będzie oznaczał, że potencjał krachu, a więc zdecydowanie mocniejszych spadków drastycznie się zwiększy. Brakuje więc już bardzo niewiele.
Nieco bardziej ostrożny w ocenach jest Michał Stajniak. Analityk Domu Maklerskiego XTB daje nieco większy margines błędu.
- Biorąc pod uwagę historyczne szczyty z okolic powyżej 7700 punktów dla indeksu Nasdaq, musiałby on spaść poniżej 6200 punktów, aby mówić o zmianie trendu. Sytuacja ta oznaczałaby zejście na najniższy poziom od początku tego roku. W tych okolicach cenowych prawdopodobnie znajdzie się wielu inwestorów, którzy będą chętni na zakup akcji, dlatego dopiero jego pokonanie mogłoby oznaczać totalną panikę wśród inwestorów - sugeruje ekspert rynkowy.
Efekt kuli śnieżnej
- Globalny rynek akcji ogarnęła fala wyprzedaży, a efekt kuli śnieżnej porywa ze sobą wszystkich, dla których nie są obce rozterki o wysokie wyceny, mijanie szczytu w dynamice przychodów, wyższe stopy procentowe, skutki wojny handlowej USA-Chiny czy słabnące wskaźniki koniunktury w Europie - wskazuje Konrad Białas z TMS Brokers. Z przymrużeniem oka sugeruje, że być może bliskość Halloween spowodowała, że rynki łatwiej ogarniają obawy o to, czego nie widać, ale może kryć się w ciemności, a więc kryzys.
Faktycznie, jak kula śniegowa spadki cen akcji przetoczyły się ostatnio po giełdach azjatyckich i europejskich. W październiku notowania na chińskiej giełdzie zanurkowały o 8 proc. W piątek indeks Shanghai Composite miał wartość najniższą od 2014 roku.
Po prawie 4-procentowej przecenie akcji w Japonii w czwartek, bilans tego miesiąca na indeksie Nikkei225 to minus 12 proc. Prawie 9 proc. pod kreską jest giełda we Frankfurcie, 8 proc. niżej jest giełda w Londynie, a Warszawa straciła 7 proc.
Najważniejsze indeksy giełdowe w październiku
- Rynki uginają się pod własnym ciężarem i cierpią z powodu pogorszenia sentymentu. Jeśli przewaga negatywnych czynników nad pozytywnymi jest 10:0, nie staje się na drodze rozpędzonego pociągu. Chaos informacyjny wokół istotnych spraw, głównie politycznych, spowodował, że inwestorzy rzucili ręcznik i zeszli z ringu, czekając na konkrety - opisuje obecną rzeczywistość Konrad Białas.
Jeśli przyjąć, że jesteśmy u progu bessy na giełdach, należy podkreślić, że jej początek uznaje się zwykle za jeden z pierwszych sygnałów pogarszania się koniunktury gospodarczej. To oznacza, że problem mogą mieć nie tylko spekulanci finansowi, ale negatywne konsekwencje w końcu odczują zwykli ludzie.
Już instytucje całego świata wysyłają wyraźne sygnały o spowolnieniu gospodarczym. Dwa tygodnie temu Międzynarodowy Fundusz Walutowy wydał raport, w którym obniżył prognozy globalnego wzrostu PKB. Prognozuje, że w USA spowolni z 2,9 proc. w 2018 roku do 2,5 proc. w 2019. Ekonomiści MFW obniżyli też prognozy PKB dla Wielkiej Brytanii o 0,2 pkt proc. w tym roku do 1,4 proc. W przypadku strefy euro ogółem ma wynieść 2 proc. (o 0,4 pkt proc. mniej niż wcześniej).
Na tle innych krajów perspektywy Polski wyglądają całkiem nieźle, choć tu również ekonomiści nie mają wątpliwości, że szczyt koniunkturalny mamy za sobą i gospodarka będzie zwalniać. Na szczęście prognozy zakładają, że będzie to przebiegać powoli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl