W Kobane, obleganym od dwóch miesięcy przez dżihadystów mieście syryjskich Kurdów u południowej granicy Turcji, jego obrońcy przeszli do ofensywy przy silnym wsparciu lotnictwa USA i Emiratów Arabskich. Ostatniej nocy dokonało ono siedmiu nalotów.
Zagraniczni dziennikarze, którzy obserwowali naloty na pozycje wojsk Państwa Islamskiego (IS) pod Kobane i w samym mieście, którego trzecia część znajduje się w rękach dżihadystów, piszą, że eksplozje bomb lotniczych oraz rakiet wystrzeliwanych przeciwko siłom IS było świetnie słychać z odległości 20 km.
_ Ziemia trzęsła się pod naszymi stopami _ - piszą specjalni wysłannicy mediów śledzący ataki lotnictwa sprzymierzonych sił powietrznych z punktu obserwacyjnego po tureckiej strony granicy.
Oddziały milicji syryjskich Kurdów oraz peszmergowie, czyli bojownicy kurdyjscy przybyli z Iraku i powstańcy z Wolnej Armii Syryjskiej, którzy przedostali się do Kobane, trzecią dobę prowadzą działania ofensywne, starając się wyprzeć dzihadystów z zajętej przez nich części miasta.
Oddziały IS zajęły pozycje pod miastem 6 października. Otoczyły je ze wszystkich stron, a obrońcy zdołali utrzymać w swych rękach jedynie korytarz do odległej o parę kilometrów tureckiej granicy.
Na przełomie października i listopada z Kobane docierały informacje mówiące o tym, że dżihadyści opanowali już co najmniej 40 proc. miasta, w tym parę strategicznych budynków w centrum.
Straty po stronie obrońców, jak bywa zwykle podczas walk ulicznych, są mniejsze niż po stronie atakujących. Od 16 września w bitwie o Kobane zginęło w mieście opuszczonym przez większość ludności 712 dżihadystów, 398 kurdyjskich bojowników, 16 syryjskich powstańców oraz 27 cywilów - podało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.