Leo Express już w 2013 r. chciał walczyć o polski rynek. Planował uruchomienie kursów na trasach Warszawa - Poznań - Szczecin, Warszawa - Kraków i Warszawa - Katowice - Gliwice. Liczył, że zdobędzie polskich podróżnych wysoką jakością usługi za przystępną cenę. Nie był jednak w stanie spełnić warunków wymaganych do otrzymania zgody na działalność w Polsce.
Teraz podejmuje drugą próbę. Chce zacząć od połączeń międzynarodowych, wykorzystując nowe unijne regulacje. Chodzi najprawdopodobniej o połączenia z Krakowa i Warszawy do Pragi.
Miesiąc temu Parlament Europejski zaakceptował tzw. czwarty pakiet kolejowy, czyli zbiór przepisów liberalizujących unijny rynek transportowy. Przepisy opublikowano w unijnym dzienniku urzędowym tuż przed świętami. Chodzi o otwarcie rynku dla przewoźników spoza własnego kraju. Zagraniczni przewoźnicy będą mogli oferować swoje usługi komercyjne od połowy grudnia 2020 r. Nowe przepisy wymuszą też organizowanie przetargów na wybór przewoźnika, który będzie obsługiwał trasy, do których dopłaca państwo lub samorząd. Tak ma być od połowy grudnia 2023 r.
Teoretycznie zagraniczny przewoźnik już teraz mógłby wozić polskich pasażerów. Jednak uzyskanie dostępu do naszych torów to droga przez mękę. Polska zresztą nie jest wyjątkiem. Każde państwo mniej lub bardziej chroni swój rynek kolejowy.
Jednak prawdziwą zmianą byłoby zmuszenie rządów i samorządów do ogłaszania przetargów na przewozy, do których dopłaca się z publicznych pieniędzy. W całej Unii takich właśnie przewozów jest większość. Podobnie i w Polsce. Połączenia międzywojewódzkie, w ramach służby publicznej, obsługuje na mocy umowy z ministerstwem infrastruktury, państwowy PKP Intercity, w przypadku poszczególnych województw są to na ogół przewoźnicy samorządowi. Przetargi się zdarzają - jak na przykład w województwie kujawsko-pomorskim - ale bardziej popularny jest model stosowany przez Mazowsze, gdzie samorząd ma własnego przewoźnika, który obsługuje połączenia kolejowe w granicach województwa. Dlatego obowiązkowe przetargi mocno zamieszałyby na polskim rynku.
- To jest rewolucja. Ale jest też czas, żeby się do niej przygotować - mówił WP money Krzysztof Mamiński, prezes Przewozów Regionalnych - największego polskiego przewoźnika kolejowego. - Mamy okres przejściowy, żeby polskie firmy transportowe, takie firmy jak Przewozy Regionalne, mogły się do tej liberalizacji przygotować. Czyli na przykład wykorzystać najbliższe lata na realizowanie usług w formule powierzenia, a w otwartej formule przetargowej dopiero startować w latach następnych - dodaje.