Kierowcy autobusów i ciężarówek, betoniarze, fryzjerzy, elektrycy, piekarze i cukiernicy. Przedstawiciele między innymi tych zawodów nie będą mieli w 2018 r. problemu ze znalezieniem pracy. Dlaczego? Bo jest ich na rynku za mało. Są to tak zwane zawody deficytowe - poszukujących zatrudnienia jest po prostu mniej.
Jak na dłoni pokazuje to "Barometr Zawodów", który co roku przygotowują przedstawiciele Urzędu Pracy w Krakowie. Ich dane jednak nie dotyczą tylko lokalnego rynku, ale całej Polski. A patronat nad inicjatywą ma Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.
To ich brakuje
Kogo jeszcze szukają pracodawcy? Betoniarzy, brukarzy, cieśli, cukierników i dekarzy. Do tego poszukiwani są fryzjerzy, kierowcy autobusów i samochodów ciężarowych. Pracodawcy mają problemy ze znalezieniem też kucharzy, magazynierów, mechaników, monterów, murarzy i tynkarzy oraz operatorów maszyn. Na listach poszukiwanych są też opiekunowie osób starszych, pielęgniarki i położne oraz samodzielni księgowi i piekarze.
Na brak pracy nie powinni narzekać spawacze i ślusarze. W sumie lista liczy 27 pozycji. I dosyć łatwo to zweryfikować. Dla piekarzy w samej Warszawie jest w tej chwili kilkanaście ofert pracy.
"Pozytywne nastawienie do pracy, miłość do chleba i wypiekania, otwarty umysł i miłość do ludzi wymagana absolutnie, całej reszty nauczymy" - zachęca pracodawca.
Betoniarz? "Praca od zaraz". Dla kucharza w samym serwisie OLX czeka 200 ofert pracy. Oferty można znaleźć również w serwisie Praca money.pl.
Na rynku jest za to za dużo ekonomistów, pedagogów i politologów. Nadwyżkę można zauważyć też wśród kulturoznawców. Efekt? Im szukanie pracy idzie najgorzej, a na dodatek - nie ma zbyt wielu ofert w tych działkach. Pod hasłem "praca dla ekonomisty" nie ma... żadnej oferty w stolicy.
Zobacz także: Na co stać Kowalskiego? Tak zmieniła się siła nabywcza Polaków
Tuż po publikacji raportu o zawodach deficytowych niektórzy internauci sugerowali, że plakat z nim powinien wisieć w każdej podstawówce i liceum ogólnokształcącym. Po to, by odciągnąć młodych od złych wyborów i wskazać, które zawody dadzą im pewną pracę. Ale sam raport niewiele daje. Bo nie uwzględnia poziomu płac. A to może skazać młodych na lata pracy za niskie stawki.
Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej sugeruje we wstępniaku do raportu, by była to informacja właśnie dla szukających nowego miejsca na rynku pracy. I oni powinni być ostrożni. Nie każdy poszukiwany zawód jest dobrze płatny.
Dlatego sprawdziliśmy, czy przekwalifikowanie się na jeden z deficytowych zawodów będzie opłacalne. Wniosek? Nie każdy wyjdzie na tym dobrze. Często średnie wynagrodzenie brutto w najbardziej pożądanych zawodach jest dalekie od średniej zarobków dla całej Polski. Są jednak wyjątki.
Na wstępie warto wyjaśnić, jak liczyliśmy. Skorzystaliśmy z danych Głównego Urzędu Statystycznego. W lutym GUS opublikował średnie wynagrodzenie dla przedstawicieli poszczególnych zawodów. Zaprezentowane dane dotyczą 2016 roku. Dlatego w dalszych obliczeniach uwzględniamy 7,3 proc. wzrostu wynagrodzeń, który miał miejsce od grudnia 2016 roku do grudnia 2017 roku.
I tak fryzjer może liczyć na wynagrodzenie na poziomie 2,2 tys. zł brutto. To niespełna 1,6 tys. zł na rękę i niewiele więcej od pensji minimalnej. Lepiej zarabiający fryzjerzy według danych GUS i po uwzględnieniu wzrostu pensji mogą liczyć na 3,6 tys. zł brutto. To wciąż mniej niż wynosi średnia dla gospodarki. Pensje fryzjerów ratują w największych miastach napitki, które zostawiają klienci.
Równie niskie pensje wśród najbardziej poszukiwanych pracowników mają kucharze. Średnia GUS dla nich to zaledwie 2,6 tys. zł brutto. Czołówka może liczyć na średnie uposażenie na poziomie 4,2 tys. zł. Złym pomysłem jest też wybór pracy jako opiekun osób starszych w Polsce. Takie osoby są poszukiwane, ale na zbyt wiele liczyć nie mogą. To najczęściej 2,6 tys. zł. Czołówka ma średnią na poziomie 3,8 tys. zł.
Ślusarz, spawacz i pielęgniarka z pracą "od zaraz"
Na pensje od 3 do 5 tys. zł brutto mogą liczyć kierowcy ciężarówek w Polsce. Na liście poszukiwanych pracowników są za to ślusarze, spawacze i pielęgniarki. Te trzy zawody mogą liczyć średnio na 4 tys. zł zarobków brutto. To mniej więcej 2,8 tys. zł na rękę. Jest jednak spore "ale". W branży łatwo spotkać osoby, które zarabiają więcej. Czołówka może pochwalić się pensją na poziomie od 6,2 tys. zł do nawet 7,5 tys. zł brutto. A to już ponad 5,2 tys. zł netto co miesiąc. Podobne stawki mogą otrzymać elektrycy budowlani. I oni znaleźli się na liście potrzebnych pracowników.
Który zawód najlepiej wybrać? Specjalistę od finansów i księgowości. Pracodawcy na gwałt potrzebują takich osób, a zarobki mogą sięgać nawet 12 tys. zł brutto. Samodzielni księgowi, bo właśnie takich osób szukają polscy pracodawcy, zostawiają daleko w tyle innych fachowców pod względem zarobków. Konkurować mogą z nimi tylko mechanicy – ci są w stanie zarabiać nawet 8 tys. zł brutto.