Gibson ma ogromne długi. Mogą pogrążyć firmę z ponad stuletnią tradycją.
B.B King, Carlos Santana, Slash czy Bob Marley. Różni muzycy, różni style. Łączy ich jedno. Swoją legendę wykuwali grając na gitarach Gibsona. Być może następne pokolenia muzyków będą musiały znaleźć sobie nowy ulubiony instrument.
Gibson jest dłużny w obligacjach niemal 400 mln dolarów. Następne 145 mln to pożyczki bankowe. Jeśli producent gitar do połowy lipca nie przedłuży obligacji, banki mogą zażądać jej natychmiastowej spłaty.
Prezes Gibsona Henry Juszkiewicz ma teraz dylemat: może spłacić dług z prywatnych środków albo ogłosić bankructwo. Na razie firma zdecydowała się poprosić o pomoc bank inwestycyjny Jeffries, który ma pomóc rozwiązać jej problemy finansowe.
Mimo tych dramatycznych doniesień w Gibsonie nie brakuje optymizmu. W ubiegły czwartek firma wydała specjalne oświadczenie. Uspokaja w nim, że ma strategię, która nie tylko pozwoli wydostać się z kłopotów, ale także osiągnąć wkrótce "najlepsze wyniki finansowe w historii". Sam dług zaś zostanie spłacony w ciągu siedmiu lat.