"Myśleliśmy, że nasi współobywatele ostatecznie nie zagłosują na kandydata, któremu w oczywisty sposób brakuje kwalifikacji do sprawowania wysokiego stanowiska, który jest emocjonalnie niestabilny, jest zarazem straszny i śmieszny" - pisze na łamach "New York Timesa" Paul Krugman, laureat Nagrody Nobla z ekonomii.
Ostatnie przedwyborcze sondaże praktycznie nie dawały szans Donaldowi Trumpowi na wygraną nad Hillary Clinton w wyścigu do Białego Domu, takiego scenariusza nie dopuszczali w ogóle do siebie członkowie szeroko rozumianych elit. Ale to właśnie kontrowersyjny biznesmen-celebryta będzie 45. prezydentem USA.
Scenariusz przebiegu amerykańskich wyborów prezydenckich do złudzenia przypomina losy czerwcowego referendum nad wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Sondaże także nie dawały szans zwolennikom Brexitu, a elity nawet nie brały pod uwagę, że głosowanie może dać inny rezultat niż pozostanie w Unii. Wszyscy się srodze zawiedli.
Zaskoczenie elit demokratycznym wyrokiem jest teraz równie wielkie jak pół roku temu. Podobnie jak w przypadku brytyjskiego referendum, przedstawiciele elity nie potrafią ukryć wściekłości na masy wyborców, którzy zagłosowali wbrew "głosowi rozsądku". Takiej irytacji nie stara się nawet ukryć Paul Krugman w komentarzu dla "New York Timesa".
"Myśleliśmy, że ten naród - choć wciąż jest daleki od pokonania uprzedzeń rasowych i mizoginii - stał się przez lata znacznie bardziej otwarty i tolerancyjny" - pisze Krugman. " Myśleliśmy, że zdecydowana większość Amerykanów ceni normy demokratyczne i rządy prawa" - dodaje.
"Okazuje się, że myliliśmy się" - przyznaje noblista. "Istnieje ogromna liczba ludzi - białych, żyjących głównie w obszarach wiejskich - którzy kompletnie nie podzielają naszej idei, czym jest Ameryka. Dla nich liczy się krew i ziemia, tradycyjny patriarchat i rasowa hierarchia - ubolewa Krugman.
Ekonomista zauważa, że jest też wiele osób, które wprawdzie nie podzielają tych "antydemokratycznych" wartości, ale które i tak były skłonne zagłosować na kogokolwiek, kto reprezentuje barwy Republikanów.
Krugman nie ukrywa, że wynikiem wyborów jest załamany i stracił wiarę w swój kraj i naród. "Nie wiem, co dalej. Czy Ameryka jest upadłym krajem i społeczeństwem? Wygląda to naprawdę prawdopodobnie" - stwierdza. "Chyba musimy się podnieść i spróbować znaleźć jakąś drogę naprzód, ale to była noc straszliwych wieści. Nie sądzę, że poczucie rozpaczy to wyraz rozczulania się nad sobą" - kończy Krugman.