Siódmą rocznicę niepodległości Kosowo obchodziło we wtorek skromnie - w cieniu poważnego kryzysu gospodarczego i masowej emigracji na Zachód. Znikł entuzjazm poprzednich lat, nie było defilady, a na ulicach Prisztiny nie wywieszono nawet flag narodowych.
_ Klimat rozczarowania i exodus obywateli nie pozostawiają wiele miejsca na świętowanie _ - napisały w komunikacie stołeczne władze.
Utworzony w grudniu, po sześciu miesiącach kryzysu politycznego i negocjacji powyborczych, nowy rząd Kosowa w styczniu stanął w obliczu opozycyjnych demonstracji, w których ranne zostały dziesiątki osób. Zimą exodus z niespełna dwumilionowego Kosowa przyspieszył. Od początku roku wyjechało ponad 20 tys. osób - jak wynika z danych władz węgierskich, niemieckich i austriackich. Uciekają przed ubóstwem, w którym żyje prawie 40 proc. mieszkańców Kosowa, zamieszkanego w większości przez Albańczyków.
_ - Nie ma powodu gloryfikować tej rocznicy. Przez długi czas w kraju dominowała polityka, podczas gdy problemy ekonomiczne ignorowano _ - tłumaczył agencji AFP szef miejscowej izby handlowej Safet Gerxhaliu.
_ - Jestem rozczarowany moim krajem, chcę po prostu wyjechać _ - powiedział agencji AP Bislim Shabani, Albańczyk, wyjeżdżający do Niemiec z żoną i czwórką dzieci. Shabani pracował w firmie, która zbankrutowała po nieudanej prywatyzacji, pozostawiając wielu pracowników pogrążonych w długach. _ - Są mi winni wynagrodzenie za 12 miesięcy pracy; nie mogę już tutaj zapewnić bytu mojej rodzinie _ - opowiadał.
Według oficjalnych danych od sierpnia ubiegłego roku co najmniej 30 tys. Albańczyków z Kosowa ubiegało się o azyl, głównie w Niemczech. Dochodzą do tego nielegalni imigranci, którzy nie rejestrują swojego pobytu. Węgierska policja tylko w bieżącym roku zatrzymała na przejściach granicznych 23 tys. osób, głównie z Kosowa. Prawie nikt z Kosowa nie ma szans na azyl - ostrzegają władze niemieckie - gdyż przybysze z tego kraju nie są uchodźcami politycznymi. Jedyne, co ich czeka, to deportacja. Aby zahamować napływ nielegalnych imigrantów, niemieckie patrole zostały rozmieszczone na granicy pomiędzy Serbią a Węgrami i pomagają w kontroli paszportów podróżnych z Kosowa.
Bezrobocie w Kosowie wynosi według oficjalnych szacunków 30 proc., a wśród młodych ludzi w wieku 15-24 lata nawet 56 proc.
Lider opozycji Ramush Haradinaj, który stał za styczniowymi demonstracjami, podkreśla, że niezadowolenie wynika z braku postępu gospodarczego i społecznego.
_ - Ludzie nie są zadowoleni, mając tylko najbardziej podstawowe prawa. Chcą wiedzieć, kiedy, w jakim przedziale czasowym, Kosowo zostanie przyjęte do Unii Europejskiej. Kiedy skończy się korupcja. Nie mówimy o obywatelu Kosowa, który po prostu chce być wolny. Mówimy o obywatelu, który ma większe oczekiwania _ - tłumaczył agencji AP Haradinaj.
Kosowo, dawna prowincja serbska, 17 lutego 2008 roku proklamowała niepodległość, którą uznało do tej pory 100 państw, w tym USA i większość krajów UE. Serbia mimo osiągniętej niedawno pod egidą Unii Europejskiej poprawie stosunków z Kosowem, odmówiła uznania jego państwowości, podobnie jak Rosja, tradycyjna sojuszniczka Belgradu.
Odrzucenie niepodległości Kosowa przez Belgrad powstrzymało kolejne państwa przed jej uznaniem i przyczyniło się do międzynarodowej izolacji Prisztiny. Mieszkańcy Kosowa mogą podróżować bez wizy do niewielu krajów, przede wszystkim do sąsiedniej Albanii i Turcji. Dzięki wynegocjowanej pod auspicjami UE umowie z Serbią w sprawie uznania przez Belgrad wydawanych w Kosowie dokumentów bez uznawania jego państwowości Kosowianie mogą jeździć do Serbii.
Ułatwienia w wyjazdach do Turcji zachęciły setki muzułmanów z Kosowa do wstąpienia w szeregi islamistycznych bojowników Iraku i Syrii. Zaalarmowani sytuacją kosowscy parlamentarzyści uchwalili ustawę, na mocy której ludzie, którzy walczyli w szeregach ekstremistów, mogą otrzymać wyrok do 15 lat więzienia.
Analityk polityczny Dukagjin Gorani o narastające problemy obwinia dawnych przywódców antyserbskiej partyzantki, którzy skierowali prowincję na drogę niepodległości, ale później, po objęciu władzy, oderwali się od rodaków. Gorani twierdzi, że popychają oni Kosowo w kierunku _ społecznej rebelii i politycznego niezadowolenia _.
_ - Kosowo było systematycznie rabowane i niewolone w imię wyzwolenia _ - ocenił analityk, nawiązując do polityków wywodzących się z dawnej Armii Wyzwolenia Kosowa (UCK), którzy walczyli w czasie wojny lat 90. i zajmują teraz wysokie stanowiska.
Według niego sytuacja w Kosowie eksploduje i za jakiś czas dojdzie do zamieszek. _ - Wiadomo, jak to jest z Bałkanami. Tu jest zawsze beczka prochu, a w Kosowie ma ona bardzo krótki lont _ - podsumował Gorani.
Czytaj więcej w Money.pl