"Strony omówiły stan spraw związany z decyzją z 11 grudnia br. w sprawie TVN" - podała w komunikacie KRRiT. Chodzi o kontrowersyjną karę, którą nałożyła na stację za relacjonowanie wydarzeń przed Sejmem w grudniu 2016 roku.
W opinii Rady TVN nakłaniał widzów do wzięcia udziału w nielegalnych - jej zdaniem - protestach. KRRiT nałożyła więc na stację karę w wysokości niemal 1,5 mln zł.
KRRiT uznała też, że TVN24 propagowała blokowanie sali plenarnej Sejmu przez grupę posłów, co "uniemożliwiało prowadzenie obrad jako legalnego i dopuszczalnego środka politycznego sprzeciwu".
"Rozmowy będą kontynuowane. Dla dobra ładu medialnego strony ustaliły, że powstrzymają się od komentarzy w mediach" - czytamy w piątkowym komunikacie KRRiT.
Po decyzji o nałożeniu kary na TVN na KRRiT spadła ogromna fala krytyki. Zarzucono Radzie, że to atak na wolność mediów w Polsce i ostrzeżenie dla niewygodnych dla władzy dziennikarzy. Głos w tej sprawie zabrał nawet amerykański Departament Stanu. Jego przedstawiciele zaznaczyli, że Stany są zaniepokojone tą decyzją i podkreślili, że podważa ona wolność mediów w Polsce, a niezależne media są fundamentem demokracji.
W odpowiedzi na krytykę głos w tej sprawie zabrał premier Mateusz Morawiecki. Zapewnił on w czwartek podczas szczytu w Brukseli, że jest absolutnym zwolenników wolnych mediów, "nawet jeśli są stronnicze".
Również w czwartek Kołodziejski w programie wPolsce.pl mówił, że kara nie została nałożona za stronniczość, a za propagowanie działań niezgodnych z prawem.