W ten sposób odnosi się do unijnego pomysłu zawartego w tak zwanym pakiecie zimowym z listopada zeszłego roku. Zakłada on wprowadzenie limitu emisji CO2 dla wspieranych z publicznych pieniędzy wytwórców energii elektrycznej, którzy mieliby działać w ramach rynku mocy.
Komisja Europejska chce w ten sposób zapobiegać ukrytemu subsydiowaniu elektrowni węglowych. Bruksela chce, by wszelkie nowe elektrownie, które miałyby korzystać ze wsparcia w ramach mechanizmu zdolności wytwórczych, spełniały wyśrubowane normy środowiskowe. Również w przegłosowanym w środę przez Parlament Europejski kształcie reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (ETS) znalazły się zapisy - co podkreślają eksperci - bardzo niebezpieczne dla polskiej energetyki opartej w znacznej mierze o węgiel.
Tchórzewski uważa, Polska jest znaczącym państwem UE, zaś propozycje związane z polityką klimatyczno-energetyczną Wspólnoty, gdyby "spojrzeć na nie literalnie, mogą zniszczyć naszą gospodarkę".
- To nie może być spokojnie przyjmowane. Nie po to wstępowaliśmy do UE, by nasz dochód narodowy po wprowadzeniu zasad pakietu zimowego był w 2030 r. niższy niż obecnie. Nie przypuszczam, by Polacy byli skłonni zaakceptować władzę - o jakichkolwiek barwach - która by do tego dopuściła - powiedział minister.
Tchórzewski podkreślił, że propozycje sposobu głosowania tzw. pakietu zimowego są sprzeczne z zapisami Traktatu Lizbońskiego, który przewiduje samodzielne decydowanie państw członkowskich o miksie energetycznym.
- Chęć przełamania zapisu traktatowego głosowaniem większościowym jest zaprzeczeniem idei UE. Nie możemy się na to godzić, bez względu na poglądy polityczne. Jeśli będziemy szli "ugodowo", to musimy mieć świadomość tego, że pojawią się radykalne stanowiska. Będzie duże polityczne zaskoczenie, skąd ci ludzie się biorą. Musimy ponad politycznie wyprzedzać takie działania - zaznaczył minister.