Czeski prywatny przewoźnik kolejowy Leo Express rzuca wyzwanie PKP i chce wozić Polaków między Pragą a Warszawą. To kolejny raz, gdy Czesi przypuszczają szturm na polską kolej. Poprzednio nie dali rady kolejowo-urzędniczej machinie. Tym razem może być podobnie.
Czym w ogóle jest Leo Express? To prywatna firma, która od czterech lat wozi pasażerów między Pragą a Ostrawą. Rozwija siatkę połączeń i chwali się dobrymi ocenami klientów, ale w porównaniu z PKP to mikrus. Pociągi Leo Express wprawdzie są nowe, czyste i oferują wi-fi na pokładzie (z czym polska kolej ma niekończące się problemy), ale za to można je policzyć na palcach. Różnica potencjału między Leo Express a PKP Intercity nie podlega dyskusji. Jednak czeski przewoźnik nie musi - w przeciwieństwie do naszego – jeździć po nierentownych trasach.
Od keczupu do dróg żelaznych
Leo z nazwy firmy to Leos Novotny junior, prezes przewoźnika i złote dziecko czeskiego biznesu. Nieżyjący już najbogatszy Polak Jan Kulczyk pytany w jednym z wywiadów, jak zostać miliarderem, odpowiadał żartem, że po pierwsze trzeba dobrze wybrać rodziców. Leos Novotny miał pod tym względem dużo szczęścia. Jego ojciec - również Leos Novotny - zajmuje czterdzieste miejscu na liście najbogatszych Czechów z majątkiem szacowanym na 4,5 mld koron, czyli mniej więcej 750 mln zł.
Novotny senior dorobił się na firmie Hame produkującej konserwy i inne artykuły spożywcze. Dzięki temu i Leos junior miał kontakt z biznesem już od najmłodszych lat. - W wieku 15 lat zacząłem pracować na linii pakującej ketchupy Hame. Ale oczywiście próbowałem też sił na stanowiskach kierowniczych - opowiadał w jednym z wywiadów. Nie chciał wiązać zawodowego życia z keczupem, wolał własny biznes. Dziś ma około trzydziestki, kieruje własną firmą. Nadal współpracuje z ojcem, który jest jednym z inwestorów w firmie syna.
"Ryzykujemy prywatne pieniądze, nie prosimy o dotacje, chcemy konkurować i udowadniać, że w każdym kraju kolej może być zyskowna" - pisze Novotny w przesłaniu na stronie Leo Express. "Transport kolejowy nie musi być czarną dziurą, w której znikają publiczne pieniądze, może być źródłem siły czeskiej gospodarki" - uważa.
Wożenie pasażerów w Czechach nie zaspokaja ambicji Novotnego. Dlatego kieruje wzrok na sąsiednie państwa, w tym na Polskę.
Jak wjechać do Polski
Wejście na kolej w innym państwie to sztuka sama w sobie. Każdy kraj chroni swój rynek jak może i Polska nie jest tu wyjątkiem. Przewoźnik, który chce wjechać na polskie tory musi spełnić trzy warunki: musi mieć licencję w ojczystym kraju, certyfikat bezpieczeństwa na Polskę oraz decyzję o tzw. otwartym dostępie. I tu zaczynają się schody, ponieważ dokumenty te wcale nie są łatwe do uzyskania.
Prezes Urzędu Transportu Kolejowego Ignacy Góra mówi WP Money, że w urzędzie trwa postępowanie administracyjne o przyznanie certyfikatu bezpieczeństwa. Postępowanie jest aktualnie na etapie uzyskiwania dodatkowych wyjaśnień od wnioskodawcy.
- To szczególnie ważne, by pasażerowie jeździli pociągami, które mają dopuszczenie do ruchu w Polsce, a na przykład maszyniści mówili po polsku i znali przepisy obowiązujące w naszym kraju - mówi prezes Góra. - Certyfikat zostanie wydany, jeśli będzie pewność, że zachowane zostaną wszystkie standardy bezpieczeństwa obowiązujące na polskiej sieci kolejowej - dodaje.
Leo Express chce jeździć na trasie Zebrzydowice (granica państwa) - Pszczyna - Tychy - Katowice - Sosnowiec Główny - Dąbrowa Górnicza - Zawiercie - Grodzisk-Mazowiecki - Pruszków - Warszawa Zachodnia - Warszawa-Centralna - Warszawa-Wschodnia. Sam certyfikat bezpieczeństwa to jeszcze nie wszystko. Urząd może zbadać, czy plany Czechów nie wchodzą w kolizję z interesami polskiej strony publicznej.
Wiadomo już, że odpowiednie wnioski trafiły do urzędu. To znowu przedłuża całą procedurę, bo również wnioski wymagają uzupełnienia. Jeśli przewoźnik uzyska w UTK wszystkie niezbędne dokumenty, to nadal nie będzie koniec, bo nawet pozytywna decyzja urzędu nie oznacza, że PKP PLK, które zarządzają polską siecią kolejową, przydzieli Czechom trasę, o którą im chodzi.
Czeski przewoźnik deklarował, że może zacząć jeździć między Pragą a Warszawą od 1 listopada br. Wiadomo jednak, że nie będzie jeździł nawet z wejściem w życie nowego rozkładu jazdy w połowie grudnia. Żeby w ogóle miał szansę wejść na trasę z nowym rozkładem, musiałby złożyć wniosek wczesną wiosną.
Do trzech razy sztuka
To już kolejny raz, gdy Leo Express próbuje wepchnąć się na nasz rynek. W 2013 r. prezes Novotny zapowiadał, że w ciągu dwóch lat z usług jego przewoźnika będzie korzystać w naszym kraju nawet 5 milionów pasażerów. Na zapowiedziach się skończyło, ponieważ Czechom nie udało się zebrać kompletów dokumentów, więc się wycofali.
Połowicznym sukcesem zakończyła się kolejna próba rok później. Pociągi Leo Express miały jeździć z Czech do Krakowa. Ostatecznie jeżdżą nie pociągi a autobusy. Pasażerowie przesiadają się do pociągu dopiero za południową granicą.
Ekspert rynku kolejowego i prezes fundacji ProKolej Jakub Majewski zwraca uwagę, że Polska nie jest jedynym krajem, który Leo Express chce zawojować. Podobne plany przewoźnik ogłaszał choćby co do Słowacji. - Traktowałbym je raczej jako rozpoznanie bojem, a nie dojrzały projekt biznesowy - mówi ekspert w rozmowie z WP Money.