Pracownicy zaczęli odchodzić z Narodowego Funduszu Zdrowia, kiedy Minister Zdrowia Konstanty Radziwiłł ogłosił rychłą likwidację Funduszu. Doprowadził tym samym do poważnego problemu kadrowego, na który wskazywała również w raporcie NIK. Tymczasem minister znów odkłada decyzję o kolejne dwa lata.
Z raportu NIK wykonywało, że już w 2016 roku brakowało około 200 pracowników. "Wystąpiła zwiększona rotacja pracowników, co stwarzało ryzyko dla prawidłowej realizacji zadań przez płatnika oraz utrudniało wykonywanie zadań oddziałów wojewódzkich NFZ, w szczególności w komórkach kontrolnych" - pisał NIK.
Teraz sytuacja jest jeszcze gorsza. Wolnych wakatów przybywa, a o skutkach fali zwolnień w Funduszu mówi się coraz więcej i coraz ostrzejszych słowach.
- Nie da się rozpisywać konkursów, zaniedbane są kontrole - mówi Andrzej Jacyna, prezes NFZ w rozmowie z "TOK FM". Wskazuje również, że w ostatnim czasie odeszło w sumie 300 osób – tyle co cały odział.
Mimo, że NFZ ma do rozdysponowania ponad 70 mld zł, jak wskazuje prezes Jacyna, nie jest w stanie wykonywać swoich podstawowych zadań.
Pracownicy są przeciążeni pracą, wykorzystane są wszystkie nadgodziny, trwają trudne rozmowy ze związkami zawodowymi, a i tak cześć konkursów musiała zostać odroczona. Z relacji prezesa NFZ wynika, że Fundusz jest sparaliżowany.
Ta sytuacja jest pokłosiem deklaracji Ministra Zdrowia Konstantego Radziwiłła, który już dwa lata temu zapowiedział likwidację NFZ. Fundusz miał przestać istnieć od stycznia 2017. W czerwcu jednak twierdził, że w stan likwidacji poddany zostanie od stycznia 2018 – zauważa "TOK FM". Teraz minister odkłada decyzję na kolejne dwa lata.
- Dostosowujemy tempo zmian do tego, by system działał bez zakłóceń w stosunku do pacjentów. Jeszcze raz powtarzam: te zmiany nastąpią tylko trochę później – podkreślał na antenie radia.