Zamiast Narodowego Funduszu Zdrowia wojewódzkie urzędy zdrowia i Państwowy Fundusz Celowy "Zdrowie". Zamiast składek zdrowotnych - wpływy z PIT oraz dotacje budżetowe. I jeszcze prawo do bezpłatnej opieki medycznej dla wszystkich mieszkających w Polsce - oto główne zmiany w ustawie o Narodowej Służbie Zdrowia. - To przelewanie z pustego w próżne - komentuje Dobrawa Biadun, ekspertka Konfederacji Lewiatan. - Przerabialiśmy to w socjalizmie - dodaje Wojciech Bociański z BCC.
To ostatni rok funkcjonowania NFZ, od 2018 roku część jego kompetencji przejmie Ministerstwo Zdrowia, a lokalne oddziały zastąpią WUZ-y - wojewódzkie urzędy zdrowia - wynika z projektu ustawy, do którego dotarł DGP. Dokument wciąż ewoluuje, gdyż został skierowany do uzgodnień publicznych.
Już dziś eksperci pytani przez WP money krytycznie podchodzą do zapowiadanych zmian. Bo, że Polska wzorem innych państw musi mocniej postawić na podstawową opiekę zdrowotną i że do tego potrzeba pieniędzy, wie przecież również minister Konstanty Radziwiłł. Mimo tego na dofinansowanie się nie zapowiada, a pieniędzy w systemie może być paradoksalnie mniej.
Zmiany szyldów, czy rewolucja?
Likwidacja NFZ ma być zmianą rewolucyjną. Lokalne oddziały zostaną zlikwidowane, a ich dotychczasowe kompetencje przesunięte zostaną na stopień wojewódzki - wynika z projektu. WUZ-y będą między innymi wybierać świadczeniodawców, pełnić funkcję nadzorczą nad placówkami medycznymi, czy kontrolować wydawanie recept oraz zwolnień lekarskich. W sumie większość z tego, czym dotychczas zajmowały się oddziały NFZ.
Co stanie się z obecnymi placówkami i ich pracownikami? Jak zapowiedział Minister Radziwiłł, szefów WUZ-ów powoła minister, a wybierze ich w otwartych konkursach. Część pracowników NFZ zasili WUZ-y. Wykorzystane zostaną prawdopodobnie również te same siedziby.
- Chciałabym, aby te zmiany okazały się jedynie zmianą szyldów. Przez lata funkcjonowania sytemu wykształciliśmy bardzo dobrą kadrę ekspertów znających się na swojej pracy - przekonuje Dobrawa Biadun, ekspertka ds. ochrony zdrowia Konfederacji Lewiatan.
Część z obowiązków NFZ, jak choćby rozdzielanie pieniędzy między regiony, rozliczanie leczenia zagranicą i świadczeń dla obcokrajowca czy też finansowanie świadczeń medycznych oraz leków, przejdzie w ręce Ministerstwa Zdrowia.
To, ile pieniędzy dostanie dany region, będzie miało zależeć od tzw. map potrzeb zdrowotnych. Brana pod uwagę ma być liczba mieszkańców, struktura wiekowa czy też zachorowalność - wynika z projektu zmian, do którego dotarłDGP.
- Rozdział według zapotrzebowania - taki system już przerabialiśmy w socjalizmie. Zbankrutował - przypomina Wojciech Bociański, ekspert ds. służby zdrowia i członek Konwentu BCC. - Doświadczanie lat minionych pokazało, że pieniądze nie idą do tych, którzy ich najbardziej potrzebują, ale do tych, którzy mają lepsze dojścia do ministerstwa - podkreśla.
Opieka medyczna dla wszystkich
Szpitale, poradnie, przychodnie, pogotowie ratunkowe i wszelkie placówki opieki zdrowotnej mają być dostępne dla wszystkich mieszkających w kraju. Uprawnienie do leczenia WUZ-y będą potwierdzać elektronicznie. Jak podaje DGP, w przychodni wystarczy dowód tożsamości, który potwierdzi, że faktycznie chory mieszka w Polsce. Powszechny i równy dostęp do narodowej służby zdrowia ma objąć również legalnie przebywających w kraju obcokrajowców, osoby z pobytem stałym, uchodźców i azylantów.
Ministerstwo planuje też, że od połowy 2018 r. wejdzie w życie ustawa o sieci szpitali, które mają gwarantować podstawowe zabezpieczenie pacjentom - podała Polska Agencja Prasowa. - Ma to doprowadzić do tego, że opieka zdrowotna w różnych podmiotach będzie skoordynowana i np. nie będzie trzeba po leczeniu czekać w kolejce na rehabilitację.
- W ramach sieci szpitali chcemy, żeby pacjent mógł się czuć zaopiekowany w całości, a nie miał oferowane pojedyncze procedury medyczne, które są od siebie oderwane - podkreślił w Sygnałach Dnia minister Konstanty Radziwiłł.
Skąd pieniądze?
Finansowanie nowego sytemu wzbudza najwięcej wątpliwości ekspertów. Rząd chce, aby fundusze były gromadzone w Państwowym Funduszu Celowym "Zdrowie". Byłby on zasilany jednak nie ze składek zdrowotnych, jak do tej pory NFZ, ale z PIT oraz dotacji budżetowych.
Jak przekonuje Bociański z BCC, żaden państwowy fundusz celowy na dłuższą metę nie utrzymał się. - Obecne rozwiązanie daje przynajmniej pewność, bo środki ze składek gromadzi oddzielny fundusz, który nie zależy od woli polityków. Proponowany przez rząd Państwowy Fundusz Celowy "Zdrowi"e zawsze może zostać uszczuplony. Wydatki na armię czy energetykę mogą szybko okazać się znacznie ważniejsze - zauważa.
Podobnego zdania jest Dobrawa Biadun. Czy jest to NFZ, czy inny urząd, płatnik pozostanie jeden. Choć minister Radziwiłł w Sygnałach Dnia zapewnił, że zmiany nie oznaczają podniesienia podatków obywatelom jak i pracodawcom, to eksperci mają wątpliwości.
- To kwestia wciąż otwarta i wymagająca wyjaśnienia. Obecnie co miesiąc odprowadzamy 9 proc. składek od pensji, ale mamy prawo do odliczania aż 7,75 proc. od podatku. Jeśli rząd zastąpi składkę podatkiem PIT, to czy pozostawi ulgę? Wątpię. W ten sposób nie podnosząc podatku i tak będziemy płacić więcej - podkreśla ekspertka Konfederacji Lewiatan.
Eksperci podkreślają, że nowe rozwiązania nie są ratunkiem dla służby zdrowia, która boryka się z niedofinansowaniem placówek, niskimi płacami dla pracowników, którzy strajkują i emigrują. - To przelewanie z pustego w próżne. Pieniędzy w systemie od tego nie przybędzie - krytykuje Biadun.
Rząd jednak przewiduje, że już sama likwidacja NFZ przyniesie oszczędności, a nowy podział kompetencji pozwoli na to, aby system się bilansował. Jak zapowiedziało MZ, od początku 2018 r. mają wzrosnąć nakłady z budżetu na ochronę zdrowia.
Wojciech Bociański twierdzi jednak, że rozwiązania, które chce wprowadzić rząd mogą spowodować efekt odwrotny i w systemie pieniędzy może być jeszcze mniej. - Choćby przyznanie prawa do leczenia każdemu, w tym również obcokrajowcom. Przecież to jeszcze bardziej podniesie koszty systemu, który i tak już trzeszczy w szwach - zaznacza.