Premier najwyraźniej wpadł w szał, gdy zobaczył Henrykę Bochniarz u pielęgniarek. Jeszcze tego samego dnia postanowił ogłosić referendum, w którym społeczeństwo miałoby zdecydować o podniesieniu podatku dla najbogatszych, aby dzięki temu zaspokoić roszczenia służby zdrowia.
Jarosław Kaczyński nazwiska Bochniarz nie wymienił, ale podkreślał - uzasadniając swój zaskakujący pomysł - że skoro „różne bardzo bogate osoby popierają protest", to chyba sobie zdają sprawę, że ktoś musi dać na to pieniądze, więc może one dadzą.
Dwa dni potem mówił z kolei o „milionerkach wspierających pielęgniarki".
Wszystko jasne - to Henryka Bochniarz zainspirowała premiera do „Janosikowego".
Wprawdzie premier wspomniał, że Ministerstwo Finansów już od jakiegoś czasu pracuje nad ustawą podwyższającą podatki dla najbogatszych, ale póki co śladu po takiej ustawie nie widać, a minister Gilowska milczy jak zaklęta.
Niektórzy twierdzą, żepremier blefował z tym podatkiem, że to takie odwetowe gadanie, szczucie biednych na bogatych.
A może jednak Kaczyński nie blefuje i może to nie „milionerka" Bochniarz natchnęła go do podwyższenia podatków najlepiej zarabiającym, może to inny milioner - Łukasz Fołtyn ostatecznie przekonał premiera, że bogaci są za mało solidarni i należy im podnieść stawki?
Fołtyn - nazywany ikoną polskiego internetu, twórca Gadu-Gadu, zarobił pierwszy milion w wieku 27 lat, a teraz postanowił założyć partię lewicową, ponieważ uważa, że w Polsce należy w końcu zaprowadzić sprawiedliwość społeczną.
W ostatnim „Przekroju" przekonuje Piotra Najsztuba (czyli jedną z największych ikon mediów liberalnych), że bogaci powinni płacić większe podatki.
Najsztub próbuje go nawrócić znanymi jakże dobrze argumentami, że jak to, ktoś, kto jest przedsiębiorczy, zdolny, rzutki, ma za te wszystkie swoje zalety ponieść karę i oddawać swoje ciężko zarobione pieniądze?
Fołtyn ma odpowiedź i na to. Jego zdaniem zdolności nie są zasługą pracy ani wysiłku, więc nie ma co tak ich premiować. A majątki miliarderów bynajmniej nie są zasługą ich ciężkiej pracy. Uważa, że takie osoby jak on - które zarobiły duże pieniądze - powinny jak najwięcej oddać społeczeństwu na cele społeczne i próbuje wykazać, że to jest tak naprawdę w ich interesie.
Nie wiem, czy Najsztub został przez Fołtyna przekonany i czy wstąpi do jego partii, ale kto wie - może jego kolega - Jacek Żakowski się nią zachwyci?
Tym bardziej, że wygłasza ostatnio opinie raczej dla siebie nietypowe: „Wielkim błędem III RP było to, że dopuściła do realizacji egoistycznych interesów grupowych środowisk uprzywilejowanych. To był błąd Leszka Balcerowicza. Nie tylko polityczny. Także ekonomiczny. Aż do Marka Belki nie było świadomości, że także z przyczyn ekonomicznych trzeba inwestować w kapitał ludzki, kapitał społeczny, równość i spójność społeczną, że to są ważne inwestycje państwa" - tak mówi teraz publicysta, który w latach 90., miał ogromny wpływ na opinię społeczną i wraz z innymi opiniotwórczymi ośrodkami "nie miał świadomości" tego, że nie można lekceważyć większej części społeczeństwa, bo nie żyjemy w próżni - nawet jeśli jesteśmy piękni, bogaci, mamy władzę, kasę i media, które kształtują opinię w Polsce.
W gruncie rzeczy wnioski Żakowskiego i Fołtyna są podobne – nie kalkuluje się elicie izolować, a władzy realizować interesów wyłącznie własnych środowisk. Może więc Żakowski wesprze Partię Socjaldemokratyczną?
Ale się porobiło - Żakowski kwestionuje politykę Balcerowicza, Bochniarz wspiera strajkujących, „Wyborcza” płacze nad biednymi pielęgniarkami, a milioner nakłania do podniesienia podatków najlepiej zarabiającym.
Autorka jest dziennikarką portalu Money.pl