Nawet tysiąc złotych co miesiąc, przyspieszony termin składania wniosków i skrócony czas oczekiwania na pieniądze. Taka perspektywa czeka osoby, które chcą ubiegać się o kredyt studencki. Zmiany wejdą w życie już w połowie sierpnia tego roku. O ich wprowadzenie od dwóch lat zabiegał Parlament Studentów RP po to, by uprościć procedury i dostosować je do potrzeb studentów.
Od nowego roku akademickiego kredyt studencki będzie można dostać szybciej i w wyższej kwocie. Studenci będą mogli się ubiegać nawet o 1000 zł transzy pożyczki na preferencyjnych warunkach. Zmiany są wynikiem rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Skąd pomysł na "podwyżkę"?
- W różnych miastach koszty życia są różne. W Łomży, w Lubinie czy Warszawie nie zawsze sprawdzą się te same stawki. Nowe przepisy uwzględniają zmianę wysokości miesięcznych transz kredytu - tłumaczy Ariel Wojciechowski, przewodniczący Parlamentu Studentów RP. Obok dotychczasowych 600 lub 800 zł, studenci będą mieli do wyboru także kwoty w wysokości 400 zł i 1000 zł.
Stawkę miesięcznej transzy należy wskazać już we wstępnym wniosku. Na tej podstawie bank zweryfikuje zdolność kredytową i podejmie decyzję o przydzieleniu pożyczki. Do 20 listopada instytucja finansowa ma czas na ocenę zabezpieczenia spłaty kredytu. Jeśli okaże się negatywna, wyda ponowną opinię, tym razem dla niższej raty. W razie kolejnej odmowy, student dostanie ostatnią szansę i do końca listopada będzie mógł złożyć dokumenty w innym banku.
Deklaracja wysokości otrzymywanej gotówki nie jest wyryta w kamieniu. Studenci mogą ją modyfikować nawet w trakcie trwania umowy. Wystarczy złożyć dokument o zwiększenie lub zmniejszenie raty. Co ważne - ze zmian mogą skorzystać osoby, które otrzymują pieniądze już od jakiegoś czasu. - Umowę będzie można aneksować w dowolnym momencie, zgodnie z zasadami, które zaczną obowiązywać w sierpniu - podkreśla Ariel Wojciechowski.
Zmiany terminów nie tylko dla studentów
Wyższa wpłata na konto to nie jedyna dobra wiadomość. Zmienią się także terminy tzw. akcji kredytowej, dzięki czemu nie trzeba będzie miesiącami czekać na pierwsze pieniądze.
- Do tej pory studenci mogli ubiegać się o pożyczkę dopiero na początku października, po immatrykulacji. Cała biurokracja przeciągała się nawet do końca marca kolejnego roku - zauważa przewodniczący Parlamentu Studentów RP. - Gorzej sytuowane osoby, dla których kredyt studencki to po prostu pieniądze na życie, miały więc problem. Przez 4-5 miesięcy z trudem wiązały koniec z końcem - dodaje.
Na własnej skórze odczuła to Paulina, absolwentka AWF, która o kredyt studencki wnioskowała pięć lat temu. Zanim zaczęła otrzymywać regularne comiesięczne przelewy, musiała uzbroić się w cierpliwość. - Pilnie potrzebowałam pieniędzy, a zamiast zastrzyku gotówki, dostałam kubeł zimnej wody na głowę. Pierwsza transza kredytu wpłynęła na moje konto dopiero w lutym następnego roku, z wyrównaniem za zaległe miesiące.
W tym roku ma się to zmienić. Zgodnie z nowymi przepisami wnioski o kredyt studencki będzie można składać od 15 sierpnia do końca października. Więcej czasu kredytobiorcy dostaną w następnych latach. Nabory potrwają od 15 lipca do 20 października.
Przyspieszenia należy spodziewać się także po stronie banków. Te będą musiały szybciej rozpatrywać wnioski i wypłacać pieniądze. Do tej pory miały na to czas do końca marca kolejnego roku. Po zmianach umowy mają zostać zawarte nie później niż 31 grudnia. Co w praktyce oznacza to dla studentów? Na pierwszą transzę kredytu będą mogli liczyć już w styczniu, czyli trzy miesiące wcześniej niż dotychczas.
Na zmianach terminów jednak się nie skończy. Oprócz studentów i doktorantów, o pożyczkę będą mogli ubiegać się także kandydaci na studia. Wystarczy, że do wniosku dołączą zaświadczenie o udziale w rekrutacji, a w momencie uzyskania statusu studenta dołączą dokument z dziekanatu do banku.
Jakie wymagania trzeba spełnić, żeby dostać studencki kredyt? O tym przeczytasz na następnej stronie
Mimo istotnych zmian, warunki, jakie należy spełnić, aby pozyskać kredyt, pozostają takie same. O finansowe wsparcie mogą wnioskować wyłącznie osoby, które zaczęły studia przed ukończeniem 25. roku życia. Podstawę stanowi też spełnienie kryterium dochodowego. Próg ustala minister nauki i szkolnictwa wyższego na podstawie zeszłorocznych wniosków. W roku akademickim 2016/2017 uprawniająca wysokość dochodów to 2,5 tys. zł na osobę w rodzinie.
