- Rosja zobaczyła, że nie jest w stanie z nikim się dogadać i już łagodzi swoje stanowisko - mówi money.pl Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych (ZMPD). Przedstawiciele polskiej branży transportowej w środę wybierają się do Moskwy na kolejną rundę rozmów w sprawie wznowienia ruchu tirów pomiędzy Polską i Rosją.
Jacek Bereźnicki, money.pl: Czy kryzys transportowy już uderza w kondycję polskich przewoźników?
Jan Buczek, prezes ZMPD: Oczywiście. Straty są po naszej stronie, ale także i rosyjskiej. Wszyscy tracą, bo nie ma tak, że traci tylko jedna strona. Tracą również producenci, handlowcy, ale nie tylko z Polski, bo wiele ładunków, które przewozimy do Rosji, pochodzi z całej Unii Europejskiej i spoza Unii również. To już nie jest spór polsko-rosyjski, ale Rosja kontra reszta Europy.
Czy przedłużanie się tego kryzysu to realne ryzyko bankructwa części polskich firm transportowych?
Wydaje mi się, że tak. Z takimi bankructwami możemy mieć już teraz do czynienia, chociaż pewnie jeszcze o nich nie słychać. Nawet jeżeli niektórym uczestnikom rynku wydaje się, że jeszcze wytrzymują, to skutki obecnej sytuacji mogą pojawić się za kilka tygodni czy nawet miesięcy. Bankructwo może nastąpić z opóźnieniem, a przyczyną jest taki przestój.
To realne zagrożenie, czy na razie tylko potencjalne?
Ryzyko bankructw nie powinno być duże, bo my z wyprzedzeniem informowaliśmy naszych przewoźników, jaka jest sytuacja. Mają możliwość przekierowania swojego taboru na inne rynki i już to robią. Oczywiście to nie oznacza, że na tych rynkach na nas czekają.
Czy ZMPD prowadzi obecnie negocjacje z rosyjską stroną niezależnie od rozmów na szczeblu rządowym?
Rozmawiamy ze sobą. Rosyjscy przewoźnicy mają doskonałą reprezentację nie tylko w ministerstwie, ale także w organizacji zrzeszającej przewoźników, a my reprezentujemy naszych przewoźników. Prowadzimy rozmowy przy każdej nadarzającej się okazji. Oczywiście jesteśmy konsekwentni i nasze stanowisko jest spójne ze stanowiskiem naszego resortu transportu.
Czy w obliczu aktualnego stanowiska Rosji, polski rząd i przewoźnicy w ogóle mają jakieś pole manewru, czy są postawieni pod ścianą przez stronę rosyjską?
Mamy pole manewru, bo to nie jest, całe szczęście, dyktat i mamy dużo do powiedzenia, bo jesteśmy bardzo ważnym partnerem dla strony rosyjskiej. Jak pokazuje obecna sytuacja, oni nie są w stanie dogadać się z kimkolwiek omijając Polskę. To też wynika z tego, że inne państwa solidaryzują się z nami - mamy teraz blokadę przejazdu rosyjskich ciężarówek przez Ukrainę. Co prawda, pierwsze zatrzymania były spontaniczne, ale Ukraina nie zawahała się użyć ostrego instrumentu w sytuacji, gdy Rosjanie próbują wykorzystać swoje położenie.
Jak pokazuje sytuacja z sankcjami gospodarczymi, Rosja nie wycofuje się z ostrych form nacisku, nawet jeśli najmocniej uderzają one w jej własną gospodarkę. Czy Polska ma awaryjny plan na wypadek braku jakichkolwiek ustępstw ze strony Rosji, aby doprowadzić do wznowienie ruchu tirów?
Nie zakładam takiego scenariusza, bo Rosjanie już zmienili swoje stanowisko, już się wycofali z niektórych zapisów w aktach prawnych. Teraz mamy okres realizacji tych deklaracji, a najważniejszym naszym zadaniem teraz jest spisać to wszystko do protokołu, bo protokół ma moc prawną.
Czy oznacza to, że Rosjanie w toczonych teraz obecnie rozmowach przedstawiają stanowisko, które jest do zaakceptowania przez polską stronę?
Niezupełnie, na razie negocjujemy szczegóły, ale widać że Rosjanie także poszukują rozwiązania.
Kiedy odbędzie się kolejne spotkanie?
W środę o 10.00 lecimy do Rosji.
Czy już w środę może zostać podpisane porozumienie, które otworzy drogę do wznowienia ruchu tirów?
Może.