Wypowiedzi posłów koalicji rządzącej opatrywane były komentarzami. Starano się zdyskredytować ich autorów w oczach opinii publicznej i stworzyć wrażenie, że działania posłów PiS są dramatyczną obroną zajmowanej pozycji na scenie politycznej - tak Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji tłumaczy decyzję o nałożeniu półtoramilionowej kary na TVN24.
Jak już pisaliśmy w WP, w poniedziałek właściciel stacji dostał od KRRiT karę w wysokości 1,48 mln zł. Rada podjęła taką decyzję po analizie sposobu relacjonowania wydarzeń w Sejmie i protestów w grudniu ubiegłego roku. W jej ocenie stacja naruszyła ustawę o radiofonii i telewizji poprzez propagowanie działań sprzecznych z prawem i sprzyjanie zachowaniom zagrażającym bezpieczeństwu.
W środę Rada opublikowała uzasadnienie do tej decyzji. W bardzo długim wywodzie można przeczytać m.in, że to propagowanie polegało "na zachęcaniu widzów do udziału w zgromadzeniu przed budynkiem Sejmu RP, nieinformowaniu widzów o rozwiązaniu przez Policję zgromadzenia przed Sejmem RP, jednostronnym prezentowaniu wydarzeń poprzez dobór zapraszanych do studia komentatorów i gości, fałszywym przedstawianiu wydarzeń sprzed gmachu Sejmu RP poprzez manipulowanie obrazem i brak niezwłocznego sprostowania informacji nieprawdziwych".
KRRiT uznała też, że TVN24 propagowała blokowanie sali plenarnej Sejmu przez grupę posłów, co "uniemożliwiało prowadzenie obrad jako legalnego i dopuszczalnego środka politycznego sprzeciwu".
KRRiT ma też uwagi do informacji na paskach i wypowiedzi zapraszanych do studia gości. Podkreśla, że zarówno goście, jak i prowadzący poszczególne programy, zachęcali do przyjścia pod Sejm i wzięcia udziału w proteście.
"Wymierzając karę organ uwzględnił dotychczasową działalność nadawcy, a w szczególności, iż nadawca nie dostosował swojej działalności programowej do obowiązującego prawa wskutek wcześniej kierowanych wezwań i decyzji" - napisała Rada w uzasadnieniu.
KRRiT zaznacza też, że 1,48 mln zł kary to niedużo w porównaniu z tym, jaką karę mogłaby maksymalnie wymierzyć. Mogłoby to bowiem być nawet sto razy więcej. Niecałe półtora miliona złotych to zaś jedynie równowartość jednego promila przychodów, jakie stacja zanotowała w ubiegłym roku.
Grupa TVN należy do amerykańskiej spółki Scripps Networks. Do poniedziałkowej decyzji KRRiT zdążył się już odnieść Departament Stanu USA. Jego przedstawiciele zaznaczyli, że Stany są zaniepokojone tą decyzją i podkreślili, że podważa ona wolność mediów w Polsce, a niezależne media są fundamentem demokracji.
Sprawa jest też komentowana przez amerykańskie media, między innymi "The Washington Post". "Polski rząd w imię walki z fake news bierze się za prywatne media" - czytamy.