Nie są to jedyne wymagania wobec kredytobiorcy. Pożyczka studencka nie może być udzielona bez odpowiedniego zabezpieczenia. Studenci muszą więc szukać żyranta, który stanie się współodpowiedzialny za poczynione zobowiązania. A to niełatwe zadanie. Najczęściej decydują się na zaufanych członków rodziny, posiadających odpowiednie dochody. W celu ich weryfikacji poręczyciel musi przedstawić pracownikowi banku zaświadczenie o zarobkach za ostatnie sześć miesięcy. Po spełnieniu warunków uczestniczy w podpisaniu umowy kredytowej.
- Moim żyrantem został tata. Musiał być obecny przy załatwianiu wszelkich formalności, co okazało się dość problematyczne - wspomina Paulina, absolwentka AWF. - Nie studiowałam w rodzinnym mieście i musiałam dojeżdżać na spotkania w banku. Dodatkowo, wszystkie dokumenty musiały być składane tylko w jednym oddziale, czasem kursowałam więc tam i z powrotem.
Jeśli nikt z bliskich nie jest w stanie udzielić potrzebnego wsparcia, wnioskodawca może zwrócić się do Banku Gospodarstwa Krajowego. Instytucja udziela poręczenia w wysokości 70 lub 100 proc. w zależności od dochodów studenta lub jego sytuacji rodzinnej. Osoby z obszarów wiejskich mogą starać się o poręczenie ze strony Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.
Bez formalności się nie obejdzie
Wnioskodawcy nie unikną przy tym gromadzenia niezbędnej dokumentacji. Oprócz poręczeń kredytu, w banku należy okazać także oświadczenie o aktualnej liczbie członków rodziny i zaświadczenie o dochodach uzyskanych w poprzednim roku. - Formalności to błędne koło. Byłam kilkakrotnie odsyłana z dokumentami z uczelni. Albo brakowało jakiejś informacji, albo pieczątka była w złym miejscu - przypomina Paulina.
Inaczej pamięta to Agata, absolwentka europeistyki, która o kredyt studencki wnioskowała w 2009 roku. - Zasady były przejrzyste. Musiałam przygotować kilka dokumentów z uczelni. Problem pojawił się dopiero, gdy nie zdałam jednego przedmiotu w terminie. Było to równoznaczne z niewywiązaniem się z umowy. Bank wstrzymał raty na cztery miesiące, a ja musiałam donosić stosowne zaświadczenia o późniejszym zaliczeniu semestru. Wszystko odbywało się jednak zgodnie z ustaleniami.
Co do zasady, kredytobiorca musi poinformować bank o każdorazowej sytuacji, która ma wpływ na realizowaną umowę. Utrata statusu studenta (doktoranta), jak i ukończenie studiów wymagają potwierdzenia w formie stosownego dokumentu (np. dyplom). Ta sama zasada dotyczy studenta, który nie zaliczy semestru lub zostanie zawieszony w prawach. W tym przypadku może jednak ubiegać się o przedłużenie okresu kredytowania.
Spłacanie kredytu zaczyna się dwa lata po zakończeniu studiów. W każdym miesiącu oddaje się połowę transzy przelewanej podczas nauki.
Korzystne warunki to za mało?
Kredyty studenckie działają od 1998 roku. Z założenia miały zapewnić dostęp do szkolnictwa wyższego tym, których na studiowanie - zwłaszcza z dala od domu - zwyczajnie nie stać.
Dzięki dopłatom do oprocentowania z budżetu państwa i wykorzystaniu kapitału komercyjnych banków, są udzielane na korzystnych warunkach. Mimo tego nie cieszą się szczególną popularnością. Jak wynika z danych Biura Informacji Kredytowej za rok 2015, zaledwie 6 proc. studentów deklaruje, że korzysta lub korzystało z kredytu studenckiego.
Przez 17 lat funkcjonowania systemu banki udzieliły kredytów blisko 391 tys. młodych ludzi. "Podczas akcji kredytowej w roku akademickim 2015/2016 banki zebrały 5 320 wniosków kredytowych, (...) 984 wnioskodawców nie zgłosiło się w celu podpisania umowy lub nie podpisało jej z innych powodów, zaś 275 wnioskujących o kredyt nie przedstawiło bankowi odpowiedniego zabezpieczenia spłaty" - czytamy w podsumowaniu MNiSW za rok 2015/2016.
- W ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba studentów wzrosła z 800 tys. do 1,6 mln, co pokazuje, że Polaków stać na posyłanie dzieci na studia i zapewnienie im utrzymania - zauważa Wojciech Michańcio, przewodniczący Samorządu Studentów Uniwersytetu Wrocławskiego. - Studenci stają się przez to mniej przedsiębiorczy i boją się wziąć na siebie odpowiedzialność finansową.
Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego i Parlament Studentów RP wspólnie pracują nad tym, aby poprawić sytuację i przekonać studentów do korzystania z preferencyjnej formy finansowania. Aktualizacja przepisów ma w tym pomóc. - Środowisko akademickie pozytywnie wypowiada się o wprowadzonych zmianach, które są wynikiem wielu rozmów i konsultacji z samymi studentami - zapewnia Ariel Wojciechowski.