Talk, glukoza, Strepsils, Neoangin, Manti, żel Naproxen, Fastum czy Chlorchinaldin - to lista najbardziej znanych leków, które niedługo mogą zniknąć ze sklepów. Problemy mogą być nawet z witaminą C zarejestrowaną jako lek. Choć tu częściej w sprzedaży są dostępne suplementy diety z witaminą C, więc ten produkt będzie nadal dostępny.
- Z wykazu leków dostępnych w sklepach mają zniknąć również dość popularne dotychczas leki jak witamina C, węgiel leczniczy czy popularne pastylki na ból gardła, tabletki na zgagę czy też żele przeciwbólowe. Jednocześnie ministerstwo planuje zakazać sprzedaży w sklepach środków odkażających, takich jak woda utleniona czy spirytus salicylowy, a w ich miejsce dopuścić nowocześniejsze preparaty - wyjaśnia Michał Komar, radca prawny z Czyżewscy Kancelaria Adwokacka.
To jednak będzie wiązać się z wyższymi kosztami. Zamiast wody utlenionej, której buteleczka kosztuje złotówkę, za produkty z substancją czynną octenidine zapłacić trzeba będzie kilkanaście, czasem kilkadziesiąt złotych.
Z kolei część popularnych leków przeciwzapalnych czy przeciwgorączkowych będzie musiało zmienić skład. Ministerstwo Zdrowia chce, by na przykład maksymalna dawka paracetamolu w jednej tabletce nie przekraczała 300 mg. Dziś Apap, Panadol czy Eferalgan mają po 500 mg.
Podobnie będzie z lekami z aspiryną. Ta najbardziej znana, od firmy Bayer, ma dziś 500 mg, a w sprzedaży sklepowej będzie mogła mieć maksymalnie 300 mg substancji czynnej.
Zabroniony będzie też zbyt większych opakowań - w przypadku środków z paracetamolem nie będą one mogły mieć więcej niż sześć tabletek po 200 mg. Podobne obostrzenia dotyczyć mają leków z ibuprofenem. Tu opakowanie również nie będzie mogło mieć więcej niż sześć tabletek. W sklepie nie kupimy większej, czyli ekonomiczniejszej wersji aspiryny.
W sumie resort zdrowia zamierza listę 48 substancji czynnych zastąpić jedynie 18. Wśród nich są i nowości.
- Z projektowanych zmian cieszyć się powinni natomiast alergicy, gdyż w planach jest wprowadzenie do sprzedaży w sklepach leków z loratadyną - dodaje Michał Komar.
Substancja obecna jest między innymi w produktach Claritine czy Flonidan. Te leki kupić będzie można jedynie w opakowaniach po dwie sztuki. Dziś najczęściej sprzedawane są w paczkach pod 10 czy 20 tabletek, ale tylko w aptekach.
Co ciekawe, choć środowisko aptekarskie jest za zmianami proponowanymi przez rząd, to lista leków dostępnych w sklepach, ich zdaniem, jest za szeroka. Zdaniem stowarzyszenia Leki tylko z apteki, na stacjach benzynowych czy w sklepach nie powinno się sprzedawać środków na rozwolnienie.
- Ograniczamy produkty z kodeiną, dekstrometorfanem, pseudoefedryną, ale udostępniamy jednocześnie syntetyczny opioid, jakim jest loperamid. Biegunka to nie jest choroba, tylko objaw. Nie wolno go zbijać za pomocą leku, trzeba ustalić, dlaczego się pojawiła - informuje prof. Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej, kierownik Zakładu Farmacji Klinicznej i Opieki Farmaceutycznej WUM w opinii przygotowanej przez stowarzyszenie.
Sam pomysł ograniczenia listy leków, sprzedawanych poza aptekami, nie jest nowy. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł zapowiedział tego typu zmiany już w zeszłym roku. Nowa lista łatwo dostępnych medykamentów budzi jednak kontrowersje. Producenci boją się, że gwałtownie spadnie sprzedaż ich specyfików. Podobne obawy mają sieci handlowe i stacje paliw.
- To jest dla nas bardzo złe rozporządzenie. Praktycznie 90 proc. leków będzie musiało zniknąć z półek. Mam nadzieję, że uda się w konsultacjach społecznych przekonać resort zdrowia do zmiany tych przepisów - mówi WP money Halina Pupacz z Polskiej Izby Paliw Płynnych.
Jak dodaje, głównym problemem jest zmniejszenie substancji czynnych w lekach przeciwbólowych. To może wywołać spore problemy nie tylko u producentów, ale także wśród konsumentów. Ktoś weźmie tabletkę, którą brał dotąd lub kupił w aptece i nie zadziała, bo dawka będzie zbyt mała. Co więc zrobi? Weźmie kolejne dwie - zauważa Pupacz.
A to właśnie problem z nadmiernym zażywaniem leków jest głównym powodem zmian proponowanych przez Ministerstwo Zdrowia.
"W ocenie autorów projektu, jego pozytywnym skutkiem może być ograniczenie negatywnych następstw nadużywania leków, co wynika z nieograniczonego dostępu do nich w obrocie pozaaptecznym" - czytamy w ocenie skutków regulacji przygotowanych przez rząd. Jak dodano, nie da się jednak oszacować, ile osób dzięki temu nie trafi do szpitali.
Stowarzyszenie Leki tylko z apteki przypomina jednak przypadek zdrowego 62-latka z Opolszczyzny, który przed dwoma laty zmarł w szpitalu z przedawkowania leków przeciwbólowych. Polacy z roku na rok na medykamenty wydają coraz więcej. Głównie jednak nie na leki, a suplementy diety. Te nadal mają być bez problemu dostępne w sklepach.
Michał Komar zwraca jednak uwagę, że polskie prawo i tak na tle innych krajów unijnych jest dość liberalne.
- Planowane przez Ministerstwo Zdrowia zmiany są spójne z polityką lekową prowadzoną przez państwa zachodnioeuropejskie, takie jak Francja, Niemcy, czy Austria. Przykładowo, we Francji sprzedaż pozaapteczna leków jest całkowicie zakazana, w Austrii poza aptekami dostępne są przede wszystkim leki pochodzenia roślinnego, natomiast w Niemczech sprzedaż leków w sklepach mogą prowadzić poza farmaceutami wyłącznie osoba legitymująca się stosownym egzaminem - wyjaśnia radca prawny.
Resort zdrowia przez najbliższe tygodnie chce jeszcze prowadzić konsultacje związane z rozporządzeniem. Zaplanowano też, że sklepy będą miały rok na sprzedaż już posiadanych na stanie leków.