Money.pl: Artyści bojkotują TVP, np. Kazik wycofał się z organizowanego przez nią plebiscytu Superjedynek. Podpisano też apel, będący sprzeciwem wobec obecnego sposobu zarządzania, który firmuje Piotr Farfał. Myśli pan, że da to jakieś efekty?
Kazimierz Kutz, poseł PO i reżyser: Uważam, że to sprawa indywidualna. Mnie telewizja publiczna bojkotuje od 15 lat, ja nie mam wstępu do telewizji, mnie nie wolno nic robić w telewizji. Ona mnie bojkotuje a ja ją, w miarę możliwości. W ogóle prawie nie oglądam TVP, zdecydowanie częściej TVN i Polsat. Ale myślę, że dramatyzowanie, jakieś widowiskowe bojkoty to właściwie działanie przeciw załodze telewizji a nie jej szefostwu. Przecież ci biedni ludzie i tak muszą gdzieś pracować. Takim bojkotem nie niszczymy tej wąskiej elity, tylko tą biedą załogę. Takie myślenie bojkotem wydaje mi się dzisiaj bez sensu. Marne to.
To po co pana zdaniem takie akcje?
To jest po prostu medialna zabawa, bo wszyscy już się bawią w mediach w jakieś teatrzyki. Jak premier co chwilę ma konferencję prasową, to już jest jakiś teatr i niepoważna zabawa. To jest zawieszenie w świecie wirtualnym, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.
Raport Money.pl | |
---|---|
*TVP na krawędzi przepaści finansowej * Strata TVP w tym roku może wynieść od 70 do 300 milionów złotych. Publiczna telewizja jest 10 razy mniej efektywna niż TVN, 25 razy mniej niż Polsat. Czytaj w Money.pl |
Ale pan podpisał się pod apelem przeciwko TVP. Co w takim razie miał na celu ten protest?
Podstawową rzecz czyli to, żeby wyrwać z rąk partii telewizję publiczną i żeby ona wróciła do właściciela, czyli społeczeństwa. Chodzi o to, żeby dostała się w ręce ludzi, którzy będą używali telewizji publicznej do szerzenia kultury w Polsce, żeby służyła ona rozwojowi demokracji i robiła możliwie atrakcyjne program edukacyjne i publicystyczne.
Czy do tego wystarczy zmiana najwyższych władz TVP?
Nie. W moim przekonaniu jak długo telewizja publiczna będzie spółką handlową, tak długo się nie dźwignie. Poza tym powinna być rozwiązana i zorganizowana od nowa, na zupełnie innych zasadach. Jestem za tym, żeby ją rozparcelować i żeby powstało 16 telewizji lokalnych, bo to jest droga do telewizji obywatelskiej. To nie może być telewizja polityków i dla ich zabawy.
Jest pan przekonany o tym, że w 16 ośrodkach znajdą się ludzie, którzy będą robić wartościową telewizję?
Nie jestem. Są niektóre ośrodki rozbudowane, które będą sobie radzić. A mniejsze, w państwie wolnej konkurencji, jeśli nie dadzą sobie rady, to skapitulują. Tak to się będzie rozstrzygało, ale przynajmniej będą mieli szansę. Słabe ośrodki nie powinny być sztucznie utrzymywane np. dlatego że tam mieszka jakiś minister albo inny ważny facet, który chce mieć telewizję.
A jak powinna być finansowana?
Pieniądze powinni być dzielone według określonych kryteriów, prawdopodobnie ludnościowych. I niech na miejscu samorządy, ludzie, elity artystyczne i polityczne martwią się, jak to wykorzystać na potrzeby swojego województwa. Wtedy wszystko będzie zależało od inwencji, oryginalności i zupełnie innej energii niż tylko politycznej i finansowej. Ale wejdzie nowa ustawa, to się to wszystko zmieni. Więc trzeba ją jak najszybciej przegłosować.
Myśli pan, że jest to możliwe? Platforma długo dogadywała się na ten temat z Lewicą. Nie wiadomo, co się jeszcze wydarzy.
Jeśli ustawa przejdzie w takiej wersji to będzie to nieodwracalne. Ja przewiduję, że połowa ośrodków umrze śmiercią naturalną. Bo utrzymanie ośrodków w tej chwili jest takie, że nie ma już pieniędzy na program. Po co wydawać pół miliarda rocznie na to, żeby utrzymać budynki w których się nic nie dzieje albo niewiele?