Prawnik, który pracował nad prezydenckim projektem ustawy frankowej mówiącej m.in. „sprawiedliwym kursie przewalutowania”, stracił cierpliwość i nie czekając na dalsze kroki Prezydenta, poszedł do prokuratury razem z frankowiczami. Od ponad trzech miesięcy Prokuratura Rejonowa w Szczecinie sprawdza, czy banki nie popełniły przestępstwa przy udzielaniu kredytów walutowych. Śledztwo dotyczy też KNF.
W czasie, kiedy pozornie główny front walki pomiędzy frankowiczami i bankami przeniósł się do Sejmu, gdzie 2 sierpnia trafił projekt ustawy dot. kredytów walutowych przygotowanej przez Kancelarię Prezydenta, ważniejsza batalia rozgrywa się w Szczecinie.
Sejm zajmuje się projektem ustawy przewidującym jedynie częściowy zwrot spreadów, tymczasem Prokuratura Rejonowa w Szczecinie prowadzi postępowanie które ma wyjaśnić, czy kredyty walutowe były w ogóle udzielane zgodnie z prawem i czy nie doszło do popełnienia przestępstwa przez banki przy ich udzielaniu.
Zniecierpliwieni frankowicze idą do prokuratora
Sprawę do Szczecina skierowała sama Prokuratura Krajowa. Jak dowiedział się money.pl, zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa do Prokuratura Generalnego wpływały już od początku 2015 roku. Jednak dopiero w zawiadomieniu z 19 maja 2016 roku został nadany dalszy tok.
Wpłynęło ono do Prokuratury Krajowej, jednak tamtejszy Departament Przestępczości Gospodarczej skierował ją do Prokuratury Rejonowej w Szczecinie. Zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez banki były dwa. Jak informuje rzeczniczka prokuratury, Magdalena Blank, jedno 19 maja 2016 roku złożyły osoby reprezentujące stowarzyszenie Stop Bankowemu Bezprawiu. Drugie zaś, tego samego dnia złożył mec. Jacek Czabański.
Mecenas Czabański jest prawnikiem wspierającym frankowiczów. Co ciekawe, brał również udział w pracach nad pierwszym prezydenckim projektem tzw. ustawy frankowej mówiącej m.in. o „kursie sprawiedliwym”, po którym miałyby zostać przewalutowane kredyty, zaprezentowanej przez Kancelarię Prezydenta 15 stycznia 2016 roku.
Przypomnijmy, że projekt ten jednak został zmiażdżony zarówno przez NBP jak i KNF jako zagrażający stabilności systemu bankowego w Polsce, dlatego w Kancelarii Prezydenta rozpoczęły się prace nad innym rozwiązaniem. Powołano w tym celu specjalny zespół ekspertów.
Mecenas Czabański nie czekał jednak na nowe propozycje rozwiązań, które ostatecznie zostały zaprezentowane dopiero 2 sierpnia, tylko z problemem kredytów walutowych poszedł 19 maja do prokuratury.
W czym miały zawinić banki?
Postępowanie toczy się w szczecińskiej prokuraturze od 17 czerwca 2016 roku, a więc już od ponad trzech miesięcy. Toczy się w sprawie, a nie przeciwko konkretnym bankom, ale dotyczy wszystkich kredytów denominowanych i indeksowanych do polskiej waluty udzielanych przez banki działające w Polsce, w tym także kwestii stosowania tzw. spreadów.
Co dokładnie sprawdza prokuratura? – To śledztwo o czyn z art. 286 § 1 kk w zw. 294 § 1 kk. – informuje rzeczniczka szczecińskiej prokuratury. Mówiąc bardziej szczegółowo, prokuratura ustala, czy kredytobiorcy nie zostali wprowadzeni w błąd i doprowadzeni do niekorzystnego rozporządzania mieniem „przez osoby działające w imieniu i na rzecz banków”. To niekorzystne rozporządzenie mieniem miałoby polegać na zapłacie na rzecz banku dodatkowych kosztów kredytu, które celowo były ukrywane, a także na zawarciu umowy o wysokim ryzyku finansowym. Pracownicy banków mieliby tworzyć u klientów błędne przekonanie o całkowitych kosztach kredytu i zatajać rzeczywiste ryzyko walutowe.
Kodeks karny za to przestępstwo przewiduje karę pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do ośmiu lat.
Co ważne, prokuratorzy badają również, czy KNF jako organ nadzoru nad bankami nie dopuścił się niedopełnienia obowiązków. Przypomnijmy, że od 1 lipca 2006 roku obowiązuje Rekomendacja S, wprowadzone zresztą przez sam KNF, która zobowiązuje banki do tego, aby przedstawiały klientom całkowity koszt kredytu i tzw. RRSO, czyli rzeczywistą roczną stopę oprocentowania.
Na razie do prokuratury w Szczecinie zgłosiło się kilkunastu pokrzywdzonych. Z jakimi bankami zawarli oni umowy kredytowe, tego rzeczniczka prokuratury nie chce ujawnić ze względu na dobro prowadzonego śledztwa.