Szykuje się zmiana polityki fiskalnej w regionie, w którym rządy kupowały uległość obywateli w zamian za szafowanie subwencjami i utrzymywanie systemu opieki społecznej "od kołyski do grobu" - komentuje Reuters.
Monarchie Zatoki pójdą za przykładem niekwestionowanego lidera regionu, czyli Arabii Saudyjskiej, której deficyt budżetowy - choć jest ona największym eksporterem ropy na świecie - wzrósł w tym roku do rekordowego poziomu 98 mld dol.
Minister finansów saudyjskiego królestwa Ibrahim ibn Abd al-Aziz ibn Abd Allah al-Asaf zapowiedział więc w poniedziałek znaczące ograniczenie wydatków rządu, redukcję wynagrodzeń w sektorze publicznym oraz obniżenie hojnych subwencji na paliwa i wodę. Władze w Rijadzie poinformowały też, że cena benzyny wzrośnie o 50 proc.
- Jeśli te reformy uda się wdrożyć bez poważnych protestów (społecznych), zwiększy to polityczną odwagę rządów (Zatoki Perskiej), które jak dotąd obawiały się tak ryzykownych zmian - powiedział w rozmowie z Reuterem Kristian Coates Ulrichsen, politolog z amerykańskiego Uniwersytetu Rice.
Kraje Zatoki Perskiej ucierpiały z powodu niskich cen ropy, które spadają ze względu na wielką nadpodaż surowca. Jednak podczas spotkania, które odbyło się 4 grudnia, OPEC nie zdecydował się obniżyć limitu wydobycia surowca. Kartel walczy o zachowanie udziału w rynku i wyniszczenie konkurencji.
Już rok temu OPEC postanowił utrzymać wydobycie na poziomie 30 mln baryłek dziennie, co przyśpieszyło spadek cen. Od połowy czerwca 2014 roku, kiedy płacono 110 dol. za baryłkę, cena Brent spadła o 62 proc.
Deficyty zmuszają jednak monarchie Zatoki do rezygnacji z rozbudowanego systemu osłon socjalnych. Zjednoczone Emiraty Arabskie zrezygnowały ze stałych, subwencjonowanych cen paliw. Bahrajn zredukował dopłaty do mięsa i planuje stopniowe zmniejszenie subwencji na paliwa. Oman zapowiada podniesienie podatków i cen benzyny.
Jak pisze Reuters, nowa polityka Arabii Saudyjskiej zmieni reguły gry w regionie. Kłopot w tym, że "finansowa stabilność największego na świecie producenta ropy oraz przetrwanie dynastii Saudów zależy teraz od tego, czy naród skłonny będzie zaakceptować zmiany w kraju, w którym nie ma wyborów, a polityczna legitymacja władzy opiera się na dystrybucji dochodów z ropy".