Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Liberalnie, solidarnie czy normalnie

0
Podziel się:

W poniedziałek życie emocjonalne Polaków powróci do normy i szybko skonstatujemy, że tak naprawdę nie ma większego znaczenia kto wprowadzi się do pałacu prezydenckiego.

Liberalnie, solidarnie czy normalnie

W poniedziałek życie emocjonalne Polaków powróci do normy i szybko skonstatujemy, że tak naprawdę nie ma większego znaczenia kto wprowadzi się do pałacu prezydenckiego.

Od alternatywy Tusk czy Kaczyński nie zależy ani koniunktura gospodarcza i związany z nią spadek bezrobocia, ani większa ilość nowych mieszkań, ani zasobność naszych portfeli. Nie trzeba wczytywać się w Konstytucję, żeby sobie uzmysłowić jaki zakres kompetencji ma w polskiej demokracji prezydent. Wystarczy przebiec pamięcią po dwóch kadencjach Aleksandra Kwaśniewskiego.

Czy z tego powodu, że właśnie on, a nie ktoś inny zasiadał w fotelu prezydenckim, mogło przez tę kadencję przybyć choćby jedno osiedle? Czy mogła poprawić się dola emerytów, samopoczucie kolejarzy albo mieszkańców popegeerowskich slumsów? Podczas finałowej debaty wyborczej pretendendenci do Pałacu Namiestnikowskiego rozważali, czy Aleksander Kwaśniewski powinien otrzymać pokojową Nagrodę Nobla. A za co? Nie za rozwiązanie powracających falami konfliktów w polskich kopalniach ani za likwidację ognisk zapalnych w służbie zdrowia, lecz z powodu wsparcia pomarańczowej rewolucji na Ukrainie.
W poniedziałek opadną emocję spowodowane rzekomą dychotomią między Polską liberalną i solidarną, po czym szybko okaże się, że tak naprawdę oddawaliśmy głos na kreacje medialne.

Włodzimierz Cimoszewicz nie udźwignął epizodu, jaki niespodziewanie dopisała mu była asystentka, więc położył rolę w rozkwicie serialu. Donald Tusk i Lech Kaczyński wykazali się odpornością za zagrania scenarzystów w plenerach hospicjalnych oraz wehrmachtowskich, dzięki czemu wytrwali z uśmiechem do ostatniego odcinka. Niewątpliwym osiągnięciem tej kampanii było przypomnienie sobie przez polityków prostego słowa: przepraszam, co stanowi spory postęp w kontekście powszechnego zdziczenia obyczajów. Może już teraz w Polsce będzie tak zawsze, że gdy jeden wyciągnie rękę, to drugi nie wystawi mu nogi.

Tymczasem życie toczy się utartym szlakiem. Na wiejskiej PiS dał popis nonszalancji podczas inauguracyjnego posiedzenia Sejmu. W Radomiu świeżo namaszczony poseł Samoobrony zelżył policjantów, którzy zatrzymali go po brawurowej jeździe ulicami. Wybraniec narodu wyzwał funkcjonariuszy od baranów i zapowiedział, że załatwi ich szefa, jako że ma poselską legitymację. SLD padł w wyborach nie dlatego, że elektorat rozliczył tę partię z dokonań i zaniechań przedwyborczych obietnic, ale z powodu buty i skandali w wykonaniu jej działaczy. Kadencję wcześniej w podobnej niesławie odpływał z nurtem historii AWS.

Za rok wybory samorządowe. Gdyby liderzy Sojuszu znów mieli uzyskać mandaty tylko dlatego, że w ciągu tego roku zdąży się skompromitować reprezentacja z Wiejskiej, byłaby to najgłupsza kwintesencja polskiej demokracji. Może do niej dojść bez względu na to, czy Polska widziana z Pałacu Namiestnikowskiego będzie bardziej liberalna czy też nieco jaskrawiej solidarna.

wybory
wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)