Money.pl: Stany Zjednoczone przesuwają flotę wojenną w kierunku Libii. Czy istnieje realna możliwość militarnej interwencji, czy mamy do czynienia jedynie z demonstracją siły?
Prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista z Uniwersytetu Warszawskiego: Obecnie nie widzę szczególnych powodów do zbrojnej interwencji. Potraktowałbym to raczej jako zabezpieczanie się na wypadek bardziej brutalnych działań Kaddafiego, jak choćby bombardowania ludności, czy też nalotów na inne państwa. Wtedy działania zbrojne USA byłyby możliwe. Same z siebie Stany Zjednoczone nie podejmą jednak interwencji, a formowanie nowych władz zostawią Libijczykom.
Czy w razie interwencji Stany Zjednoczone zdecydowałyby się działać samodzielnie, czy raczej montowałyby jakąś koalicję?
To zależy czy miałyby dość czasu na skoordynowanie działań z innymi krajami. Na pewno rozmowy na ten temat są już prowadzone, przede wszystkim z Włochami i Francją. Te właśnie kraje są chyba najbardziej zainteresowane sytuacją w Libii, bo importują z niej sporo ropy. Gdyby jednak rzecz wymagała błyskawicznej akcji, na pewno zostanie ona podjęta również bez nich. Zwłaszcza, że wykluczone są raczej działania lądowe, które wymagałyby wielkich przygotowań. Stany Zjednoczone ograniczą się raczej do blokowania lotnictwa Kaddafiego czy też jego marynarki wojennej.
Na ile Libia jest ważna dla Stanów Zjednoczonych?
[ ( http://static1.money.pl/i/h/200/t117192.jpg ) ] (http://prawo.money.pl/aktualnosci/wiadomosci/artykul/zachod;rozwaza;zbrojna;interwencje;w;libii,84,0,786004.html) Zachód rozważa zbrojną interwencję w Libii
Jest o tyle istotna, że USA są obecnie jedynym super mocarstwem na świecie i odpowiadają za spokój i bezpieczeństwo w jego różnych regionach. Nikt ich w tym nie wyręczy. Oczywiście jest też kwestia ropy, z tym że dla USA ma ona nieduże znaczenie, bo niewiele jej z Libii importują. Co innego Francja czy Włochy.
Hugo Chavez nie myli się więc, gdy zarzuca krajom europejskim, że pospołu z USA chcą przejąć kontrolę nad libijskimi złożami ropy naftowej?
Jak każdy taki dyktator, Chaveaz usiłuje stworzyć zagrożenie zagraniczne, żeby tym bardziej zmobilizować swoich zwolenników. Większej wagi do tego, co mówi, nie przywiązywałbym jednak. Zresztą w tej chwili już chyba nikt tego nie robi, poza może Kubą.
Inna sprawa, że w interesie Francji czy Włoch rzeczywiście leży stabilizacja i to, żeby dostawy ropy były kontynuowane. Zauważmy jednak, że nikt nie obalał Kaddafiego tak długo, jak długo nie zaczęli tego robić właśni obywatele. Ten argument Chaveza jest po prostu demagogiczny. Tak, rzeczywiście chcemy mieć ropę libijską, ale to nie jest przecież jedyny element naszych decyzji.
*Prezydent Wenezueli czuje jakieś potencjalne zagrożenie również dla siebie, czy też po prostu uprawia tradycyjną antyamerykańską retorykę? [ ( http://static1.money.pl/i/h/195/t83651.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/chavez;jest;pewien;bedzie;wojna;o;rope,8,0,786184.html) Chavez jest pewien: Będzie wojna o ropę *
Chaveza również nie będzie nikt obalać, jeżeli sami ludzie w Wenezueli nie uznają wreszcie, że mają dość tego durnia. Jego głupia polityka ekonomiczna może się w końcu na nim zemścić. Bez wątpienia jednak rząd amerykański nie będzie organizował przewrotu w żadnym kraju latynoamerykańskim. Takie rzeczy były możliwe pół wieku temu ale nie teraz. Tak jak w przypadku Kaddafiego , z zewnątrz Chavezowi nic nie grozi.
A co z pojednaniem Kaddafiego z Zachodem, które miało miejsce w ostatnich latach? Dzięki niemu stał się przecież również dla USA gwarantem spokoju i przewidywalności w tym regionie.
Dyktator jest prawie zawsze gwarantem spokoju. Z tego punktu widzenia dla wielkich mocarstw dyktatorzy są często pożądani. W latach 30. utarło się przecież powiedzenie: _ może jest to sukinsyn ale nasz sukinsyn _. W końcu przychodzi jednak taki moment, w którym nie można już dłużej tolerować władzy, która zachowuje się w sposób powszechnie nieakceptowany. Trzeba zważyć ze sobą losy obywateli danego kraju i stabilizację, którą gwarantuje dyktator. Tak było przecież z Saddamem Husajnem, przez lata tolerowanym czy nawet wspieranym, a w końcu jednak obalonym.
Do walki z Kaddafim zachęca też Al-Kaida. To nie jest chyba dla USA wygodne towarzystwo?
[ ( http://static1.money.pl/i/h/78/t129102.jpg ) ] (http://www.money.pl/archiwum/mikrofon/artykul/rosati;kaddafi;ucieknie;bo;jest;juz;skonczony,195,0,783811.html) Rosati: Kaddafi ucieknie, bo jest już skończony
Rzeczywiście, jest to kolejny czynnik, który utrudnia podejmowanie decyzji. Swoistym darem Kaddafiego dla Zachodu było zwalczanie Al-Kaidy. Robił to jednak głównie we własnym interesie, bo w ten sposób eliminował konkurencję.
Z kolei w interesie Al-Kaidy, podobnie jak w Iraku, jest destabilizacja, czyli usunięcie mocnego dyktatora licząc na to, że kolejna władza będzie znacznie słabsza i że w Libii powstanie dobry punkt wypadowy do atakowania innych krajów, zwłaszcza tych z południa Europy. Z tego, że Al-Kaida chce też obalić Kaddafiego, nie wynika jednak wcale, że Zachód ma koniecznie go popierać. Zwłaszcza jeśli wykonuje ruchy, które są nie do zaakceptowania i jeśli jest obalany przez własnych obywateli.
Czy widzi Pan jakiekolwiek szanse dla Kaddafiego na utrzymanie się u władzy?
Są minimalne. Pamiętajmy jednak, że nasza wiedza na temat wydarzeń w Libii jest niepełna. Najprawdopodobniej jednak jego władza ogranicza się do mniej więcej dwóch miast a przeciwko niemu wystąpili już prawie wszyscy ważniejsi politycy i duża część wojska. Problemem jest to, że nie chce on wyjechać i przyjąć azylu za granicą.
Kto mógłby mu udzielić takiego azylu?
Z pewnością udałoby się znaleźć taki kraj, choćby właśnie Wenezuelę. Nikt nie przeszkadzałby samolotowi Kaddafiego w podróży do tego kraju. Tylko po co komukolwiek, nawet Chavezowi, wygnany Kaddafi? Poza Libią nie prezentuje on już żadnej wartości i pewnie zdaje sobie z tego sprawę. Tym bardziej, że w historii wielu takich wygnanych dyktatorów czy władców trafiało w końcu przed sądy. Nie ma więc chyba takiego kraju, który gwarantowałby mu dożywotnie bezpieczeństwo.